Jeszcze Ameryka nie zginęła, czyli Trump prezydentem?

Siadam do tego tekstu we środę 4 listopada 2020 o godzinie 7.20 polskiego czasu, gdy w Stanach Zjednoczonych zamykane są ostatnie lokale wyborcze. Mimo iż do ostatecznego werdyktu brakuje danych z co najmniej 5-6 stanów ogłaszam – podobnie, jak to uczyniłem w 2016 roku, gdy już 23 września 2016, na siedem tygodni przed wyborami, napisałem we wstępie do biografii Donalda Trumpa (Donald J., Trump „Prezydent Biznesmen” wyd. Fijorr Publishing 2016 ), że Trump wbrew wszystkim sondażom i mediom zwyciężył – prorokuję reelekcję obecnego prezydenta.

1.

Co prawda, do niedawna byłem przekonany, że Amerykanie nie udzielą prezydentowi votum zaufania i zagłosują na Joe Bidena, to jednak przebieg wyborów, a zwłaszcza zwycięstwo Donalda Trumpa w stanie Ohio zmieniło w moich oczach obraz amerykańskiego elektoratu. Jeśli nawykli do rosnącej roli państwa i słuszności drogi do socjalizmu mieszkańcy Ohio potrafili stanąć przy Trumpie, znaczy to, że Ameryka  stracona nie jest, że jest jeszcze światło w tunelu? Czy może Deep State nie pozwoli sobie wyrwać zwycięstwa, do czego doprowadził w 2016 roku?

2.

Gdybym brał udział w wyborach 2020 głosowałbym za Trumpem. Mimo ogromnych zastrzeżeń            wobec 45. prezydenta: że odszedł od swego programu wyborczego z 2016 roku, że dokonał błędnej reformy obamacare i nieprzemyślanej obniżki podatków; że naciskał na FED, aby drukował pieniądze bez opamiętania; że pompował giełdę nie wahając się korzystać z kłamliwych nawoływań; że pomimo rekordowego zadłużenia domagał się od obniżek stopy procentowe poniżej zera –  Trump mimo wszystko bierze pod uwagę zmiany na lepsze. Jakie to zmiany? Primo, opowiada się on przeciwko ściemie pandemii i towarzyszącej jej narracji lockdownu i maseczek; secundo, jest jawnym wrogiem Deep State; a także krytykuje zdecydowanie postawę  agresywnej lewicy i mediów nie ukrywającej swych antypatii do socjalizmu (Bernie Sanders), czy komunizmu (AOC). O ile zatem Trump ma szansę zrobić dla Ameryki coś dobrego, o tyle Biden nie ma swym programie, a tym bardziej w osobowości niczego co by jej (Ameryce) pomogło, czy tym bardziej coś, co by się mnie podobało.

3.

Teraz pozostaje pytanie, w jakim stopniu  nowowybrany prezydent, DJT, będzie w stanie wykorzystać te szanse. Czy zdoła odciąć się od presji FED, który sięgnął po „rozwiązania ostateczne” i zabronić bankowi centralnemu dalszego drukowania dolarów? Czy powstrzyma przejmowanie za nie, przez banksterów i elitę NWO, majątku prywatnego, a przede wszystkim, czy powstrzyma Biały Dom przed nacjonalizacją zadłużonych aktywów narodowych i zagranicznych. Bo nie zapominajmy, że przy całej swej wrogości wobec elit Nowego Porządku Światowego, to właśnie Trump naciskał na ekspansję kredytową, firmował działania dr. Fauciego, promował bańkę spekulacyjną na Wall Street, a także przejmowanie aktywów amerykańskich korporacji, stanów, powiatów, a zwłaszcza obligacji rządu federalnego przez FED. Czy pod rządami „nowego” Trumpa ulegnie zmianie polityka w stosunku do Deep State i Federal Reserve Board? Czy nowy prezydent odważy się im postawić tamę? Czy Wielki Reset na to pozwoli, skoro nawet Kongres, a zwłaszcza republikański Senat nie zdobyły się na słowa krytyki pod adresem powiększania państwa i wejścia Trumpa o USA na drogę socjalizmu?

4.

I tutaj, o ironio, większym gwarantem polityki powrotu do korzeni wyznaczonych przez Ojców Założycieli 244 lata temu byłoby zwycięstwo Josepha Bidena, pod warunkiem, że Republikanie zdołaliby – na co się chyba jednak zanosi – utrzymać swoją przewagę w Senacie. Republikański Senat, który dotąd bezkrytycznie sekundował Trumpowi w jego procesie powiększania państwa, które za panowania ostatniego prezydenta osiągnęło wydatki na poziomie ok. 57 procent PKB, z chwilą objęcia Białego Domu przez Bidena wróciłby do swych zasad: domagania się szacunku dla konstytucji, dla państwa minimum, oraz niskich podatków i wolności obywatelskich.

5.

Dlatego, dopóki nie dowiemy się jakie są plany Trumpa na drugą kadencję, trudno wyrokować czy jego zwycięstwo będzie dla Stanów Zjednoczonych korzystne, czy nie. Na pewno jednak będzie ono korzystne dla…Polski. Antypandemiczna narracja 46. Prezydenta USA powstrzyma być może zapędy lockdownowo – opresyjne premiera Morawieckiego. To, że rząd polski odkłada z dnia na dzień decyzję o stanie wyjątkowym, który ułatwiłby PiS-owi rozwiązanie nasilającego się kryzysu związanego ze Strajkiem Kobiet itp., wynika niemal wyłącznie z chęci ustawienia się w należytej pozycji w chwili ogłoszenia wyników wyborów prezydenckich w USA. Jeśli wygra Trump, lockdownu w Polsce nie będzie, a jeśli nawet, to będzie on łagodniejszy. Gdy wygra Biden, droga do stanu wojennego będzie u nas otwarta. A zatem, módlmy  się za sukces i zdrowie Donalda J. Trumpa!

