Oto kilkanaście dość idiotycznych przykładów marnotrawstwa popełnianego najczęściej przez ludzi, których na stratę stać akurat najmniej. Wskutek bezmyślnego wydawania pieniędzy tracą setki, częściej nawet tysiące złotych rocznie. Ulokowanie tych pieniędzy w średnio agresywnych inwestycjach, w skali aktywnego życia człowieka (od 25 – 70 roku życia) może przynieść równowartość niebrzydkiej kawalerki, czy nawet domu.
Bankomat
Jeden z moich, stosunkowo niezamożnych znajomych kieruje się od lat, słuszną skądinąd zasadą, nie noszenia przy sobie dużej ilości gotówki i dlatego, ilekroć potrzebuje coś kupić, bez względu na to, czy jest na wycieczce w Bratysławie, czy w NRD biegnie do bankomatu i wyciąga ekwiwalent 100-200 zł. w gotówce. Ponieważ korzysta przy tym z byle jakiej karty debetowej, byle jakiego banku mniej więcej połowa jego transakcji pobierania gotówki obciążona jest opłatą rzędu 5 – 10 zł. Rocznie zbiera mu się tego ponad 300 zł.
Bankomat ma swoje uzasadnienie, pod warunkiem, że przeprowadzana na nim transakcja jest wolna od opłat. Jeśli już nie chcemy nosić przy sobie większych ilości gotówki, płaćmy przy użyciu bezpłatnej karty kredytowej lub debetowej. Gdy, z jakiegoś powodu, płatność przy użyciu karty nie jest możliwa, użyjmy karty debetowej, ale tylko w bankomacie firmy, która nie liczy nam za to opłat.
Składki ubezpieczeniowe
Składka ubezpieczenia samochodowego, zdrowotnego, od odpowiedzialności cywilnej czy jakiegoś innego może być płacona z góry za cały rok, za pół roku i co miesiąc. Problem w tym, że o ile roczne ubezpieczenie samochodowe płacone w jednej racie, z góry, kosztuje 1000 zł, o tyle w ratach półrocznych ok. 1100 zł, a miesięcznych ok. 1200 zł. W przypadku posiadania 2 lub więcej samochodów, oraz kilku różnych tytułów ubezpieczeniowych płacąc co miesiąc tracimy ok. 600 zł rocznie.
Spóźnienie płatności/raty
Wiele stacji telewizji kablowej, satelitarnej, dostawców Internetu, gazu, elektryczności, raty za samochód, podatku od nieruchomości czy pożyczki hipotecznej za każdą niezapłaconą w terminie ratę, liczy karę. Nie są to jakieś wysokie kary, ale jednak w ciągu roku sięgają nierzadko 300 – 400 zł. i więcej. A przecież wystarczy złożyć bankowi instrukcję, co do płatności i wtedy już nawet nie musimy pamiętać o terminach.
Wybór banku
Nie bez znaczenia dla finansów osobistych jest wybór banku. Wciąż istnieją banki internetowe, które za obsługę konta bankowego nie liczą nic, albo liczą bardzo mało. I są też takie (np. Citi), które klienta rabują, obciążając go w przypadku salda niższego od….300 tysięcy złotych haraczem rzędu 100 – 200 zł miesięcznie. Pomijając fakt, że banki nie płacą dzisiaj prawie żadnych odsetek, strata jest dotkliwa. Gazety codzienne, czy też portale money.pl podają rankingi banków według kryteriów kosztu obsługi. Zadajmy sobie trudu i poszukajmy takiego, który potrafi zarabiać na obsłudze klienta, a nie na rabowaniu go.
Sprawdzajmy wykazy bankowe. Jeśli zauważymy pozycję (płatność) , której nie rozumiemy dzwońmy do biura obsługi i pytajmy. Wbrew pozorom banki, nawet te renomowane, oszukują; przepraszam, mylą się.
Drugie śniadanie/lancz
Pan Jerzy przychodzi do siedziby Korporacji punktualnie między 9.00 a 10.00, sekretarka informuje, że już jest. Jerzy przynosi świeże kanapki, pachnące sałatki i owoce. Kupowanie drugiego śniadania/lunchu jest wygodne, szybkie i wcale nie takie drogie. Ile? Od 8 – 14 złotych dziennie, od 40 – 70 zł tygodniowo. Jeśli do tego dodać poranną kawę z sieci kawiarnianych Nero, Costa, Starbucks itp. za ok. 14 -18 zł (od 70-90 zł tygodniowo), na skromny lunch wydajemy ok. 110 – 150 zł. tygodniowo. Przy minimalnym wysiłku znacznie zdrowszy i bardziej zróżnicowany własnoręcznie przygotowany posiłek możemy mieć za połowę tej kwoty.
Przy tej okazji przypominam, że znacznie łatwiej jest zrezygnować z kaprysu, niż go finansować. I drugą, że w warunkach państwa opiekuńczego, aby wydać 100 zł, trzeba zarobić ok. 180 zł.
Aha, własnoręczne drugie śniadanie, to oszczędność ok. 3000 – 5000 zł rocznie. Nieźle, he?
