Trudno znaleźć w Polsce ustawę, która byłaby skuteczniej, i bardziej skrupulatnie przestrzegana niż ta ustawa. I nie chodzi tylko o gorliwość, z jaką strzegą jej legislatorzy czy organy kontroli i stanowienia prawa, lecz także, a może nawet zwłaszcza o zapał, z jakim zajmują się nim zwykli obywatele, czy instytucje społeczne mające tym ostatnim służyć. W żadnej innej dziedzinie życia społecznego, czy gospodarczego, organy zobowiązane do tworzenia ustaw, do przestrzegania ich, organy ścigania, parlamenty, a co gorsza zwykli zjadacze chleba nie są tak dokładni, w żadnym innym przypadku nie są bezwzględni, pracowici i zapalczywi w stosowaniu się do nakazów i zakazów prawa, co właśnie w przypadku tej ustawy.
Wiecie już Państwo, o jaką ustawę mi chodzi?
Tak, właśnie o tę: o ustawę o ochronie danych osobowych.
A wiecie może dlaczego właśnie ta ustawa jest tak skrzętnie, zapalczywie, żeby nie powiedzieć patologicznie przestrzegana? Ponieważ ustawa ta jest (a) absolutnie zbędna i szkodliwa, (b) niczego nie poprawia czy usprawnia, (c) niczemu i nikomu naprawdę nie służy, poza tym, że dręczy niewinnych ludzi. Jedynym prawdziwym powodem, dla którego chroni się ustawowo dane osobowe jest fakt, że ustawa ludzi wkurza, że ich męczy, dokucza im i na dodatek muszą za nią płacić.
Już słyszę tego głosy miłośników matrixów, personality theft, raportów mniejszości etc. którzy oczami wyobraźni widzą nadchodzącego hackera a wraz z nim zagrożenie ich iluzorycznych interesów. Uważacie, że się mylę? Że zdarzają się przecież przypadki rabowania personaliów osoby i wykorzystywania ich do celów sprzecznych z jej interesem. Tak, ale są one tak rzadkie, że aż stają się materiałem literackim czy filmowym (zob. Tożsamość Bourne’a, Raport mniejszości). Gdyby nasze dane osobowe wymagały aż tak drastycznej ochrony, że za jej nieprzestrzeganie wsadza się ludzi do kryminału, to by dziewczyna na poczcie, w biurze podróży, u lekarza nie miała prawa żądać naszego dowodu osobistego. To, że może świadczy właśnie o znikomym zagrożeniu. W wystarczającym stopniu każdy z nas może się przed nim pilnować.
Jedyne instytucje, które naprawdę mogą, i to na masową skalę uczynić szkodliwy użytek z naszych danych osobowych; które rzeczywiście i nagminnie mogą naruszyć naszą wolność, swobody i interesy, a więc banki, rząd, służby specjalne, mają nieskrępowany dostęp do naszych danych, czy tego chcemy czy nie. Banki, agencje, służby celne, graniczne, i inne – równie zbędne instytucje – nie tylko mogą nas na żądanie wylegitymować, podsłuchiwać nasze rozmowy, podglądać pocztę itp. One na dodatek odmawiają nam prawa do odmowy udzielenia informacji o danych osobowych, a nawet, zakazują udostępniania takich danych, gdybyśmy akurat tego chcieli. Samo istnienie fejsbuków, jutubów, tłitów, łocapów, czy innych portali społecznościowych jest dowodem na to, ze gros z nas o dane nie dba, podobnie jak nie dbają o zdrowie osoby palące, jedzące tłusto, prowadzące siedzący tryb życia etc. O ile tym ostatnim wolno, mimo iż prowadzenie takiego trybu życia obciąża kieszenie płacących zryczałtowany podatek na fundusz NFZ wszystkich obywateli, o tyle w sprawie danych osobowych, stworzono aparat ucisku, ścigania, i penalizacji. Nie dość, że jest on niepotrzebny, to na dodatek kosztuje miliardy wydawanych – z naszych podatków – na zatrudnienie armii urzędników, biur, druków i innych zbędnych spraw, i wielokrotnie więcej, na terroryzowanie i penalizowanie rzeszy pracowników firm i instytucji utrzymywanych za pieniądze bogu ducha winnych producentów i konsumentów.
Dlaczego troski o stan danych osobowych nie pozostawić samemu zainteresowanemu, tak jak pozostawia się w jego rękach odpowiedzialność za jego/jej stan zdrowia? Jeśli uznam, że ktoś narusza moje interesy biorę go do sądu i domagam się rekompensaty. Państwo nie musi mnie wyręczać, tym bardziej, że słono sonie za to liczy. Zamiast więc chronić nas przed prawdziwym zagrożeniem, jakim jest państwo i cały ten monopolistyczny aparat ucisku, który nas może w każdej chwili zniewolić, legislatorzy chronią nas przed samym sobą. Dlaczego tak robią? Ponieważ prawdziwym celem ustawy o ochronie danych osobowych jest ochrona złoczyńców i łotrów. To oni tę ustawę wymyślili. To, oni skorumpowali organy ustawodawcze tak, by nas nią uraczyły. To oni, za pośrednictwem mediów straszą nas kradzieżą osobowości, co zdarza się znacznie rzadziej niż otyłość, czy głupota, przed którą żadna ustawa nas nie chroni i jakoś żyjemy. Przy okazji można dokuczać zwykłym ludziom, bo ustawa jest tak absurdalna, że znalezienie kija, by nim nas uderzyć nie nastręcza władzy żadnych problemów.
Twierdzenie, że tylko element korupcyjny zdecydował o istnieniu ustawy o danych osobowych, jest być może przesadą. Głównym czynnikiem, który sprawia, że w tej materii legislatorzy mają aż tak silne poparcie społeczne jest ignorancja, czyli niewiedza. O ile wymóg, aby wszyscy obywatele byli mądrzy jest utopią, o tyle jako naród – czyli suweren, a więc podmiot państwa – mamy prawo domagać się, by prawodawcy, a więc ludzie którym płacimy niejako za tworzenie prawa wiedzieli co czynią. Jeśli nie czynią tego samorzutnie, trzeba ich do tego przymusić. Jak? Wyjaśnię w kolejnym wpisie.
Jan M Fijor
fijorr@fijorr.com