Odsetki to kradzież! Wystarczy je odrzucić, to ta kradzież zniknie. ( źródło : www.heimat.woergl.at ) ( procent składany ) byłby wart równowartość kuli ziemskiej wykonanej z czystego złota w roku 1466, i 200 miliardów złotych kul wielkości Ziemi w roku 2000. źródło : internet – www.kapitalseminare.de .
Mit „grosza Świętego Józefa” jest szeroko rozpowszechnionym w dyskusji ekonomicznej w krajach niemieckojęzycznych, teoretycznym dowodem na to, że system pieniężny dopuszczający pobieranie odsetek od zdeponowanych oszczędności prowadzić musi nieuchronnie do powtarzających się kryzysów finansowych oraz gwałtownych deprecjacji pieniądza, w wyniku których tracona jest przeważająca część zdeponowanych oszczędności. Według tego mitu kryzysy hiperinflacyjne, prowadzące do tzw. resetów, wynikają rzekomo z samej natury pieniądza, dopuszczającej możliwość naliczania odsetek od odsetek ( procentu składanego ) na depozyty pieniężne.
Mit „grosza Świętego Józefa” wydaje się być także teoretycznym uzasadnieniem zakazów lichwy i pobierania odsetek od złożonych depozytów obowiązujących w Średniowieczu w kościele katolickim, a w obecnych czasach w islamie i w ortodoksyjnym judaizmie. Mit ten bazuje na wyliczeniach, wykazujących, że w wypadku, gdyby Święty Józef podarował na początku naszej ery jeden jedyny grosz swemu synowi Jezusowi, to tenże grosz oprocentowany na jedyne 5% rocznie i stale reinwestowany przy tym samym oprocentowaniu 5% rocznie – na tzw. procent składany – dałby w roku 2000 Jezusowi lub jego spadkobiercom równowartość 200 miliardów kul wielkości Ziemi wykonanych z czystego złota.
Z oczywistych powodów wypłata takiego składanego oprocentowania od tego jedynego grosza byłaby jednakże absolutnie niewykonalna. W związku z tym, uprawnionym wydaje się być wniosek, że to w samej naturze odsetek od depozytów, istnieje „błąd systemowy”, który musi prowadzić do powtarzających się kryzysów pieniężnych, skutkujących powtarzającymi się cyklicznie bankructwami kredytobiorców i kredytodawców, hiperinflacjami i innymi nieprzyjemnymi zjawiskami gospodarczymi, niszczącymi zasoby pieniężne oraz oczywiście powtarzającymi się regularnie „resetami systemu”. Tak więc, najlepiej by było, gdyby depozytariusze wkładów bankowych nie otrzymywali za swe depozyty żadnych odsetek. Pozwoliłoby to zachować przez długi czas stabilność systemu pieniężnego, na której to stabilności skorzystaliby nie tylko dłużnicy , ale także wszyscy posiadający oszczędności pieniężne, które nie przepadałyby przy nieuniknionych kryzysach monetarnych, związanych rzekomo z samą naturą pieniądza dopuszczającego jego obciążanie odsetkami.
Na pierwszy rzut oka powyższe twierdzenie wydaje się brzmieć całkiem logicznie. Wyliczenie wykazujące, że z 1 grosza zdeponowanego w roku 1 n.e. ,na procent składany wynoszący 5% w skali roku, stworzy się w okolicach roku 2000 n.e. kapitał warty równowartość 200 miliardów kul wielkości Ziemi, wykonanych z czystego złota, jest najzupełniej poprawne. Ale czy rzeczywiście jest tak w istocie? Analizując przypadek „grosza Świętego Józefa” można znaleźć podstawową wadę rozumowania, która doprowadziła do tak absurdalnych wniosków. Błąd polega po prostu na tym, że w przeciągu dłuższego okresu czasu nominalne oprocentowanie depozytów przy założeniu ich ciągłego reinwestowania , nie może przekraczać tempa nominalnego wzrostu gospodarczego.
