Jest to fragment znakomitej książki autorstwa Rahima Taghizadegana
zatytułowanej Szkoła austriacka – praktyka inwestowania, która ukaże się wkrótce nakładem Fijorr Publishing.
(…) W czasach napompowanej gospodarki cała uwaga skupia się na
spekulacji. Dziś wielu postrzega inwestycje po prostu jako zakup
odpowiednich instrumentów finansowych w celu ich odsprzedaży
po wyższej cenie. Spekulacja tym się różni od inwestycji, że dąży do
zysku wynikającego ze zmiany cen, a nie do zwrotu z kapitału.
W przeciwieństwie do tego, co się ostatnio sugeruje, w spekulacji
jako takiej nie ma nic niewłaściwego czy szkodliwego. Szkoła
austriacka należy do tych nielicznych tradycji gospodarczych, które
doceniają i bronią spekulacji: wszystkie działania są niepewne, a więc
z konieczności spekulacyjne. Skuteczni spekulanci wyrównują różnice
cenowe poprzez arbitraż, i przyczyniają się do lepszej dystrybucji
rozproszonej wiedzy w gospodarce poprzez odkrywanie błędów. Fakt,
że spekulacja stała się tak bardzo wszechobecna i przyciąga na giełdę
szerokie masy, nie jest rezultatem niemoralnych pokus, ale sztucznego
wzdymania wszystkich cen aktywów. Proces ten, uruchamiany
poprzez ekspansję środków fiducjarnych, przypomina piramidę finansową:
aktywów nie kupuje się w związku z przynoszonymi przez
nie produktywnymi zyskami, ale w nadziei znalezienia jeszcze większych
idiotów, którzy kupią je jeszcze drożej.
Spekulacja przy użyciu własnych środków jest ważną i zaszczytną
działalnością, o ile podchodzi się do niej w sposób poważny. Poważna
spekulacja polega na próbie wykrycia błędów na rynkach.
Masowe kupowanie po uzyskaniu „informacji” z mediów może
zadziałać jedynie przez przypadek. To jak loteria, której warunki zostały
absurdalnie wypaczone na korzyść banku. Kto kupiłby los
za 100 000 $, przy głównej wygranej 1 000 000 $ (licząc na dziesięciokrotne
pomnożenie swojego wkładu, co zdarzałoby się niezwykle
rzadko)? Sztuczne środowisko nieustannej dewaluacji, czyli wciąż
powtarzających się eksplozji cen, wiedzie ku „kasynu kapitalizmu”,
które ma stosunkowo niewiele wspólnego z kapitałem.
Spekulacja spełnia swe sensowne ekonomicznie funkcje i przynosi
zyski spekulantom, kiedy wiąże się ze specjalną wiedzą, doświadczeniem,
intuicją i talentem – tak jak w wypadku każdego innego zawodu.
Naiwnością jest wierzyć, że można odnaleźć drogę na skróty
poprzez porady inwestycyjne. We współczesnym zalewie informacji
niewątpliwie można znaleźć więcej „wskazówek” niż trzeba, ale w spekulacji
chodzi o poprawne decyzje w odniesieniu do terminu kupna
i sprzedaży. Potencjalne zyski kapitałowe są skorelowane z ryzykiem:
gdyby rosnący trend był pewny, przyszłe wyższe ceny zostałyby już
przecież w pełni zdyskontowane, oprócz niewielkiego wpływu, jaki
na proces ten wywarłoby środowisko niskich stóp procentowych.
Wykorzystanie ciężko zarobionych pieniędzy do spekulacji na
wielką skalę w ramach hobby graniczy z umyślnym niedbalstwem.
Jednakże, w tym kontekście, postępowanie takie jest powodowane
nie tylko chciwością, ale też histerią związaną z presją powstałą w wyniku
spadku wartości pieniądza. Rzeczywiście, dziś nawet gromadzenie
przypomina spekulację. Różnica tkwi jedynie w intencji. Spekulacja
wymaga ciągłego śledzenia cen, aby nie przegapić dobrych
okazji. Gromadzenie polega na długoterminowej akumulacji i konstruktywnym
inwestowaniu, przy czym oba rodzaje aktywności wymagają,
o ile to możliwe, ignorowania aktualnych cen nominalnych
i dużej samokontroli.
Jednak niewielki stopień spekulacji również może stanowić zabezpieczenie,
niewielką dodatkową polisę ubezpieczeniową dla
swych skarbów i kapitału. Laicy będą chętnie korzystali z funduszy
inwestycyjnych, jednak niezbędne jest aktywne zarządzanie. Jeśli
ktoś ma inne powołanie, podjęty przez niego wysiłek co do zasady
będzie nieproporcjonalny do osiąganego zysku. Czas potrzebny do
inwestowania w rynki można z reguły zainwestować lepiej i bardziej
zyskownie, przyglądając się własnemu przedsiębiorstwu.
