Kto tu chce wojny? (III)

To nie przypadek, że kryzys kazachski wybuchł niemalże w przededniu rozpoczęcia rozmów pokojowych między NATO, USA i Rosją. Spróbujmy zastanowić się kto, i dlaczego sprowokował styczniowe powstanie w Ałmaty? Wreszcie, jakie mogą być tego konsekwencje dla reszty świata, w tym dla Polski?

Czerwona linia

Dla nas absolutną koniecznością jest upewnienie się, że Stany Zjednoczone nie przekroczą czerwonej linii, czym byłoby włączenie Ukrainy do struktur NATO. Nigdy nie należy bowiem lekceważyć zagrożeń związanych z możliwym wzrostem napięć.” – powiedział kilka dni temu, Aleksander Grushko, wiceminister spraw zagranicznych Rosji.

Historia pokazuje, że imperia potrzebują ekspansji, aby utrzymać w ryzach swe niespokojne populacje. Ameryka nie jest wyjątkiem. Do 2019 roku, w ciągu 243 lat swojego istnienia, przez 225 lat kraj ten był w stanie wojny. W mediach i w większości doniesień analityków wydarzenia wokół dyskusji między NATO a Rosją, a także wojna wewnętrzna na Ukrainie i powstanie w Kazachstanie są postrzegane jako zamieszki w jakimś odległym kraju, które będą miały niewielki lub żaden wpływ na rynki finansowe w USA lub gdzie indziej. Ten pogląd wkrótce się zmieni, tym bardziej, że pod mocnymi słowami wypowiadanymi przez obie strony kryje się niewidoczny plan.

To co się dzisiaj dzieje jest echem pewnych słów i działań, jakie zostały wypowiedziane 9 lutego 1990 roku, podczas spotkania ówczesnego przywódcy ZSRS, Michaiła Gorbaczowa z szefem amerykańskiej dyplomacji, Jamesem Bakerem. W reakcji na słowa tego pierwszego: „Oczywiste jest, że rozszerzenie strefy NATO jest dla nas nie do zaakceptowania”, Baker odpowiedział:  „Zgadzamy się z tym”. Po czym nastąpiła kaskada zapewnień ze strony amerykańskich i innych przedstawicieli NATO, które zostały potwierdzone m.in. ujawnieniem dokumentów amerykańskich, sowieckich, niemieckich, brytyjskich i francuskich służ wywiadowczych zgromadzonych w National Security Archives przy George Washington University.

O ile Rosjanie uważają, że słowa Bakera stanowią „czerwoną linię” w stosunkach między Waszyngtonem, NATO a Moskwą, o tyle NATO zaprzecza istnieniu tego porozumienia! Od czasu rozpadu Związku Radzieckiego, zamiast zaproponować Rosji „miniplan Marshalla”, który pomógłby Rosjanom w odbudowie kraju po zniszczeniach epoki sowieckiej, a tym samym zbliżył go do orbity amerykańskiej, NATO wykorzystało to rozwiązanie jako okazję do powstrzymania Rosjan przed jakimkolwiek przekroczeniem rosyjskich granic.

Przez ostatnie trzydzieści kilka lat Rosja była zbyt słaba gospodarczo, politycznie, a także militarnie, by rzucić wyzwanie otwartej, o ile nie bezczelnej agresji ze strony NATO. Teraz jednak, zwłaszcza w warunkach sterowanej przez Federal Reserve Board rebelii gospodarczej opartej na absurdalnej polityce monetarnej, zerowych stopach procentowych, nieokiełznanej dolaryzacji gospodarki globalnej, dominującej życie gospodarcze USA ogromnej inflacji i lockdownach, Rosjanie, którzy tylko w niewielkim stopniu poddali się narracji pandemicznej, ideologii Zielonego Ładu, a zwłaszcza Nowego Porządku Światowego, urośli w siłę. Widząc słaniającą się amerykańską potęgę gospodarczą i polityczną, zdali sobie sprawę z tego, że Ameryka to coraz bardziej kolos na glinianych nogach. Tym, co ich w tym utwierdza jest wsparcie sojusznicze ze strony potężnych Chiny.

Rosjanie: sprawdzamy! 