Można to porównać do przypadku wynajmu mieszkania, gdzie do umowy najmu wpisano coroczną indeksację czynszu w stosunku do poprzedniego roku wynoszącą 5%. Dopóki dochody najemców rosną także o 5% rok do roku, dopóty nic szczególnego się nie dzieje. W przypadku, gdyby dochody najemców rosły rokrocznie o mniej niż 5%, to po pewnym czasie wysokość czynszu przekroczyłaby całość dochodów osiąganych przez najemców, uniemożliwiając im zapłatę tego czynszu. Następowałby wtedy oczywiście „reset systemu”. Reset ten nie byłby wywołany poprzez indeksację czynszu jako taką , ale przez rozminięcie się stopy wzrostu czynszu ze stopą wzrostu dochodów najemców. Dokładnie tak samo, jak w przypadku czynszów, wygląda sprawa powiązania wysokości stóp procentowych od depozytów wprowadzanych do obiegu gospodarczego, z tempem rozwoju gospodarki. Jeżeli wymaga się od złożonych depozytów odsetek przekraczających tempo rozwoju gospodarczego w ujęciu nominalnym, to wcześniej czy później gospodarka takiego ciężaru nie będzie mogła udźwignąć, podobnie jak najemcy nie będą mogli udźwignąć tempa przyrostu czynszu znacznie przekraczającego tempo wzrostu ich dochodów.
Dlatego też wymagane nominalne odsetki od depozytów nie mogą na dłuższą metę przekroczyć nominalnego tempa rozwoju gospodarczego. Inaczej systemowi grozi rzeczywiście „reset”. Ten ewentualny reset nie wynika jednakże z samej natury pieniądza lub z samej natury odsetek, ale tylko i wyłącznie z rozminięcia się oprocentowania pożyczonego pieniądza z tempem wzrostu gospodarczego. Jak więc w związku z tym, sprawa wzrostu gospodarczego wyglądała przez ostatnie 2000 lat historii na byłych terenach Cesarstwa Rzymskiego, którego mieszkańcami byli Święty Józef i Jezus? Za przykład można wziąć teren obecnych Włoch, czyli samo centrum Cesarstwa Rzymskiego. Poziom rozwoju gospodarczego jaki istniał w czasach rzymskich, Włochy osiągnęły dopiero pod koniec XVIII wieku. Od tego czasu gospodarka Włoch rozwijała się w stopniu wynoszącym przeciętnie około 2% rocznie.
Przy takich założeniach 1 grosz ulokowany w 1 roku n.e. na procent składany równy wzrostowi PKB na terenie obecnych Włoch dałby około roku 2000 n.e. kwotę w wysokości mniej więcej 50 groszy. Nie byłoby więc nawet mowy o uzyskaniu z tego grosza równowartości 200 miliardów kul wielkości Ziemi wykonanych z czystego złota, jak to jest sugerowane w dyskusji ekonomistów rozpatrujących problem „grosza Świętego Józefa”. Błąd merytoryczny w przykładzie „grosza Świętego Józefa” polega więc przede wszystkim na zastosowaniu poziomu oprocentowania depozytu pieniężnego w wysokości 5% rocznie – które to oprocentowanie wielokrotnie przekracza poziom wzrostu gospodarczego, jaki miał miejsce przez ostatnie 2000 lat – a nie w samej naturze pobierania odsetek od depozytów. Należy jeszcze zwrócić uwagę, że w przypadku zdecydowanej większości depozytów, a także kredytów, tylko niewielka część uzyskanych odsetek jest ponownie reinwestowana na tzw. procent składany.
W przypadku polskich banków w roku 2017 otrzymane odsetki z tytułu udzielonych kredytów pokrywały koszty funkcjonowania banków, odsetki wypłacone depozytariuszom banku, rezerwy na niespłacalne kredyty, podatki itd. a sam zysk netto, a więc kwota, która mogłaby być teoretycznie ponownie zainwestowana na procent wynosiła około 20% (1/5) całości przychodu odsetkowego. Przy założeniu, że reinwestowane jest 1/5 zysku z odsetek, zysk z inwestycji 1 grosza w roku 1 n.e. na procent składany odpowiadający wzrostowi gospodarczemu, wyniósłby w latach 1-2000 n.e. raptem kilka groszy, a nie równowartość 200 miliardów kul ziemskich wykonanych z czystego złota, jak jest to sugerowane w czysto teoretycznym przykładzie „grosza Świętego Józefa”. Można więc wykazać na przykładzie „grosza Świętego Józefa” – że przy bardziej realistycznych założeniach dotyczących oprocentowania, odpowiadających realnemu wzrostowi gospodarczemu i rzeczywistej stopie reinwestowania otrzymanych odsetek – to problemem wcale nie jest „sama natura pieniądza” i „procent składany ”- ale rozmijanie się założeń będących podstawą przykładu „grosza Świętego Józefa” z rzeczywistymi warunkami ekonomicznymi panującymi w przeszłości.
