Z treści listów od Czytelników bloga wnioskuję, że przyczyną frustracji na tle materialnym nie jest pasywność, niechęć do działania, czy niewiara w siebie, lecz raczej nadmiar energii, niecierpliwość, podążanie za modami, oraz uparte dążenie do bliżej nieokreślonego celu. Postanowiłem więc wypunktować niektóre z działań, które uważam za jałowe, a więc takie, które prowadzą na manowce, najczęściej także są źródłem frustracji i strat. Oto lista najczęściej popełnianych błędów w tej materii. Zacznijmy od tych najważniejszych.
- Przekonanie że pieniądze przynoszą szczęście.
Tak uważa zdecydowana liczba osób, zwłaszcza ludzi młodych. O tym, że pieniądze nie zawsze przynoszą szczęście niech świadczą liczne depresje, a nawet samobójstwa wśród ludzi odnoszących wybitne sukcesy materialne. David Geffen – miliarder, producent filmowy i muzyczny dwukrotnie targał się na swe życie. Na szczęście, nie tak skutecznie, jak Janis Joplin, którą Geffen wylansował, czy
Kurt Cobain z Nirvany, który też był jego odkryciem. Osób zamożnych, którym nie chciało się żyć w szczycie swych finansowych sukcesów, jest więcej: Ernest Hemingway – pisarz, noblista, jeden z najlepiej zarabiających ludzi pióra; Marylin Monroe – gwiazda filmowa, jedna z największych w swoich czasach, role Oskarowe, brylanty, sława; Adolph Mercle – jeden z najbogatszych ludzi w Niemczech, George Eastman, ten od Eastman Kodak, największy producent taśm filmowych; Jerzy Kosiński – amerykański pisarz, scenarzysta filmowy, nowojorski playboy; Alan Garcia – dwukrotny prezydent Peru, jeden z najbogatszych Latynosów, czy Robin Williams, jeden z najbardziej rozpoznawalnych komików – miał na koncie ponad 100 filmów, laureat Oskara.
Wspomniany Geffen powiedział w jednym z wywiadów, że pieniądze są ważne dla kogoś, kto ich nie ma. I tak jest ze wszystkim, i u wszystkich. Marzysz o wysokich zarobkach, flipach, wolności finansowej, emigrujesz do Norwegii czy Dubaju, zarabiasz naprawdę dużo jak na swoje dotychczasowe warunki, i co? Zaczynasz cenić coś innego; wspominasz pierog u babci, albo żagle na Mazurach.
Gdy już masz pieniądze, zaczyna cię interesować coś innego. Polityka, miłość, władza, łatwe kobiety, szybkie samochody…Wpadasz najpierw w pychę, potem w chandrę, masz depresję, nic cię nie cieszy, sięgasz po kielicha, albo nawet głębiej. Tracisz sens życia, tracisz radość z tego, o co dotąd walczyłeś. Każdego to kiedyś dotyka, zwłaszcza gdy skupia się na pieniądzach, a nie na celu ich posiadania, czy nawet celu życia.
Nie ma na to jednej recepty. Ja w takich chwilach zwątpienia brałem się do roboty, szukałem okazji do zrobienia czegoś ważnego, pożytecznego, przyjemnego. Coś, co by mi przyniosło radość i satysfakcję. Dzieło jest ważniejsze od nagrody, jaką nam ono przynosi. Trzeba trzymać się prawdy, robić rachunek sumienia, wynagrodzić popełnione grzechy i potknięcia, pomodlić się i być człowiekiem wolnym. Wartości, zasady pomagają pokonać zwątpienie. Patrz: Rozmowy z Arturem (https://milionerstwo.pl/2531-2/). Można wtedy zaczynać od nowa, bo łapanie króliczka jest w przekonaniu większości ludzi sukcesu przyjemniejsze niż złapanie go. Innymi słowy, same pieniądze szczęścia nie dają, ale umiejętne ich wykorzystanie może uczynić nasze życie pożytecznym, spełnionym, przyjemnym i szczęśliwym.
Z powyższym błędem wiążę się kolejny, mianowicie
II. Mylenie wysokich dochodów z bogactwem.
Nie ten bogaty, kto dużo zarabia, lecz ten, kto dużo posiada. Żeby posiadać, trzeba żyć skromnie. Nawet ktoś, kto dużo zarabia może popaść w nędzę. Nie ma takiego majątku, którego nie dałoby się roztrwonić. Życie ponad stan to pierwszy krok do upadku. Zaczynasz gonić swój ogon; piękna posiadłość, lamborghini, wytworna konsumpcja. Żyjesz na pokaz, szpanujesz, a szpan kosztuje. Zamiast pocieszyć się nowym cackiem, musisz więcej pracować, więcej zarabiać, więcej wydawać. Stajesz się niewolnikiem swego sukcesu.
Dlatego ludzie naprawdę bogaci żyją skromnie, bo tylko skromne życie przynosi sukces. Nie zrozumcie mnie źle; skromne, nie znaczy biednie. Chodzi o to, żeby konsumpcja, wystawny styl bycia nie zawładnęły nami i nie stały się jedyną cechą, z której będziemy znani.