Zdając sobie dodatkowo sprawę z wrogości, jaka panuje między Waszyngtonem a Pekinem, postanowili sprawdzić aktualność słów Bakera sprzed ponad 30 lat. Tym, co ich ostatecznie zmobilizowało jest arogancja zawodowych amerykańskich polityków zgromadzonych wokół tzw. kompleksu militarno – przemysłowego (MIC) ignorujących fakt, że rosyjska pewność siebie rozciąga się także na sferę zdolności wojskowych. Mimo iż przedstawiciele średniego szczebla Brukseli, struktur  NATO, urzędnicy niższego i średniego szczebla Białego Domu czy Kongresu USA rozumieją rosyjską kulturę, politykę i implikacje polityki NATO, poglądy polityków najwyższych szczebli tych instytucji zakorzenione są w latach 80. i 90. Można je najlepiej podsumować coraz bardziej fałszywym przekonaniem, że o ile potężna Ameryka rządzi światem, Rosja jest krajem drugiej kategorii o słabej gospodarce i ograniczonej sile militarnej. Właśnie ta arogancka postawa przenika ostatni dyskurs polityczny.

W reakcji na to, Putin – który coraz bardziej wyczuwa swoją przewagę nad walącą się potęgą Ameryki – przypomina: ​„czerwona linia” jest faktem! Rosjanie nie ukrywają, że czas skończyć z protekcjonalnym traktowaniem Rosji i żądają  jasnych i precyzyjnych gwarancji, zgodnie z którymi NATO nie będzie się zbliżać do granic Rosji, czy to na Ukrainie, w Kazachstanie, na Białorusi, w Naddniestrzu itd. W odpowiedzi na to, reprezentująca NATO i USA, Wendy Sherman, zastępczyni sekretarza stanu USA, powtarza zaklęcie neokonserwatystów z czasów prezydentury Clintona, syna Busha i epoki Obamy: „Nie pozwolimy nikomu zatrzasnąć drzwi do członkostwa w NATO”.

NATO, a szczególnie Stany Zjednoczone, uważają, że ostrzeżenia ze strony Rosji powtarzającej, iż „przekroczenie „czerwonej linii” zrodzi ryzyko wzrostu napięcia i konfrontacji” – jak to określił wiceminister spraw zagranicznych Rosji, Riabkow, to zwykły blef. Nie są w stanie zrozumieć, że Rosjanie są śmiertelnie poważni i zamiast im grozić czy stawiać wobec faktów dokonanych, trzeba będzie czym prędzej znaleźć dyplomatyczne rozwiązanie, na które ani Waszyngton, ani Bruksela nie są w ogóle przygotowane.

Okup dla Putina

Rosjanie głupi nie są. Wiedzą, że nadszedł czas postąpić tak, jak wódz Hunów, Atylla, który chcąc zmusić do negocjacji pokojowych upadające Imperium Rzymskie, nie zmniejszał wielkości okupu, którego się w zamian za ów pokój domagał, lecz go wręcz podwyższył z 700 funtów złota do 6000 funtów…rocznie. Analogicznie postępuje  Putin, który już wysyła w świat balony próbne w postaci ruchów, których Ameryka nie będzie mogła zignorować. Przykładem tego są zakończone w Boże Narodzenie potężne „manewry” wojsk rosyjskich odbywające się w sąsiedztwie ukraińskiego Donbasu, czy mający miejsce na początku stycznia 2022 desant rosyjskich sił szybkiego reagowania w Ałmaty w Kazachstanie. Co prawda, te ostatnie występowały jeszcze pod sztandarami OUBZ i Wspólnoty Państw Niepodległych,  bardzo prawdopodobne jest, że Rosja sformułowała już swoje dalsze plany awaryjne. Jakie to plany? Oto garść możliwych scenariuszy podwyższania „okupu” przez współczesnego Atyllę, Putina:

  • Lokalizacja rosyjskich siły rakietowych na Kubie i w Nikaragui – wspominał o tym między wierszami jeden z rosyjskich urzędników wojskowych wyższego szczebla;
  • Wyposażenie floty okrętów wojskowych pociskami naddźwiękowymi;
  • Ograniczenie eksportu gazu i ropy do Europy do poziomu minimum uzgodnień kontraktowych. O ile Rosja może przenieść nadwyżkę swoich surowców energetycznych do Chin, o tyle w dłuższej perspektywie Europa musiałaby polegać na drogim amerykańskim LNG. Koszty tego przedsięwzięcie uwzględnione zostały w ostatnich drastycznych podwyżkach cen gazu i energii w ogóle;
  • Rosjanie zwiększą swoją obecność militarną na wschodzie Ukrainy. Pretekstem do tego będzie ochrona ludności etnicznie rosyjskiej we wschodnim Donbasie, oraz w regionie Doniecka i Ługańska. Najpierw przeprowadzą tam referendum, podobne do tego na Krymie, a jeśli zdecydowana większość głosujących wypowie się po ich myśli (a to oni będą przecież liczyć głosy), włączą te regiony w granice Rosji.
  • Kolejnym krokiem będzie błyskawiczne uderzenia militarne aż do granic Ukrainy i silnie ufortyfikowany mur zapewniający, aby Donbas, podobnie jak i Krym, stał się częścią Rosji. Jeśli Ukraina się postawi, dostanie lanie. Jak wtedy zareaguje NATO? Wyśle swoje wojska na Ukrainę? Wątpię. Jeśli nawet to uczyni, wybuchnie wojna, którą NATO przegra. Czy wobec tego Amerykanie zdobędą się na atak? Obserwatorzy są zdania, że nie, jeśli jednak się mylą, można przewidywać najgorsze;
  • W każdym razie Rosja robi wystarczająco dużo, aby obudzić amerykańską elitę polityczną z powagi aktualnej sytuacji na świecie. Dopiero wtedy odbędą się właściwe negocjacje. Ryzykiem dla rynków finansowych jest to, że ruchy Rosji mogą nastąpić bardzo szybko, chyba że Ameryka zdecyduje się usiąść do poważnych negocjacji, co jest mało prawdopodobne w roku wyborów śródokresowych.
  • Rosjanie mają świadomość tego, że USA się rozpada i wykorzystają każdy przejaw słabości dla własnych celów. Podobnie jak Atilla naciskał na upadające Imperium Rzymskie, tak i oni będą bezwzględni w swoich naciskach na USA, tym bardziej, że trudno spodziewać się oporu ze strony narodu amerykańskiego, który po kryzysie z 2020 roku jest bierny, biedny i coraz bardziej bezbronny. Konsekwencje takiego stanu rzeczy są przewidywalne…

cdn.

opr. jb

[1] Były ambasador USA w Rosji, a także zastępca sekretarza generalnego NATO.

 

Tags: Atylla, Baker, Gorbaczow, NATO, okup, Rosja

Related Posts

Previous Post Next Post

Comments

    • Krzysztof
    • 17 stycznia 2022
    Odpowiedz

    Natrafiłem ostatnio na Protokoły Mędrców Syjonu.

    Nigdy wcześniej o tym nie słyszałem a jest to bardzo ciekawa publikacja. Choć oficjalnie została uznana za fałszerstwo to jednak znając realia otaczającego nas świata najprawdopodobniej jest zupełnie na odwrót. Deep State to syjoniści, w większości pochodzenia żydowskiego. Ich główną cechą jest cyniczna i bezczelna przewrotność. Każdy chyba dostrzega ją na co dzień. Tak łatwo jej ulegamy, ponieważ wyznajemy inny system wartości: uczciwość, prawość.
    Protokoły na które natrafiłem są z bardzo ciekawym wstępem historycznym. Wspomniany jest tam W. Putin, który dla tychże właśnie żydów miał się okazać:
    „(…) wielką niespodzianką, rosyjskim patriotą nie kłaniającym się żydostwu, a wręcz przeciwnie: wypominał rabinom publicznie zbrodnie komunizmu, wpakował do kryminału oszusta i zbrodniarza Chodorkowskiego oraz wygnał z Rosji sporą część mafii żydowskiej wraz z oligarchami, którzy nie zechcieli mu się podporządkować, aby działać dla dobra Rosji.”

    W związku z powyższym zastanawiam się, czy analizując sytuację geopolityczną nie należałoby brać pod uwagę motywów jakimi kierują się na przestrzeni setek lat owi syjonistyczni żydzi. Polskojęzyczny, bo inaczej chyba nazwać go nie można, prezydent A. Duda nie raz uświadomił już nas Polaków, że „tu jest Polin”, oraz że „w każdym z nas płynie krew żydowska”. W Internecie można znaleźć listy polskich polityków pochodzenia żydowskiego. Myślę, że jest to wiedza, której choć daleko do ekonomii to trzeba ją brać pod uwagę.

    Tego typu wiedzę dopiero teraz 'odkrywam’, myślę że jeszcze sporo przede mną aby wszystko połączyć w logiczną całość. Pan Panie Janku nigdy jednak tego tematu nie poruszał stąd jestem ciekaw Pańskiego zdania.

    Przesyłam również link do Protokołów ze wstępem historycznym:
    http://noweateny.pl/protocols/protokoly_2020.pdf

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.

0 shares