Dziwi więc, że absurdalny przykład „grosza Świętego Józefa” stanowi obecnie temat do dyskusji akademickich na wielu zachodnioeuropejskich, a zwłaszcza na niemieckojęzycznych uczelniach ekonomicznych i jest rzekomym dowodem na to, że to sama natura pieniądza i jego oprocentowanie procentem składanym musi nieuchronnie prowadzić do kryzysów monetarnych i cyklicznych „resetów systemu”. Jest rzeczą smutną, że ten mit jest obecnie jednym z teoretycznych uzasadnień do wprowadzenia zerowych lub ujemnych stóp procentowych od oszczędności zdeponowanych w bankach.
Zbigniew Lebiedź
dlaczego na stronach internetowych właścicieli antysocjalistów nie ma zakładki o podatkach jakie trzeba płacić w PL tzn opodatkowanie pracy +konsumpcji tj zus pracodawca+zus pracownik+pit a po pracy vat+akcyza+cło+inne podatki/opłaty jak reprograficzna, mocowa, deszczowa, od suszy itd….grafika przedstawiająca ile podatków jest w 1 litrze paliwa na stacji jest zrobiona na stronie http://www.popihn.pl/struktura_ceny_paliwa.php jak tego młodzi ludzie nie zrozumieją to nic nie da mówienie o fałszerzach z banku centralnego …pozdrawiam
Już dawno nie czytałem większych bredni. Autor wykazał się niestety ignorancją matematyczną.
2% rocznie od 1 grosza w roku 0 daje (1.02)^2000=1,58614733E+17 groszy czyli 1586147331586147330000000 PLN w roku 2000, a nie 50 groszy. Jednostka monetarna nie ma tu zresztą znaczenia.
To po pierwsze, a po drugie lichwa banków to 7% czy 10% nawet w koronakryzysie, a nie wspomniane 2%. Banki się nie załamią jak nas wszystkich do cna wydoją. Załamią się konkretni ludzie, a banki będą nadal doiły kolejne pokolenia.
Swoją drogą 1 grosz czy inna zachowana menniczo moneta z roku 0 – jako przedmiot fizyczny, to również wartość bezcenna, a nie równowartość 50 groszy.
Dziwię się, że Jan Fijor zamieścił ma swojej stronie pochwałę dla banków i to jeszcze tak niemerytoryczną. Banki łupią nas wszystkich nic nie robiąc. Bogactwo powstaje z pracy, a nie z nic nie robienia czyli z lichwy.
Oto odpowiedź autora tekstu, Zbyszka Lebiedzia na zaczepkę autora komentarza podpisanego przez Michała:
Sprawa jest prosta. W tekście napisane zostało, że według historyków gospodarczych, Włochy osiągnęły poziom rozwoju gospodarczego odpowiadający okresowi Cesarstwa Rzymskiego dopiero pod koniec XVIII wieku. Czyli, że przez 1800 lat skumulowany wzrost gospodarczy wyniósł równe zero.
W latach 1-211 Włochy, jako część Cesarstwa Rzymskiego rozwijały się dość dynamicznie, po czym nastąpił kryzys III wieku,najazdy barbarzyńców w V wieku, później tzw. wieki ciemne i wraz z początkami kapitalizmu w wiekach XIII i XIV zaczął się na nowo powolny wzrost gospodarczy. Poziom z początku n.e. Włochy osiągnęły jednakże dopiero około roku 1800. Tym samym można przyjąć, że w latach 1-1800 żadnego wzrostu gospodarczego nie było i ten grosz nie mógł 'procentować’.
W latach 1800-2000 wzrost gospodarczy wynosił we Włoszech średnio 2% rocznie – licząc, oczywiście, w cenach stałych.
I tak mniej więcej mógł być średnio ten grosz oprocentowany – i to tylko przez te 200 lat. Tak więc nie należy liczyć okresu 2000 lat, jako okresu oprocentowania na 2% rocznie,
a jedynie ostatnie 200 lat, czyli wieki XIX i XX.