Dla przeciętnego oszczędzającego spekulację czyni interesującą
jedna z jej głównych funkcji: jej wartość edukacyjna. Uczestnictwo
w rynku może okazać się bardzo pouczające, jednak tylko wtedy, gdy
ktoś nie da się ponieść nadmiernemu zaufaniu opartemu na krótkoterminowych
doświadczeniach, ale podchodzi do rynków z wielką pokorą.
Próby bycia mądrzejszym niż rynek rzadko się udają. Jednakże,
przyłożenie do rynków swojej miary może dać wyobrażenie o skali
zmienności naszych czasów, a niektórym pozwoli odkryć w sobie niezwykły
talent i nowe powołanie. Dla celów czysto pedagogicznych
są dostępne liczne bezpłatne symulacje, czyli wirtualne rachunki papierów
wartościowych. Jednak przedsięwzięcia, które nie wiążą się ani
z bólem, ani z zyskiem, rzadko brane są wystarczająco poważnie i powodują
różne zachowania. W najgorszym przypadku, gry takie mogą
dokarmiać nadętą pewność siebie, która zachęca do podejmowania ryzyka
w realnym świecie, z fatalnymi tego skutkami. Tak więc, jeśli ktoś
naprawdę chce się zakładać, powinien przeznaczyć na ten cel pewną
ograniczoną ilość kapitału spekulacyjnego. Spekulacje nie mogą zająć
miejsca oszczędzania i inwestowania, ale powinny być finansowane
z budżetu konsumpcyjnego. Wszakże nawet dobrze dobrane dobra
konsumpcyjne mogą później osiągnąć wyższe ceny sprzedaży, jeśli
komuś uda się trafić w dobry moment. Jednak w większości przypadków
wyższe ceny nominalne stanowią konsekwencję dewaluacji.
W inflacyjnym środowisku szczególnie dobre okazje stoją przed
inwestorami przeczuwającymi szum, zanim się on pojawi. Takie
zamieszania są prawdopodobne w sektorach, które stanowią część
„wielkich narracji”. Tęsknota za takimi „narracjami” jest szczególnie
wyraźna w epoce postmodernizmu. To narracje, które łączą obecne
nastroje z obietnicami dotyczącymi przyszłości. Aktualnie, do szczególnie
dominujących nastrojów należą: obawa przed niedostatkiem
(zubożenie), samotność, brak orientacji, przeciążenie informacyjne,
pustka i brak sensu, nieczyste sumienie, dysonans poznawczy między
rzeczywistością a poprawnością polityczną. Technologie i produkty,
które pozwalają na narracje odpowiadające na te problemy i potrzeby,
są predestynowane do zyskania rozgłosu. Rozgłos jednak nie
odnosi się do rzeczywistej przydatności danego produktu lub usługi,
ale do podatności narracji na rozpowszechnianie.
Dwa konkretne przykłady: niedawno rozgłos inwestycyjny towarzyszył
branży drukarek trójwymiarowych. Drukarki te wiążą się
z utopią końca rzadkości, zaliczającą się do popularnych współcześnie
mitów (jak w serialu Star Trek). Oprócz uproszczenia produkcji
prototypów, drukarki 3D tak naprawdę nic nie wnoszą do sprawy
znoszenia rzadkości, ponieważ drukowane produkty z reguły są
droższe (czyli wymagają wykorzystania większej ilości środków) niż
elementy produkowane masowo poprzez formowanie wtryskowe lub
za pomocą innych metod. W porównaniu do części produkowanych
masowo, części „wydrukowane” oferują jedynie coraz bardziej zindywidualizowaną
zmienność form, ale nie jakościową przewagę.
Drugi przykład dotyczy rozgłosu korporacyjnego: przedsiębiorca
płci żeńskiej zaproponował konstrukcyjne zabawki dla dziewczynek,
które pod względem barw i motywów przypominały typowe zabawki
dla dziewczynek. Sam produkt prezentował skandaliczny stosunek
ceny do jakości, a cała koncepcja była absurdalna. Jednak media
ochoczo rzuciły się na tę narrację, a mianowicie, że różnice między
płciami, które są postrzegane negatywnie, mogą zostać zrekompensowane
za pomocą zabawek. Rezultatem był wysoki wolumen zleceń.
Coraz więcej formacji gospodarczych kieruje się taką krótkowzrocznością:
przekładając uwagę środków masowego przekazu na sprzedaż,
a tym samym przyciągając kapitał podwyższonego ryzyka. Spekulanci,
którzy dostrzegają wzorce takich baniek, z pewnością mogą
osiągać krótkoterminowe zyski. Jednakże okresy koncentracji, a wraz
z nimi długość cykli tego typu przedsięwzięć nieustannie spada.
Niemniej jednak, można z tego wywieść jedną radę dla inwestorów:
nie lekceważ znaczenia narracji, to znaczy wizerunku i filozofii przedsiębiorstwa.
Wiele możliwości tworzenia wartości zawiera się w prawidłowym nadaniu szyku,
sensu i wartości małym, istniejącym już firmom i produktom, nie dostrzeżonym do tej pory przez masy.
RT