W dniu 16 marca br. – inżynier Jan Michał Małek – odszedł w wieku 93 lat. Był osiadłym w Kalifornii przedsiębiorcą, fundatorem wielu inicjatyw propagujących wolny rynek, filantropem, antysocjalistą. Uważał, że naturalnym fundamentem ładu gospodarczo-społecznego jest poszanowanie i ochrona własności prywatnej. Dlatego w jego światopoglądzie ważna była też religia chrześcijańska, która potępia kradzież jako grzech.
Jan Małek urodził się 18 maja 1928 r. w Piotrkowie Trybunalskim. Był absolwentem Wydziału Chemicznego Politechniki Warszawskiej. Po studiach przez kilka lat pracował w przemyśle farmaceutycznym. Nie godząc się na ustrój komunistyczny, w 1958 r. wyemigrował do Francji, a w 1967 r. – do USA, gdzie uzyskał kilka patentów. Jako przedsiębiorca działający na rynku nieruchomości dorobił się sporego majątku.
Mimo swojego bogactwa w życiu prywatnym był bardzo skromny i oszczędny. Prowadził niemal ascetyczny tryb życia. Na siebie wydawał tylko tyle, ile było to konieczne, a nawet mniej. Zatroskany losem Polski wolał finansować inicjatywy i organizacje, które promowały wolny rynek, własność prywatną, chrześcijańską myśl ekonomiczną, a potępiały lewicowe ideologie: marksizm, komunizm, socjalizm. Dlatego tłumaczył i wydawał książki, wspierał i działał w wielu organizacjach, finansował konferencje, fundował nagrody. Na przykład wraz ze Zbigniewem Zarywskim ufundował Literacką Nagrodę im. Józefa Mackiewicza, którą współfinansował przez ponad 20 lat. W 2021 r. za książkę Dogmat i tiara jej laureatem został Paweł Lisicki, redaktor naczelny „Do Rzeczy”.
Jan M. Małek założył też Polsko-Amerykańską Fundację Edukacji i Rozwoju Ekonomicznego, która zajmuje się edukacją ekonomiczną, propagowaniem wolności gospodarczej i związkami etyki z ekonomią, a także Polonia Institute, którego misją jest promocja i obrona interesów Polski w USA i na świecie. W 2016 r. za całokształt działalności dla dobra Polonii i Polski został odznaczony przez Prezydenta RP Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, a w 2018 r. został laureatem Nagrody im. Fryderyka Bastiata, przyznawanej przez Akademię Patriotów.
Tomasz Cukiernik
P.S. Nie potrafiłbym zgrabniej opisać postaci p. Jana Michała Małka, niż to uczynił Tomek. Pozwolę sobie jednak dopisać kilka zdań na temat p. Małka, chociażby z wdzięczności za jego wytrwałość, cierpliwość, konsekwencję i zwykłą ludzką pomoc.
Łudy ALIEN
Z panem Janem, zetknąłem się w 1999 roku w Hollywood, tak, w tym Hollywood w Kalifornii, na przyjęciu galowym z okazji Oskara dla polskiego operatora filmowego, Janusza Kamińskiego. Kiedy go zobaczyłem, przetarłem ze zdumienia oczy. Skąd do diaska pojawił się tutaj ten Woody Allen? Bo p. Jan był sobowtórem wielkiego reżysera. Mimo iż przyjęcie nosiło charakter Oskarowy – miało jednak charakter polonijny. Zorganizowała je p. Jola Czaderska – Hayek, nasza rodaczka i jednocześnie jurorka Amerykańskiej Akademii Filmowej i promotorka polskich gwiazd srebrnego ekranu. Mimo iż na kolacji zebrało się trochę hollywoodzkich gwiazd i to światowego formatu, Łudy, po tym jak już nas przedstawiła sobie p. Jola, pociągnął mnie dyskretnie w kąt i rozglądając się niepewnym wzrokiem, zapytał: – Co pan sądzi o lewicowych nastrojach w Hollywood? Ponieważ w owym czasie nie byłem jeszcze zbyt krytyczny wobec kina amerykańskiego, poza tym nie znałem człowieka, bąknąłem coś na temat fabryki snów i standardów wychowania młodego pokolenia i poszedłem coś przekąsić, zachęcając p. Jana, by udał się do suto zastawionego bufetu. – Niech pan zje, ja będę czekać na werandzie – powiedział i oddalił się do drzwi ogrodowych. Zjadłem, rzuciłem okiem na salę, ponieważ jednak nikogo znajomego nie dostrzegłem, wróciłem do Łudyego. – Nie jadam na mieście – powiedział – ale chętnie z panem porozmawiam. Nie znam tu nikogo innego, powiedział jakbyśmy się znali od lat. – Coś panu pokażę – szepnął tajemniczo, wyjmując ze starej skórzanej torby egzemplarz niewielkiej, żółtej książeczki, czy raczej broszury:
– A to pan zna? – spytał wręczając mi tandetnie wydaną książeczkę. Spodziewałem się jakiejś bibuły polonijnej, której w środowisku polonijnej nie brakowało, więc niechętnie, ale jednak wziąłem ją do ręki i czytam: Ludwig von Mises, Mentalność antykapitalistyczna, Wilno 1994. – Nie, nie znam – odpowiedziałem zgodnie z prawdą, więc bez entuzjazmu. – Niech pan to przeczyta, koniecznie, to szkoła austriacka. Jutro się spotkamy i pogadamy na ten temat. Wymieniliśmy numery telefonów, poklepał mnie po ramieniu, podziękowałem za lekturę i chwilę później zniknął mi z oczu.
