Jak w szwajcarskim banku. O kredytach frankowych.

Mimo iż poniższy tekst zawiera szereg błędnych tez i uproszczeń, zdecydowaliśmy się na jego publikację, gdyż w części  dotyczącej banków (szwajcarskich i polskich) zawiera szereg interesujących tez, które rzucają więcej światła na problem tzw. kredytów frankowych.

Wkrótce przedstawimy na łamach bloga obszerną  polemikę z Autorem tekstu.

Jan M Fijor

Super lichwiarz XXI wieku!

                1.Najbardziej istotną cechą gospodarki rynkowej jest jej wysoka konkurencyjność. Konkurencja dominuje na wszystkich rynkach: towarowym, pracy, kapitałowym oraz pieniężnym. Głównymi narzędziami konkurencji są ceny, których poziom na wolnym rynku jest określany jako efekt stosunku wartościowego popytu do wartościowej podaży. W warunkach gospodarki bezpieniężnej, w której panuje tzw. barterowa wymiana, dobra określonego rodzaju wymieniane są bezpośrednio na dobra innego rodzaju bez pośrednictwa pieniądza. Wtedy ceną ich wymiany jest po prostu stosunek ilościowy, w jakim określona ilość jednego dobra jest wymieniana na  określoną ilość innego dobra. W warunkach gospodarki pieniężnej cena każdego dobra wyrażona w jednostkach pieniężnych jest miarą jego wartości wymiennej określonej w stosunku wymiennym tego dobra na określoną ilość uniwersalnego towaru, jakim jest pieniądz.

                Podstawowym prawem ekonomii jest prawo popytu i podaży, na którym opiera się i jest zbudowany cały gmach tej nauki. Prawo to mówi, że ceny dóbr, czyli ich stosunki wymienne  na rynku kształtują się w warunkach równowagi na poziomie ich społecznych kosztów wytwarzania oraz zmieniają  proporcjonalnie do  ilościowego popytu na nie oraz odwrotnie proporcjonalnie do ich podaży. Pierwszy człon definicji dotyczy zarówno gospodarki stacjonarnej, w której nie ma wzrostu, w której rozmiary produkcji i sprzedaży towarów w kolejnych następujących po sobie okresach kształtują się na stałym, niezmieniającym się poziomie jak i gospodarki dynamicznej, która znajduje się w fazie zrównoważonego wzrostu, która charakteryzuje się tym, że wszystkie jej parametry wzrostu zmieniają się w jednakowym tempie, czyli zatrudnienie, wydajność pracy, dochód, konsumpcja, inwestycje w jednakowym tempie r. Oczywiście, jest to idealny przypadek, teoretyczna abstrakcja, która w realnej gospodarce nie występuje. Wzrost w gospodarce realnej charakteryzuje się tym, że poszczególne jego parametry zmieniają się w różnych tempach.

Wolny rynek jest areną, na której dochodzi do ostatecznej konfrontacji i wzajemnego dostosowania do siebie różnych parametrów poszczególnych czynników wzrostu. Wiodącymi parametrami dostosowywania do siebie zmian czynników wzrostu są poziomy cen oferowanych na rynku towarów i kierunki ich zmian. Dla gospodarki znajdującej się w fazie  wzrostu tzw. prawo równowagi ogólnej jest narzędziem dla ukierunkowywania polityki gospodarczej poprzez jej oddziaływanie na różne czynniki wzrostu w taki sposób, aby wzrost dokonywał się w sposób zrównoważony, bez zaburzeń koniunkturalnych oraz na optymalnym dla danej gospodarki tempie wzrostu. Jak dotąd nauce ekonomii nie udało się rozpoznać czynniki, które określają optymalne parametry wzrostu, jeśli chodzi o jego poziom. Niemniej prawo takie istniej, bo gdy wysokość wzrostu zaczyna przekraczać ten poziom, to występują zaburzenia, które unicestwiają jakikolwiek wzrost. Póki nauka nie odkryje tego prawa, działające podmioty gospodarcze muszą i będą dalej kierować się w swoich działaniach doraźnymi, krótkoterminowymi celami, czyli realizowanymi dochodami i zyskami. W tym kontekście cena zawsze była i nadal jest najważniejszym parametrem w konkurowaniu z innymi podmiotami gospodarczymi. Na rynku towarowym konkuruje się przede wszystkim ceną sprzedaży. Każda próba administracyjnego regulowania tej ceny jest zaburzaniem prawa konkurencji oraz ukierunkowywania popytu oraz produkcji i podaży towarów na nieracjonalne efekty z punktu widzenia ogólnych zasad efektywnego gospodarowania. Należy więc postawić pytanie, jakimi celami kierują się ci, którzy nie respektują zasady efektywnego gospodarowania? Po prostu działają oni w interesie wąskich uprzywilejowanych grup, którym pomagają bogacić się kosztem ogółu za cenę obniżenia ogólnej efektywności gospodarowania.