Woda butelkowana
Picie wody stało się dzisiaj modne. I bardzo dobrze. Moje własne badania jakości wody w Warszawie dowodzą, że darmowa (prawie) woda z kranu nie różni się wcale – zarówno smakowo, bakteriologicznie, jak i epidemiologicznie – od wody Evian, Pellegrino czy nawet Kropli Beskidu. Różnice w cenie tych wód są jednak znaczne. Półlitrowa Evian (czytane wspak: naive) kosztuje od 4- 6 zł, Pellegrino czy Perrier są nawet droższe, przy cenie Kropli Beskidu na poziomie od 2 – 3 zł za 500 ml, na tym samym poziomie jest Mazowszanka. Badania marketingowe dowodzą, że wyrafinowane marki wód, gdy się nie widzi etykiety, osiągają w rankingach konsumenckich ostatnie pozycje. Najlepszy z najwspanialszych zdrojów, francuski Perrier przegrał nie tylko z kranówą z Nowego Jorku, ale i Los Angeles. Dziesiątka najdroższych w rankingu wód pitnych na polskim rynku zawiera łącznie mniej dobrotliwego magnezu niż jedna butelka Mazowszanki.
Konkluzja: zastępując zdrój Evian wodą z kranu oszczędzamy (tylko przy konsumpcji 500 ml dziennie) minimum 700 zł. rocznie.
Siłownia
Menedżerka zaprzyjaźnionej siłowni z Krakowa, miasta najoszczędniejszych ludzi w Polsce wyznała, że na 1000 sprzedanych kart, efektywnie korzysta statystycznie tylko 250 osób, 200 osób odwiedza je raz w tygodniu, 60-100 raz w miesiącu, pozostałe 450 osób płaci i nie chodzi w ogóle! Wyrzuca w imię „lepszego” samopoczucia od 60 zł miesięcznie, 700 zł rocznie. Tak jest w Krakowie, który słynie z ciułactwa. Nie muszę mówić, że o wiele taniej i zdrowiej będzie zapomnieć o windzie i zamiast do pracy dojeżdżać, dochodzić.
P.S. Wspomnę tylko o papierosach, markowych alkoholach, kablówkach, satelitach, zbędnych dwóch komórkach i innych formach marnotrawstwa.
Total: od 6000 – 20000 zł rocznie.
P.P.S. Zainwestowanie 6000 zł w średnio agresywny fundusz inwestycyjny (od 6-9 proc. rocznie) przyniosłoby w skali 45 lat (między 25-70 rokiem życia) do 1 mln złotych!
Ciąg dalszy nastąpi…na pewno
Jan M Fijor
Milionerstwo.pl
U mnie właśnie jest ten problem ze dużo oszczędzamy, ale nie wiem w co inwestować.. ciągle szukam… mam nadzieję że w końcu coś znajdę ciekawego (zresztą nudne też mogłoby być).
Najpierw trzeba oszczędzić. Większość ludzi ma z tym problem. Proponuję zatem prosty zabieg, który Wam to ułatwi. Otrzymaliście wypłatę, czy honorarium – odliczcie więc z tej kwoty, powiedzmy, 10-20 procent i włóżcie na osobne konto w banku, albo do skarbonki. Mam przyjaciela, który w obawie przed pokusą wydania pieniędzy, pożycza je innym. Wkrótce poświęcę oszczędzaniu więcej uwago, zajmę się też osobami, które są gospodarne i nie wydają wszystkiego, co zarabiają. Jeśli nadwyżka bardzo was uwiera, kupcie złote lub/oraz srebrne monety. Zanim uzbieracie w ten sposób milion, postaram się poszukać gdzie można znaleźć ciekawe inwestycje. Podzielimy je na różne horyzonty czasowe. A więc obserwujcie nas. żeby nie marnować czasu, sięgnijcie po wiarygodną literaturę w temacie inwestycje. Oto trzy pozycje, które wybrałem po dokładnej, wieloletniej analizie: 1. Mark Skousen – Austriacka szkoła Ekonomii dla Inwestorów: 2. Mark Skousen – Inwestowanie w jednej lekcji; 3. Rahim Tehizadegan – Szkoła austriacka – praktyka inwestycyjna. Przy okazji nauczycie się podstaw austriackiej szkoły ekonomii, która jest jedyną współczesną zdrową ekonomią. I pytajcie, piszcie, dowiadujcie się. Sukcesów!
Tylko aby mieć po roku kilka tysięcy więcej trzeba te złotówki odkładać a nie wydawać potem na inne rzeczy dnia codziennego.
ukłony
U mnie właśnie jest ten problem, że sporo oszczędzam.. tylko nie wiem w co tu zainwestować 🙁
Wspaniałym podręcznikiem inwestowania, książką która z największego cykora i ignoranta zrobi machera od pieniędzy jest „Inwestowanie w trudnych czasach” pióra Douga Casey.
Super artykul. Niby takie proste, a tak wielu ludzie tego nie stosuje.
Dzien dobry Panie Janie,
dziekuje za poruszenie tego tematu. Zawsze bawilo mnie gdy znajomi chwalili sie zyskiem z 4% lokaty, wydajac w miedzy czasie 100 zl na karnet sportowy z ktorego nie korzystaja i 30 zl na kawe w kawiarni. Caly zysk wypracowany przez pieniadze w 3 miesiace zostal wydany w 3 godziny.
Przy takim poziomie niegospodarnosci o ktorym Pan pisze, trzeba inwestowac z conajmmniej 20% stopa zwrotu aby wyjsc na przyslowiowe „0”. Doskonale wiemy ze mniej niz 0.1% spoleczenstwa jest w stanei osiagnac taki poziom rentownosci inwestycji.
Pozdrawiam