6.

Jest środa, 4 listopada 2020,  godz. 17.20, 10 godzin później. Wall Street po chwilowych wahaniach ruszył z kopyta. Nie mają już wątpliwości – wygrał ich faworyt. Opowiadają się za Joe Bidenem nie dlatego, że jest taki dobry, lecz że dobry nie jest. Że  jest politycznym zombie, który wykona każdy z ich rozkazów i będą dalej, jak za dobrego Trumpa kosić  siedmiocyfrowe premie, bonusy i pielęgnować stajnie swoich ferrari, lamborghini czy bentleyów. Nie długo sobie popielęgnują. Za tydzień, dwa, może trochę dłużej cały ten ich niedźwiedzi zamek rozpadnie się pod wpływem przypływu coraz bardziej bezwartościowych dolarów. Runie sen o potędze…I chociaż zawsze istnieje podejrzenie, że przeciwnik  sfałszował grę, wszystkiemu winien jest Donald Trump, który swą pychą i ignorancją zmarnował wielką w szansę; a mógł przecież wyrosnąć na największego prezydenta  swego kraju.

7.

Jest i kolejna odsłona tego dramatu. Rankiem czasu polskiego ok. 8.35 we środę Trump ogłosił się zwycięzcą wyborów, zapominając, że  do policzenia pozostało co najmniej kilka milionów głosów w 10 stanach. W miarę liczenia powody do zadowolenia ze strony prezydenta  zaczęły topnieć. Już wieczorem okazało się, że Donald J. Trump jest nadal kandydatem, a właściwie ustępującym prezydentem. Osobiście okrzyknąłem go 2 miesiące temu przegranym (lame duck), i zdania nie zmieniam. Tego samego, środowego wieczora, zamieszanie w proces wyborczy wprowadził dodatkowo Gerald Celente, świetnym ekonomista, a przede wszystkim czempion odczytywania trendów gospodarczych i politycznych, który w nagraniu tłumaczącym powody swej omyłki (magazyn wydawany przez Celente, Trendsjournal, ogłosił już w sierpniu 2020, że Trump albo wybory w

ygra, albo wybory te będą nierozstrzygnięte) w swym powyborczym (środa ok. 11.00 czasu nowojorskiego) upierał się że Donald J. Trump mimo wszystko jest…z w y c i ę z c ą.  Jak to możliwe? A no możliwe. Celente jest bowiem zdania, że wybory zostały sfałszowane, że już po zamknięciu lokali wyborczych pojawiły się na rynku jakieś dziwne głosy z Michigan, Pensylwanii i skądś tam jeszcze, że Trump tego płazem nie puści. Potwierdziło się to w kolejnych komunikatach Białego Domu i tweetach prezydenta, w których wyrażał zdziwienie i zaniepokojenie tym, że wieczorem (wtorek) miał przewagę, a rankiem we środę ją stracił. Abstrahując od zasadności tych zarzutów, Trump, w sprawie wyników wyborów, ma prawo odwołać się do Sądu Najwyższego. W analogicznej sytuacji odwołał się do SN George W. Bush w 2000 roku, i z Al Gorem wygrał.   Dlaczego Trump miałby nie wygrać, skoro w czasie swej prezydentury  mianował aż 3 życzliwych sobie i konserwatyzmowi sędziów, przechylając z chwilą śmierci skrajnie lewicowej sędzi Ruth Bader Ginsburg (zmarła 18 września 2020, czyli na 6 tygodni przed wyborami) szalę na rzecz większości konserwatywnej.  Sędziowie sądu najwyższego opierają się na obowiązującym prawie, a prawo jak wiadomo na przesłankach i domniemaniach. Nietrudno zgadnąć, że życzliwi urzędującemu prezydentowi arbitrzy łatwiej uwierzą Trumowi, niż wrogim ideowo Demokratom: Josephowi Bidenowi i Kamali Harris.

8.

Przez najbliższe tygodnie, a może i miesiące możemy być zatem świadkami batalii, w której padnie odpowiedź na pytanie: czy Trump wygrał czy przegrał wybory. Gdybyście mnie teraz zapytali: czy uważam, że prezydent Trump otrzymał mandat wyborców, i zostanie powtórnie wybrany, odpowiem, że mimo iż  mandatu wprost nie dostał, prezydentem na drugą kadencję zostanie. To też nie wyczerpuje wszystkich opcji – bowiem równie dobrze SN sporu nie rozstrzygnie i wybuchnie, Boże broń, wojna!

Jan M Fijor

Tags: Biden, Celente, deep state, Ginsburg, lockdown, Morawiecki, reelekcja, rozwiązanie ostateczne, sąd najwyższy, Trump, wybory 2020. socjalizm

Related Posts

Previous Post Next Post

Comments

    • Marta
    • 5 listopada 2020
    Odpowiedz

    Srebro po 25,30 wszyscy stawiają na Bidena

    • piotr
    • 6 listopada 2020
    Odpowiedz

    Witam, myślę ,że czeka nas znacznie coś gorszego .
    Chiny ,paszporty zdrowia i depopulacja

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

0 shares