1.02**200 ( 1,02 do potęgi 200 ) daje dokładnie 52,48 grosza.
Czyli : oprocentowanie w latach 1-1800 – 0% rocznie. Oprocentowanie w latach 1801-2000 – 2% rocznie.
Można do tego problemu podejść także od innej strony. Przyjmując, że PKB Włoch wynosi obecnie 50-krotność PKB terenu Włoch z roku 1800 – lub 50-krotność PKB terenu Włoch z roku
1 naszej ery- to wzrost PKB za lata 1-2000 wynosił mniej więcej 0,2% rocznie. Grosz Józefa oprocentowany na 0,2% rocznie daje 1.002**2000 ( 1,002 do
potęgi 2000 ) – czyli 54,38 grosza. Zresztą te 0,2% rocznie, to i tak jest więcej niż obecne oprocentowanie wielu depozytów w polskich bankach.
Jeżeli chodzi o wytłumaczenie, dlaczego oprocentowanie tego grosza nie może na dłuższą metę być wyższe niż realny wzrost gospodarczy, to sprawa też jest dość prosta. Można wyobrazić sobie gospodarkę jako sumę wielu przedsiębiorstw z których każde rozwija się średnio w tempie 0.2% rocznie – jak przytoczony powyżej przykład terenu Włoch w latach 1-2000.
Jeżeli każde z tych przedsiębiorstw weźmie pożyczkę na 5% rocznie – na tzw. procent składany- to już po pierwszym roku odsetki będą spłacane nie z zysku przedsiębiorstwa , ale z jego kapitałów własnych. Po pewnym czasie kapitały własne staną się ujemne i zarząd będzie zmuszony pod groźbą odpowiedzialności karnej, zgłosić do sądu wniosek o upadłość tego przedsiębiorstwa. Następuje więc „reset” . Ale „reset” ten nie wynika z samej natury procentu składanego,
ale z rozminięcia się oprocentowania pożyczonego kapitału z tempem rozwoju przedsiębiorstwa. Dlatego należy dążyć do stworzenia takiego systemu gospodarczego, w którym będzie możliwy szybki rozwój przedsiębiorstw. Tym samym będzie możliwe lepsze oprocentowanie naszych oszczędności, bez ryzyka 'resetu systemu’.
Jeżeli chodzi o pierwszy komentarz, dotyczący marży banków, to nie dotyczy on bezpośrednio mojego tekstu. Bank pobierając odsetki od udzielonych kredytów, musi z tych odsetek opłacić koszty odsetek od depozytów, swoje własne koszty działalności oraz ponieść koszty tzw. nietrafionych kredytów.
Żaden bank nie pracuje charytatywnie, więc i klienci banku finansują także zyski danego banku. Różnica między oprocentowaniem depozytów i kredytów istnieje, ale problem ten został poruszony w tysiącach innych publikacji, więc nie ma sensu się do niego odnosić.
Przypadek teoretycznego „grosza Świętego Józefa” dotyczy sytuacji, gdzie ten teoretyczny grosz jest teoretycznie zainwestowany w gospodarkę z pominięciem systemu bankowego i jego kosztów, zysków i marży. Jest to przykład teoretyczny, przytaczany na wielu uczelniach, mający rzekomo wykazać, że to samo oprocentowanie depozytów i pożyczek jest czymś szkodliwym i powinno zostać zlikwidowane, gdyż inaczej dojdzie kiedyś do finansowego Armageddonu.
Nazywane jest to nawet 'błędem systemu’ , w domyśle bankowego lub kapitalistycznego.
Jednakże w gospodarkach szybko rozwijających się, nawet wysokie oprocentowanie pieniądza nie stanowi problemu, jeżeli nie jest wyższe niż tempo wzrostu gospodarczego ( + ewentualnej inflacji ). Co chyba udało mi się, choćby częściowo, teoretycznie wykazać.
Zbigniew Lebiedź
Szanowny Panie Zbigniewie,
Zapytam wprost, to w latach 0-1800 nie było lichwy?
Ludzie nie pożyczali pieniędzy na procent?
Oczywiście że pożyczali. Pożyczali złoto!
Co z tego, że nie było wzrostu gospodarczego? Złoto było takie samo, a pożyczanie na określony % wszędzie funkcjonowało, we Włoszech również. Dlatego kolejni Papieże napiętnowali lichwę.
