Poniższą informację polecam wszystkim tym, którzy zapatrzeni w państwo i jego agentów maszerujących pod wzniosłymi hasłami , doszukują się w działaniach rządu nadziei na lepsze jutro.
Rząd chce już od stycznia przywrócić trzeci próg podatkowy – po przekroczeniu dochodu ok. 128 tys. zł brutto, za każdą dodatkową złotówkę zapłacimy według efektywnej stawki 40,8 proc. Dla 350 tysięcy najlepiej zarabiających oznacza to o kilkaset lub nawet kilka tysięcy złotych mniejszy przelew na konto co miesiąc. Brzmi niepokojąco? Sytuacja jest jeszcze gorsza – olbrzymimi kosztami dodatkowo zostaną obciążone firmy, które postanowiły zatrudnić tych pracowników na etacie.
Autor: Jacek Bereźnicki
Poznajcie Piotra. Piotr to wysokiej klasy informatyk, który mógł przebierać w atrakcyjnych ofertach pracy za granicą, ale nie miał ochoty na emigrację, więc postanowił zostać w Polsce.
Piotr otrzymuje pensję 20 tys. zł brutto, czyli na rękę dostaje w każdym miesiącu średnio 13 255 tys. zł. To mniej niż mógłby zarobić w branży IT na Zachodzie, ale to i tak bardzo przyzwoite pieniądze. Co także ważne, praca dla doskonale rokującego polskiego start-upu daje mu sporo satysfakcji.
Dlaczego mówimy o średniej pensji? Obowiązujące w Polsce przepisy powodują, że przy pewnym poziomie zarobków kwota netto nie jest stała w ciągu całego roku. Tak czy inaczej, w ciągu 12 miesięcy Piotr dostaje od pracodawcy przelewy na łączną kwotę 159 064 zł.
Tak jest teraz, a jak ma być? Jeśli od 1 stycznia wejdą w życie proponowane przez resort Elżbiety Rafalskiej zmiany, Piotr zarobi w ciągu roku 150 637 zł. To średnio 12 553 zł netto miesięcznie, czyli o 702 zł mniej niż obecnie.
Tak to wygląda w przypadku pensji brutto na poziomie 20 tys. zł, ale zmiany dotkną wszystkich, których wynagrodzenie brutto przekracza 10 658 zł brutto, czyli średnio 7280 zł netto miesięcznie. I tak kierownik zarabiający 12 tys. zł brutto będzie co miesiąc mieć 99 zł mniej, ale zarabiający 50 tys. zł brutto prezes prawie 3 tys. zł mniej niż obecnie.
Rząd także lubi „bez limitu”
Pora na małe wyjaśnienie. Formalnie nikt nie mówi o przywracaniu trzeciego progu PIT. Mowa jest za to o zniesieniu limitu składek na ZUS. Obecnie po przekroczeniu 30-krotności przeciętnego wynagrodzenia w ciągu roku składek na ubezpieczenie rentowe i emerytalne już się nie płaci. To ma się zmienić – składki będą płacone bez żadnego limitu.
Dlaczego jednak mówimy o progu podatkowym? Ponieważ w praktyce na to wychodzi. O składkach można by mówić, jeśli w zamian za wyższe składki można by spodziewać się w przyszłości odpowiednio wyższej emerytury. Biorąc pod uwagę obecny stan systemu emerytalnego i dane demograficzne, szanse na to są jednak iluzoryczne.
źródło: money.pl
Nie ma się czemu dziwić. Trzeba zabrać pracującym by dać coś ludowi ….
Stadiony, muzea, 500+, aquaparki itp. ……
Może doczekamy np. programu prostytutka +
Politycy powoli i regularnie golą podatników….i starają sie to robić by jak najmniej osób się zorientowało.
Jak zawsze każe się tych, którzy mają i którym się chce pracować. Jak jesteś pracowity i ambitny to musisz być karany wysokimi podatkami. Nikogo nie obchodzi że ciężko pracujesz na własny sukces. Im się chyba wydaje ze ci ludzie dostają swoją pensje za nic, po znajomości. Aby zarobić powyżej 130 tyś/rocznie, to trzeba ostro zap…(pracować) Takich ludzi powinno się doceniać a nie karać.
Nakładając podatek dochodowy strzela sobie w stopy, ale mimo to chętnie go stosuje, bo odbiera nam w ten sposób wolność. Wystarczyłby przecież VAT, albo podatek od sprzedaży, albo liniowy, ale nie. Oni muszą mieć progresywny, ideologiczny podatek, który hamuje pracę.
Ukłony