                2.Prawa ekonomii są nie tylko determinantami, ale te rozpoznane przez naukę mogą być i są skutecznymi narzędziami ludzkiego działania. Wszystko jednak zależy od tego, kto i w czyim interesie narzędziami tymi się posługuje. Są liczne przykłady i dowody na to, że wiele prawidłowości odkrytych przez naukę ekonomii było i nadal jest wykorzystywane w interesie wąskich grup pilnujących swych przywilejów. Okazuje się, że z niesymetrycznym traktowaniem pod tym względem  spotykają się nie tylko ludzie utrzymujący się z pracy w krajach rozwijających się, ale również w krajach wysoko rozwiniętych. Mechanizm tej asymetrii jest często tak skomplikowany i zawiły, że niewielu poszkodowanych potrafi go rozpoznać, a jeszcze mniej znaleźć i uruchomić siły, aby mu się przeciwstawić. Np. od dawna już jest znane wykorzystywanie dumpingu dla rujnowania konkurencji i opanowywania rynków zagranicznych przez wielkie międzynarodowe korporacje dla podniesienia zysków ich udziałowców. Dumping charakteryzuje się tym, że najpierw, aby wyeliminować konkurenta, sprzedaje się na danym rynku towary po cenach poniżej własnych kosztów produkcji, a potem gdy konkurent już zbankrutował i nie ma go na rynku, podnosi się ceny do jeszcze wyższego poziomu od tych cen, po których sprzedawał swoje towary wyeliminowany z rynku konkurent.

Ponieważ kraje, których rynki były zalewane podażą  towarów z dumpingu poczęły się bronić wprowadzaniem ustaw antydumpingowych, nieuczciwa konkurencja przeszła na wyższe piętro i poczęła stosować zaniżanie kursu własnej waluty w stosunku do waluty kraju, z towarami którego była prowadzona konkurencja. Ta forma konkurencji okazała się nawet bardziej skuteczna i efektywna, albowiem nie trzeba już było obniżać cen poszczególnych eksportowanych towarów poniżej kosztów ich produkcji i stosować dwa poziomy cen: niższe od kosztów produkcji dla towarów sprzedawanych w eksporcie oraz wyższe dla tych samych towarów sprzedawanych na rynku wewnętrznym, krajowym. Zaniżanie kursu  waluty eksportera w stosunku do waluty kraju, na rynek którego eksportowane są towary automatycznie rozszerza asortyment eksportowego wywozu. Im bardziej jest zaniżony kurs waluty kraju eksportera w stosunku do waluty kraju importera, tym  więcej cen eksportowanych towarów jest konkurencyjnych/niższych na rynku importera w stosunku kosztów i cen oferowanych przez jego miejscowych producentów.

Powyższy mechanizm uzyskiwania przewagi konkurencyjności dotyczy nie tylko eksportu towarowego ale i eksportu kapitału, zwłaszcza tego najbardziej płynnego, jakim jest kapitał pieniężny. Na zagraniczne inwestycje bezpośrednie, czyli na kapitał inwestowany w środki trwałe zwłaszcza  w przedsiębiorstwach, istnieje duży popyt na rynkach światowych. Z reguły  popyt  ten jest wyższy od podaży. Odwrotnie kształtują się relacje pomiędzy popytem i podażą w zakresie kapitału portfelowego, w tym pieniężnego. Przeważa podaż. Stąd konkurencja na rynku pieniężnym jest wyjątkowo ostra. Inwestorzy portfelowi nie gardzą żadna okazją, żeby zarobić i to jak najwięcej; stosują wszelkie możliwe chwyty, aby zrealizować szybko i najwyższe zyski.

Ceną użytkowania pożyczonego kapitału jest płacona oprocentowanie według rynkowej stopy procentowej. Ale tak tylko było w warunkach obiegu pieniądza kruszcowego. W warunkach pieniądza nietowarowego, kreowanego kredytowo, wachlarz instrumentów  wyceny kapitału został rozszerzony o kurs walutowy w podobny sposób, jak w przypadku cen eksportowanych towarów. Czyli cena użytkowania eksportowanego za granicę kapitału jest określona przez dwa główne parametry: stopę procentową oraz kurs waluty eksportowanej w stosunku do waluty kraju importującego kapitał. Co to znaczy? Przy obiegu pieniądza nietowarowego kapitał pieniężny nie może leżeć bezczynnie, nie krążyć, bo nawet przy niewielkiej inflacji traci na realnej wartości. Musi być w nieustannym ruchu, musi być inwestowany i przynosić dochód o stopie nie niższej od stopy wzrostu inflacji. Jeżeli ze względu na poziom dokonującej się inflacji nie da się dalej konkurować na rynku pieniężnym obniżaniem stopy procentowej, to można i trzeba jeszcze sięgnąć do innego instrumentu, jakim jest zamanipulowanie kursem walutowym.

