Bez względu na to, kto aktualnie rządzi krajem, to my sprawujemy kontrolę nad własnym życiem. My mamy o wiele większą moc wpływania na naszą przyszłość niż jakakolwiek polityka rządu, banku centralnego, czy premiera Morawieckiego.
Być możemy nie mamy wpływu na dużą część decyzji gospodarczych, nie jesteśmy w stanie zmienić wysokości stóp procentowych uchwalonych przez grono namaszczonych z Rady Polityki Pieniężnej, ale mimo to potrafimy sterować naszymi finansami osobistymi, inwestować je i tym samym zwiększać własny potencjał majątkowy. Jako ludzie działający racjonalnie wiemy, że gros decyzji podejmowanych przez tzw. władzę (rząd) to decyzje chybione, przynoszące stratę. I co z tego? Na stracie też można zarobić, też możemy się wzbogacić. Każda zła decyzja rządowa, to przewaga konkurencyjna dla tego, kto ją rozumie.
Weźmy chociażby taką ustawę gruntową, która praktycznie zakazuje obrotu ziemią. Co robi większość wobec takiej ustawy? Nic. Klnie i czeka aż ktoś ten stan rzeczy odmieni. Co robi człowiek świadomy? On zaciera ręce; czeka aż skutki ustawy osiągną swe apogeum i wtedy kupuje tyle ziemi, ile się da. Ale przecież – powiecie – zakaz to brak możliwości kupowania. Nie do końca. Zakaz wprowadzony został przez władzę, która – zwłaszcza, gdy tak jak ten, jest decyzją skrajnie szkodliwą i bezsensowną – może go w każdej chwili uchylić. Powodem może być chociażby pusta kasa. Rząd pozbawiony wpływów z tytułu podatku od czynności cywilno-prawnych, z podatku od wysokich opłat notarialnych czy innych skutków fiskalnych obrotu ziemią, zmuszony będzie do poluzowania zakazu, a później do jego całkowitego uchylenia go. Rynek ruszy. Wspomnicie moje słowa.
To tylko jeden z przykładów. Sposobów na zarabianie pieniędzy jest więcej. Aby je poznać, rozumieć, trzeba się uczyć. Nie wolno nam inwestować w ziemię? To inwestujmy w siebie. We własne umiejętności, wiedzę, charakter. Tego, co wiemy nikt nam nie odbierze.
Miałem w peerelu kolegę, który był fanatykiem giełdy. Mimo iż w kraju nie tylko nie było giełdy, nie było nawet spółek akcyjnych, on czytał na ten temat doniesienia z Holandii, Niemiec, USA. W swojej pasji zdobywania wiedzy o rynku papierów wartościowych był osamotniony, robiono mu kółka na czole, ale kiedy w stanie wojennym znalazł się na Zachodzie, w ciągu kilku miesięcy zrobił licencję maklera, stając się 3 lata później wiceprezesem funduszu powierniczego z sześciocyfrowymi zarobkami . Wiedza, praca i pasja jeszcze nigdy nie zrobiły nikogo nędzarzem.
Dlaczego namawiamy wszystkich, aby uczyli się szkoły austriackiej? Czy w warunkach współczesnego państwa opiekuńczego, które podejmuje decyzje skuteczne dla władzy (polityczne), kompletnie zaś nietrafione z punktu widzenia interesu obywateli, warto się zastanawiać nad tym, co by było, gdyby rynek był wolny, a państwo małe? Oczywiście, że warto. Czyż nie warto wiedzieć, jakie są konsekwencje odstępstwa od zasad zdrowego odżywiania, czy postępowania? Jasne, że warto. Gdyby ludzie godzili się ze status quo bez zmrużenia oka, PRL nigdy by nie upadła. Co prawda upadek ten nie doprowadził do jakichś drastycznych zmian w naszym życiu, ale jednak w czasach siermiężnych nawet pierwszego sekretarza nie stać było na samochód opancerzony w cenie wystawnej willi. Obecnie takie pojazdy mają nawet rzecznicy prasowi.