Ujmę to prościej i bardziej realnie.
Proszę rozważyć pożyczenie 1 złotej monety na 2% rocznie w roku 0.
Po roku pożyczający ma 1,02 monety, a po 50 latach ciągłego pożyczania tej samej monety właściciel (zakładając ciągłe kumulowanie odsetek „na kupkę”) otrzyma z tej 1 monety jedną dodatkową złotą monetę (zakładam więc brak dalszego pożyczania odsetek w ciągu tych 50 lat). Człowiek przekazuje te 2 złote monety wnukowi, a on robi to samo. W ten sposób co 50 lat spadkobiercy podwajają kapitał po tym jednym przodku. Po 500 latach mają on łącznie 2^(500/50) = 2^10 = 1024 monety, a po 2000 latach mają (1024)^4 monet i stają się światową finansjerą – z jednej początkowej monety!
Mówi to Panu coś? Coś Panu to przypomina?
Oczywiście po pewnym czasie, nie ma już tylu złotych monet na świecie, nie da się już nic pożyczać w złocie, ale nadal można pożyczać w papierze – jego, w przeciwieństwie do złota, nigdy nie zabraknie. Spadkobiercy nie potrzebują już standardu złota.
Mówi to Panu coś?
Proszę nie pisać więcej, że we Włoszech w latach 0-1800 nie było wzrostu gospodarczego bo to jest bez związku przyczynowo-skutkowego z pożyczaniem złotych pieniędzy na 2% rocznie.
Przy braku wzrostu odsetki nie wynoszą 2 proc. lecz zero.
Brak wzrostu hamuje proces bogacenia się w oparciu o lichwę.
Istnieje ona wciąż, ale odsetki spłacane lichwiarzom w chwilach kryzysu wynoszą zero!
mogło sie zdarzyć tak, jak pisze p. Zbigniew, i mogło tak, jak uważa p. Wójcikowski.
związek przyczynowo skutkowy istnieje, o czym p. ZL napisał w początkowych akapitach recenzowanego wywodu.
Pożyczanie i lichwa to dwie różne sprawy.
Banków w Nowej Erze jeszcze długo nie było.
Złoto pożyczano tylko wtedy, gdy był sens inwestowania.
Przeważnie go nie było i dlatego wzrost był niewielki.
Gros przyrostu złota i srebra to nie odsetki, lecz łupy wojenne.
Dopiero po roku 1800 zaczyna się normalny cykl produkcyjny (Jean B. Say)
i wtedy rosną zyski z pożyczania, albo lichwy.
„Banków w nowej erze jeszcze długo nie było”?
A Jezus ze świątyni to kogo wyrzucał (J 2, 13–16)? Filantropów czy bankierów?
Dziedziniec w Jerozolimie był ówczesnym Wall Street na którym żerowali keresze.
Dużo o ich mentalności mówi testament pozostawiony ok. 60 r. n.e. przez jednego z nich Euphyllidesa z Salaminy. Zapisał w nim 400 tys. sestercji rodzinie. Zastrzegł, by nie dawać świątyni nawet miedziaka, bo „dość się mego napili i nażarli przez te 32 lata”. Bardzo prawdopodobne, że właśnie i jego mógł wyrzucić ze świątyni Jezus.
„Wzrostu nie było”, ale sestercji spadkobiercom przybyło 😉
PS
Założenie, że złoto pożyczano tylko wówczas, gdy był sens inwestowania jest błędne ponieważ ludzie pożyczali pieniądze w różnym celu. Wzrost gospodarczy nie jest warunkiem koniecznym do zaciągnięcia pożyczki, ale zgodzę się, że jest warunkiem wystarczającym. Wtedy niektórzy pożyczają tylko po to, aby zainwestować. W przeciwnym wypadku, gdy nie było wzrostu gospodarczego, to np. biedak, który miał krowę i chore dzieci pożyczał pieniądze, aby ratować swoje pociechy, co niebawem kończyło się zarówno śmiercią dzieci jak i przejęciem majątku (czyli krowy) – albo odwrotnie. Pożyczkodawca sprzedawał krowę i odbierał należne mu pieniądze z odsetkami, zgodnie z formułą: „Każdemu, kto ma, będzie dodane; a temu, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma”.
I w ten prosty sposób, pomimo braku wzrostu gospodarczego, odsetki odkładały się bankierom.