        3.Właśnie do takiego instrumentu,zamanipulowania kursem walutowym, sięgnął  Szwajcarski Bank Centralny, aby zainwestować szwajcarskie nadwyżki kapitałowe za granicą , w tym w Polsce. Na skutek obniżenia i przewartościowania kursu franka w stosunku do innych walut, szwajcarskie banki komercyjne mogły odtąd swoje nadwyżki kapitałów płynnych eksportować za granicę zwłaszcza do krajów o gospodarkach wschodzących i tam je w sposób wysoce konkurencyjny inwestować, a równolegle realizować wielokrotnie wyższą stopę zwrotu aniżeli od jakichkolwiek inwestycji portfelowych we własnym kraju i innych wysoko rozwiniętych krajach. Oto, jak można skutecznie w interesie deponentów posługiwać się i  wykorzystywać narzędzia, jakimi są prawa ekonomii, gdy wśród zawierających umowę kontrahentów, jedna strona je doskonale zna, a druga nie orientuje się, że warunki umowy są rzekomo determinowane przez czynniki obiektywne, czego w ogóle nie ujawnia się w umowie.

Klasycznym przykładem nieuczciwej konkurencji wykorzystywanej dla realizacji lichwiarskich zysków były udzielane w Polsce w latach 2004 – 2008 tzw. kredyty frankowe. Były to faktycznie kredyty udzielane w walucie polskiej, a jedynie denominowane we frankach. Cezary Stypułkowski prezes mBanku, zaangażowanego bardzo w udzielanie tych kredytów, w tekście „O nadużyciu abuzywności” („Polityka” nr 2/3093, 11.01-17.01.2017) stara się przekonać czytelników i udowodnić, że „Powinnością banków jest ochrona powierzonych nam depozytów, a nie promocja redukcji długu naszych kredytobiorców”. Pod mianem „ochrony depozytów” faktycznie zaś rozumie on dostarczanie depozytariuszom jak największych zysków od zdeponowanych kapitałów.

Twierdzi on, że w latach 2004-08 mBank udzielił kredytów hipotecznych na ok. 7 mld franków „finansując je zaciągniętymi zobowiązaniami zagranicznymi we frankach”. Stypułkowski pisząc to, bezczelnie kłamie. W żadnym wypadku jego bank nie udzielał żadnych  kredytów mieszkaniowych we frankach, a były to faktycznie kredyty udzielane wyłącznie w walucie polskiej, lecz tylko denominowane we frankach. Na czym polega perfidia takiej operacji wyjaśniłem w komentarzu do jego tekstu Odpowiedź bankowca (http://dyskusja.biz/finanse/odpowiedz-bankowca-55496). Jest to dłuższy komentarz zatytułowany: Czy „odpowiedź bankowca” jest rzetelna? (http://www.fijor.com/blog/2016/06/23/rzetelnosc-bankiera/) . Nie wiem dlaczego, komentarz ten został zablokowany i przeciętny czytelnik nie ma do niego dostępu? Powtórzę więc w skrócie, że kredyty mieszkaniowe  udzielane wówczas  przez mBank były tylko denominowane we frankach, a realnie kreowane  w złotych polskich w taki sposób, że aby  udzielić kredytu denominowanego w CHF a wypłacanego w złotych polskich np. w wysokości 200 000 zł, mBank musiał  najpierw wpłacić do NBP kwotę 3500 CHF. Owe 3500 CHF to rezerwa obowiązkowa, jaką musi mieć zdeponowaną w NBP każdy bank handlowy działający w Polsce, aby miał prawo na tej rezerwie wygenerować i wtłoczyć do obiegu 200 000 zł wykreowanych na bazie udzielonych w takiej wysokości kredytów. [Od 31 października 2003 r. do maja 2009 r stopa rezerwy obowiązkowej w NBP wynosiła 3,50% dla wszystkich rodzajów depozytów.( https://www.nbportal.pl/slownik/pozycje-slownika/stopa-rezerwy-obowiazkowej) . Przy kursie CHF/PLN = 1/2  i stopie rezerwy obowiązkowej 3,5%, wartość rezerwy obowiązkowej dla wygenerowania 200 000 zł depozytów wynosi: 200 000 PLNx1CHF/2PLNx0,035 = 3500CHF).