Człowiek bogaty wydaje ok. 15 – 20 procent tego na co go stać. A stać go na wiele, ale on bardziej ceni wolność niż przymus konsumowania i to najczęściej na pokaz. Ludzie bogaci są znacznie szczęśliwsi, niż ci, którzy dużo zarabiają i jeszcze więcej konsumują. Polecam dewizę mojego nieżyjącego już znajomego i mentora, uczonego i biznesmena, Felixa Zandmana, który często przestrzegał, że łatwiej okiełznać zachciankę niż ją zaspokoić.
Nie musimy mieć wszystkiego, co nam życie daje, nawet jeśli nas na to stać.
III. Zbyt wcześnie kupiony własny dom.
Jedną z najczęstszych katastrof finansowych są skutki zbyt wcześnie kupionego domu. Tym bardziej, że gros pierwszych domów kupujemy na kredyt. Pożyczka nawet na zero procent ma to do siebie, że trzeba ją spłacić. Tym bardziej w Polsce, gdzie banki cieszą się pozycją quasi monopolisty i mogą zmieniać warunki kredytu kiedy tylko chcą.
Jeśli nie czujesz się naprawdę pewnie i nie masz co najmniej 30 procent wpłaty na swój pierwszy dom, to go nie kupuj. Wynajmij mieszkanie, i w oczekiwaniu na okazję, buduj swoją niezależność chociażby poprzez inwestowanie w papiery wartościowe, stworzenie biznesu, czy zainwestowanie w działania przynoszące zysk, w tym wzbogacające twój kapitał. To, że wszyscy znajomi mają swój dom, nie znaczy, że i ty masz go już mieć.
Moda kosztuje. Gros posiadaczy pierwszego domu kupuje go w czasie, gdy raczej należy domy sprzedawać, a sprzedaje wtedy, gdy jest dobry czas, ale do kupowania. To spostrzeżenie odnosi się szczególnie do czasów w których żyjemy, do sztucznie napędzanej koniunktury i prosperity na pokaz.
Cdn.
Jan M Fijor
milionerstwo.pl
Sama prawda Janku!
Świetny artykuł, przypomniał mi się taki cytat:
„Ludzie kupują rzeczy, których nie potrzebują, za pieniądze, których nie mają, by zaimponować ludziom, których nie lubią”. [Howard Dayton]
Świetny artykuł, jednak z ostatnim punktem nie do końca się zgadzam, a nawet pokusiłbym się o stwierdzenie, że nawet lepiej jak najszybciej kupić mieszkanie (oczywiście przy zachowaniu zdrowego rozsądku i rozpoznania sytuacji na rynku) gdy w grę wchodzi kredyt.
Teraz z perspektywy czasu widzę, że gdybym 7 lat temu od razu wziął kredyt na mieszkanie, to już bym spłacił połowę, a tak płaciłem same „odsetki” wynajmującym…
Nie sugeruję, że to najlepszy pomysł, ale akurat zakup domu/mieszkania/lokum to temat, który można rozpatrywać na setki sposobów i tak naprawdę zawszę z czasem, po przemyśleniu decyzji, pewnie byśmy podjęli inną, bogatsi o nowe doświadczenia.
Myślę, że w Polsce większość ludzi kupuje mieszkania/domy bardziej z silnej potrzeby posiadania jakiegoś lokum na własność, niż z powodu mody, czy szukania poklasku wśród znajomych, jednak to tylko moje subiektywne odczucia.
Czekam na dalsze wpisy tego typu!
Pozdrawiam Panie Janku
Potwierdza pan stare powiedzenie, że najłatwiej jest przewidywać przeszłość.
7 lat temu pan nie kupił, bo wtedy mało kto kupował. I właśnie o tym była
ta przestroga. Kupujemy dlatego, że wszyscy kupują i to przeważnie jest źle.
Pisząc ten tekst myślałem o tych, którzy własnie kupują za wszelką cenę, żeby mieć.
Tymczasem w życiu okazuje się, że często istnieją lepsze alternatywy niż kupno domu.
Trzeba wszystko spokojnie rozważyć, policzyć i podjąć najlepszą dla siebie decyzję.
Naprawdę, dopiero po latach okaże się, co wymyśliliśmy dobrze, a co źle.
Posiadanie na własność to też moda na poczucie bezpieczeństwo, podczas gdy od bezpieczeństwa
korzystniejsze bywa ryzyko. Dopóki oprocentowanie kredytów jest niskie, tego jeszcze nie widać,
ryzyko jest bowiem niskie, ale gdy gospodarka/rynek zaczną się chwiać i kruszyć, wtedy
zmienimy perspektywę. w każdym razie, życzę Państwu, abyście podejmowali prawidłowe decyzje i
wszystko wam się udawało. Powodzenia!
trzeba to „bic do glowy” mlodym 🙂
No, więc wbijam, ale zmusić do respektowania nie jestem w stanie.