Wstyd powiedzieć, ale nigdy wcześniej o Misesie nie słyszałem. Interesowałem się konserwatyzmem, nie cierpiałem Clintona, słuchałem Rusha Limbaugh, a nawet wydałem jego debiut książkowy „Właściwy porządek rzeczy”, ale termin „szkoła austriacka” brzmiał dla mnie jak „mantra Gayatri”. W drodze do hotelu otworzyłem książeczkę na pierwszej lepszej stronie i czytam”: Jeśli chcesz zdobyć majątek, próbuj zadowolić publiczność przez zaoferowanie jej czegoś tańszego, lub coś, co ona lubi (…)”. Mieszkałem już w Ameryce prawie 15 lat i nie raz myślałem o tym, co jest tajemnicą sukcesu…- Ten facet, jakże mu tam, Mises pisze to na co ja wpadłem dobre 10 lat temu. Czytałem książeczkę do 4 rano. Potem już nie mogłem zasnąć. Jeszcze słońce dobrze nie wzeszło, gdy zadzwoniłem do p. Małka. Była chyba 6.00. Nie spał. – Musimy się spotkać… podał mi adres, wziąłem autobus i pojechałem do Torrence.
Miałem już wtedy niewielkie wydawnictwo książkowe, ale wydawałem pozycje przypadkowe: wspomniany debiut Rusha Limbaugh, biografię koszykarza i skandalisty, Denisa Rodmana, „Pamiętniki” Emilie Schindler, żony Oskara Schindlera, przygotowywałem biografię Jana Pawła II. Każda z tych pozycja stawała się w Polsce bestsellerem – finansowo mnie to cieszyło, jednocześnie męczyło mnie to, że ta moja witryna nie ma określonego charakteru, profilu. – Panie, Janie – powiedziałem już w drzwiach, jeśli ten pański Mises i cała szkoła austriacka wygląda tak, jak ta książeczka – pokazałem na Mentalność antykapitalistyczną – to ja to będę wydawać. Tak oto Jan M Małek stał się ojcem chrzestnym Fijorr Publishing.
Spędziliśmy cały długi dzień na rozmowach o wolności, o książkach, o kapitalizmie i Austriakach. Odpowiadał mi o swoich biznesach i obiecał, że będzie kibicować Fijorr Publishing. Nie tylko kibicował, ale wiele mi pomagał. Na dobry początek otrzymałem od p. Jana w darze prawa autorskie do trzech niezwykłych książek, które z czasem stały się bestsellerami mojego wydawnictwa. Pierwsza z nich to Tajemnice kapitału Hernando de Soto, potem O głównej przyczynie rozwoju ludzkości Henry Weavera, wreszcie Ekonomię dla każdego (Basic Economics) Thomasa Sowella. Nie byli to ci prawda pełnej krwi Austriacy, ale już było blisko. W 2002 roku usiadłem do pierwszej austriackiej książki, jaką była Złoto, banku, ludzie Murraya N. Rothbarda, a potem już poszło…
Często dzwonił, wypytywał, cieszył się z każdego nowego tytułu. Jeszcze jesienią 2021 roku zadzwonił do mnie z LA z pytaniem, czy może zauważyłem, iż książka Helmuta Schoecka Zawiść sprzedaje się nieco lepiej. Udzielił wywiadu jakiemuś periodykowi katolickiemu i polecił tę pozycję. I rzeczywiście, sprzedało się ekstra kilkanaście egzemplarzy.
Tamten egzemplarz żółtej książeczki mam do dzisiaj na półce nad biurkiem. Sięgam po nią co kilka miesięcy. Dziękuję panie Janie. Będzie nam pana bardzo brakowało! RIP