Cezary Stypułkowski twierdzi, że kiedy w kolejnych latach udzielania kredytów mieszkaniowych kurs franka do złotego obniżał się od 2,80 zł za 1 fr w 2004 r., 2,60 zł w 2005 r., 2,40 zł w 2006 r., 2,20 zł w 2007 r. i 2 zł w połowie 2008 r., to wszyscy cieszyli się z takich tanich kredytów i uważali wówczas,  że „pożyczanie w złotówkach było „dla naiwnych””. Nie powiedział tylko najważniejszego, że systematyczne obniżanie kursu franka wobec złotego nie było skutkiem kształtowania się stosunku podaży do popytu na franki, jaki występował  na światowym  rynku pieniężnym, a manipulacją kursu przez Szwajcarski Bank Centralny skierowaną m.in. na rynek polski, aby umieścić na nim jak najwięcej szwajcarskich kapitałów. Realne siły nabywcze franka i złotego w latach 2004 – 2008 kształtowały się w stosunku 1:4 i właśnie na takim poziomie powinien kształtować się  kurs między tymi walutami w owym okresie. Jednak przy takim kursie kredyty denominowane we frankach nie były wystarczająco konkurencyjne na polskim rynku. Aby powiększać na nie popyt, Szwajcarski Bank Centralny obniżał systematycznie kurs franka do złotego. Zmiany kursu franka nie były więc determinantą wolnych sił rynkowych a jak najbardziej autonomicznymi decyzjami szwajcarskiego banku. To, co zrobili szwajcarscy bankierzy z polskimi kredytobiorcami, można porównać do kupca, który mając trudności ze zbytem swego towaru oferuje i sprzedaje go na kredyt po głęboko obniżonej cenie w stosunku do cen rynkowych z odroczonym terminem płatności, ale gdy nadchodzi  termin płatności, żąda ceny wyższej,  jaka obowiązuje aktualnie na rynku, uzasadniając swoje żądanie prawami rynku! W okresie, kiedy frankowicze brali swoje kredyty, kurs walutowy był składnikiem ceny kontraktowej i dlatego po takiej cenie, czyli według takiego kursu powinny być te kredyty spłacane!

Stypułkowski twierdzi, że w okresie ok. pięciu lat (od 2004 – 2008) mBank na udzielanie kredytów mieszkaniowych zaciągnął zagraniczne zobowiązania we frankach na kwotę ok 7 mld CHF. Jeżeli przyjąć, że średni kurs  złotego do franka  w owym okresie wynosił 2,40, a stopa rezerw obowiązkowych wynosiła 3,5 proc., to wartość wygenerowanych i udzielonych przez mBank w polskich złotych kredytów wyniosła: (7 mld x 2,4):0,035 = 480 mld zł. Jest to wartość wykreowanego w Polsce kapitały przez mBank z własnego wkładu przeliczonego na złotówki po kursie 2,40 zł za jednego franka w kwocie 16,8 mld zł (7mld CHF x 2,4 PLN/CHF = 16,8 mld PLN). Czyli udzielając kredytów na polskim rynku pomnożył zaangażowany kapitał własny (7 mld CHF)  po kursie 2,40, tj. po cenie udzielania tych kredytów aż ponad 28-krotnie.  Ale to okazało się jeszcze za mało! Przecież można kurs w sposób woluntarystyczny podnieść aż do 4 złotych za 1 franka. Wtedy można z polskich kredytobiorców ściągnąć jeszcze większą kwotę kapitału, bo aż 800 mld PLN [(7mld CHF x 4 PLN/CHF):0,035] = 800 mld PLN, czyli 200 mld CHF.

