Katarzyna Dębek
Paulina Kalińska (z lewej) i Joanna Trepka (fot. Jakub Pleśniarski)
Sześć lat temu Joanna Trepka i Paulina Kalińska stworzyły niszową markę obuwniczą. Loft37 pozwala klientkom personalizować buty, tak by odpowiadały im w każdym szczególe. Okazało się, że cały biznes pasuje do rynku jak ulał. Dziś założycielki wychodzą z niszy i w centrach handlowych konkurują ze znacznie większymi od siebie. Ale dla Joanny i Pauliny buty to za mało.
Joanna Trepka lubi chodzić na wysokich obcasach. Krok robi się wtedy pewniejszy, sylwetka automatycznie się prostuje. Ale ostatnio najczęściej dla wygody wybiera sportowe obuwie. Paulina Kalińska woli płaską podeszwę. Dla niej buty muszą się czymś wyróżniać. Szuka oryginałów. Podobają jej się odważne kolory i fasony. Ale choć ich preferencje się różnią, obie kupując buty, zawsze chciały coś zmieniać w dostępnych egzemplarzach. A to kolor, a to kształt noska, a to wysokość obcasa. Podobnie jak większość kobiet na zakupach. Wymyśliły więc firmę, która pozwala spełniać marzenia o modyfikacji, sprawia, że każda klientka staje się po trosze projektantką.
– Zawsze byłam fanką samochodów mini. Oni jako pierwsi mieli konfigurator do tworzenia różnych wersji jednego modelu. To była nasza inspiracja – tłumaczy Paulina Kalińska, współzałożycielka marki Loft37.
– Wiedziałyśmy, że na świecie coraz silniejszy jest trend związany z personalizacją, ale dopiero później usłyszałyśmy o istnieniu takich firm jak nasza za granicą – dodaje jej wspólniczka Joanna Trepka.
Zaledwie rok wcześniej powstała australijska firma Shoes of Prey sprzedająca online personalizowane buty, podobne rozwiązanie rok po debiucie Loft37 wprowadził też międzynarodowy gigant Nike ze swoim projektem Nike ID. Ale Paulina Kalińska i Joanna Trepka poszły o krok dalej – ich buty można nie tylko zamawiać w wielu różnych wersjach kolorystycznych, ale też podpisać własnym imieniem.
I przede wszystkim, w przeciwieństwie do szytych w Chinach butów zagranicznych firm, są wytwarzane lokalnie. – Wykorzystujemy polski potencjał produkcyjny. To ważna dla nas misja – zapewnia Joanna Trepka. Założycielki Loft37 poznały się pod koniec 2010 r. przez byłego narzeczonego Pauliny. Znają się więc niewiele dłużej, niż istnieje Loft37. Już na drugim spotkaniu zaczęły rozmawiać o wspólnym pomyśle na biznes. Pierwsze buty sprzedawały w lutym 2011 roku. Tempo od początku było zawrotne, dziewczyny do dziś je utrzymują.
– Zaczęłyśmy od produktu, nie miałyśmy planu ani tym bardziej biznesplanu. Zainwestowałyśmy głównie naszą wiedzę i pożyczone pieniądze – wspomina Joanna Trepka.
Z wykształcenia prawniczka, w rodzinie ma obuwnicze tradycje. W Częstochowie, skąd pochodzi, jej rodzice prowadzą niewielki zakład produkcji butów. Opowiedziała o nim Paulinie, kiedy tylko się poznały. A ta, z zawodu projektantka wnętrz, przez wiele lat związana z magazynem „Elle Deco”, zaczęła fantazjować o tym, jak można by je zmieniać. Obie przyznają, że bez dostępu do bazy produkcyjnej rodziców Joanny byłoby o wiele trudniej. Pierwszą partię butów do sprzedaży dostały na kredyt z bardzo długim terminem płatności. Pięć modeli, w ramach których klientki mogły zmieniać kolory i materiały. Za drugą płaciły już jak każdy odbiorca. Według stawek rynkowych. Dziś ten jeden zakład nie wystarcza. W sumie współpracują z sześcioma. Loft37 potrzebuje 3 tys. par butów miesięcznie.
W tym roku przychody ze sprzedaży sięgną 14 mln złotych. – To jest historia z cyklu: to się nie mogło nie udać. Dziewczyny mają gust, znajomość rynku, świetną fabrykę i chęć robienia rzeczy, których jeszcze nie było. Plus wiedzę, jak sprawić, żeby absolutnie każdy but, nawet szpilka, był wygodny – mówi Antonina Samecka, założycielka marki odzieżowej Risk Made in Warsaw.
Jak to robią? Za wymyślanie nowych fasonów i kolekcji odpowiada Paulina. Potem wybiera kopyto i komponenty, a konstruktor robi model próbny. Ten rzadko jest idealny. Trzeba nanieść poprawki i dorobić spód, podeszwę. Nowe buty testują trzy modelki. Sprawdzają, czy but jest wygodny, obcas dobrze wyważony. Założycielki też często testują prototypy. Jeśli wszystko się zgadza, but trafia do produkcji. Najczęściej w trzech lub czterech wersjach kolorystycznych, ale każda klientka, jeśli tylko chce, może przez stronę internetową zaprojektować swój but w niemal nieograniczonej wersji kolorów i materiałów.
– Zdarzały się dobrze zarabiające panie, które zamiast jednej pary butów za 3 tys. zł wolały u nas kupić kilka par w różnych wersjach kolorystycznych – mówi Trepka.
Wykonywane częściowo ręcznie buty Loft37 nie należą do najtańszych. Średni rachunek latem to 550 zł, a zimą 650 złotych. Według założycielek to poziom cenowy Kazara, Gino Rossi czy Badury.
Przez pierwszy rok, żeby promować sklep internetowy, właścicielki często pojawiały się na targach modowych – Hush i Mustache. Miały szczęście. Trafiły na czas rosnącej popularności polskiej mody niezależnej. Ale nie chciały, jak wiele młodych marek, zatrzymać się na jednym butiku i sklepie internetowym. Miały większe aspiracje.
całość na: Forbes http://life.forbes.pl/loft37-personalizowane-buty-damskie,artykuly,209541,1,1.html#
Długo szukałam właśnie takiej marki jak Loft37, łączą wszystkie najlepsze cechy jakie powinny mieć wg mnie buty, czy to eleganckie czy na co dzień. Do tego są łatwo dostępne np. ze strony https://www.showroom.pl/marki/875,loft37
Nice trial, ale niech ci będzie. Popieram takie kobiety. Może kiedyś poznam panie osobiście?
ukłony