Tymczasem Stypułkowski płacze: „W mBanku oceniamy, że powszechne zastosowanie proponowanego „rygorystycznego rozwiązania” oznaczałoby dla banków konieczność zapłacenia/skreślenia z aktywów około 140-150 mld zł. To mniej więcej styczniowa propozycja „prezydencka” razy dwa. Jeżeli skutki propozycji styczniowej były oceniane jako katastrofa finansowa, to proponowane „rozwiązanie rygorystyczne” byłoby superkatastrofą”.  Stypułkowskiego nie wzrusza, że oszukał polskich kredytobiorców i teraz zdziera z nich „skórę”. Martwi go tylko, że swym mocodawcom nie będzie mógł dać tego wszystkiego, na co tak bardzo liczyli, czyli nadzwyczajnie wysokich zysków, bo przecież, jak to wyżej wykazano własnego kapitału zaangażowali znikomo, bardzo mało! Powyżej przeprowadzony szacunek dotyczy tylko udzielonych kredytów i z tego tytułu wygenerowanego kapitału na polskim rynku przez mBank. Nie wiadomo mi, ile podobnych kredytów udzieliły inne banki. Sądzę, że Komisja Nadzoru Finansowego powinna dokonać wnikliwej kontroli we wszystkich bankach, które udzielały kredytów denominowanych w obcych walutach pod kątem, jakie na ten cel zaangażowały kapitały własne (w obcych walutach), ile (jakiej wartości) kredyty z tego wygenerowały oraz jakie zyski dotąd zrealizowały i realizują w stosunku do zaangażowanych kapitałów.

 

                4.Polski Sejm  dnia 16 kwietnia 1993 r. podjął Ustawę o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji (http://prawo.legeo.pl/prawo/ustawa-z-dnia-16-kwietnia-1993-r-o-zwalczaniu-nieuczciwej-konkurencji/rozdzial-2_czyny-nieuczciwej-konkurencji/?on=01.01.20100 . Według tej ustawy:  „Czynem nieuczciwej konkurencji jest takie oznaczenie towarów lub usług albo jego brak, które może wprowadzić klientów w błąd co do pochodzenia, ilości, jakości, składników, sposobu wykonania, przydatności, możliwości zastosowania, naprawy, konserwacji lub innych istotnych cech towarów albo usług, a także zatajenie ryzyka, jakie wiąże się z korzystaniem z nich. (Art. 10. 1.). Zaś Art. 14. ustęp 1. mówi, że „Czynem nieuczciwej konkurencji jest rozpowszechnianie nieprawdziwych lub wprowadzających w błąd wiadomości o stosowanych cenach;  sytuacji gospodarczej lub prawnej. W kolejnym Art. 15. ustęp 1. „Czynem nieuczciwej konkurencji jest utrudnianie innym przedsiębiorcom dostępu do rynku, w szczególności przez: 1) sprzedaż towarów lub usług poniżej kosztów ich wytworzenia lub świadczenia albo ich odprzedaż poniżej kosztów zakupu w celu eliminacji innych przedsiębiorców” a także „pobieranie innych niż marża handlowa opłat za przyjęcie towaru do sprzedaży”.  W Art. 16. ustęp 1. „Czynem nieuczciwej konkurencji w zakresie reklamy jest w szczególności: (…)  reklama wprowadzająca klienta w błąd i mogąca przez to wpłynąć na jego decyzję co do nabycia towaru lub usługi” oraz „Reklama umożliwiająca bezpośrednio lub pośrednio rozpoznanie konkurenta albo towarów lub usług oferowanych przez konkurenta, zwana dalej „reklamą porównawczą”,  „Reklama porównawcza związana z ofertą specjalną powinna, w zależności od jej warunków, jasno i jednoznacznie wskazywać datę wygaśnięcia tej oferty lub zawierać informację, że oferta jest ważna do czasu wyczerpania zapasu towarów bądź zaprzestania wykonywania usług, a jeżeli oferta specjalna jeszcze nie obowiązuje, powinna wskazywać również datę, od której specjalna cena lub inne szczególne warunki oferty będą obowiązywały”. Art. 18. ustęp 1. Komunikuje: „W razie dokonania czynu nieuczciwej konkurencji, przedsiębiorca, którego interes został zagrożony lub naruszony, może żądać: 1) zaniechania niedozwolonych działań; 2) usunięcia skutków niedozwolonych działań; … 4) naprawienia wyrządzonej szkody, na zasadach ogólnych; 5) wydania bezpodstawnie uzyskanych korzyści, na zasadach ogólnych; 6) zasądzenia odpowiedniej sumy pieniężnej na określony cel społeczny związany ze wspieraniem kultury polskiej lub ochroną dziedzictwa narodowego – jeżeli czyn nieuczciwej konkurencji był zawiniony.” (podkreślenie – LO).

Ustawa o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji z dnia16 kwietnia 1993 r.   jest wystarczającym instrumentem do domagania się od banków, aby respektowały spłaty kredytów, na warunkach których były udzielane, czyli po kursie złotego do franku w dniu zawierania umowy kredytowej.

Leon Orlikowski

Tags: bank, frank, kapitał, kredyty frankowe, lichwa, manipulacja, mbank, rynek, stopy procentowe, Stypułkowski, Szwajcaria

Related Posts

Previous Post Next Post

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.

0 shares