Gołym okiem widać, że ani plan Morawieckiego, ani polityka luzowania kredytu, drukowania pieniędzy, 500+, mieszkanie+, czy wreszcie uszczelnianie systemu podatkowego do niczego dobrego Polaków nie doprowadzi, uczmy się zatem, jak wynieść korzyści z tej wiedzy. Ci, którzy wierzyli w upadek komuny i za grosze kupowali grunty rolne, po zmianie warty na Wiejskiej, szybko zostali krezusami. Niewielu ich było, ale znam kilku takich. Dzisiaj rząd zadłuża się bez umiaru, reperuje kasę podwyższaniem podaży pieniądza z powietrza, centralizuje gospodarkę, monopolizuje system bankowy i inne – czyli powtarza błędy poprzedniego systemu: zniechęca do biznesu, do oszczędzania, do inwestowania w biznes.
Co zatem robić? Inwestować w siebie, we własną edukację, bo to jest zwykle najlepsza alternatywa w stosunku do giełdy, ziemi, czy metali szlachetnych.
Studentom szkoły przedsiębiorczości, ASBIRO nie przeszkadza fakt, że państwo nie lubi prywatnego biznesu. Nie przerażają ich reportaże Przemka Talkowskiego „Państwo w państwie”. Oni mimo narastającej centralizacji i fiskalizacji uczą się wiedzy o rynku i przedsiębiorczości, wiedząc że trudno o lepszą przewagę konkurencyjną niż lęk konkurentów przed inspekcją skarbową, inspektorem pracy, czy jakąś inną instytucją opresyjną. Zamiast się bać, zapraszają na wykłady ludzi, którzy takie inspekcje przeżyli, żeby ich nauczyli pokonywania strachu i wątpliwości. Uczą się na cudzych błędach tego, co może mieć dla nich wartość w przyszłości.
W szkołach, w mediach, z trybun rządowych powtarzają nam, że jedynym ratunkiem w przypadku nieszczęścia jest pomoc społeczna. Ale to nieprawda. Tylko my sami potrafimy skutecznie pokonywać trudności. Co więcej, poprzez odpowiednią wiedzę możemy wiele z nich wyeliminować z własnego życia. Tego nas w żadnej szkole nie uczą, bo nie chcą żebyśmy byli samodzielni. W szkole dowiemy się, że życie godziwe, to życie oddane na barykadzie w walce o dobro innych. Czasem tak bywa, częściej jednak dowodem spełnienia jest życie pełne sukcesów, i to sukcesów materialnych, bo one są nagrodą za dostarczanie innym obywatelom tego, co jest im do życia potrzebne.
Bycie bogatym, i to nawet z finansowego punktu widzenia, nie jest wcale złem. Jeśli mamy się dzielić z innymi, jak nauczał Jezus Chrystus, to musimy mieć czym się dzielić. Żeby mieć czym, trzeba być oszczędnym, gospodarnym, skrupulatnym, rzetelnym, uczciwym, mądrym i pracowitym. Czy któraś z tych cech może komuś poza państwem zaszkodzić? Piekarz nie piecze chleba dla siebie, lecz dla każdego z nas. I jeśli chleb ten jest dobry, zdrowy i smaczny my mu za to chętnie płacimy, czyniąc piekarza człowiekiem spełnionym i bogatym.
Powołałem do życia tego bloga Milion plus dlatego właśnie, żebyście wiedzieli jak zdobyć bogactwo i żyć życiem człowieka wolnego, szczęśliwego, służącego innym. Wiedząc, że znalezienie literatury, z której można się tego nauczyć nie będzie łatwe, zadbałem o lekturę. Jej listę znajdziecie na www.fijor.com. Dzięki tym książkom zrozumiecie, że to świadomy, wolny rynek i kapitalizm, a nie ślepa demokracja są drogowskazem prowadzącym ku godziwemu życiu. Z analogicznego powodu zadbaliśmy z Kamilem Cebulskim o powołanie do życia unikalnej szkoły (ASBIRO), w której nauczyciele i studenci dzielą się wzajemnie wiedzą o budowaniu trwałych relacji, generowaniu dochodów poprzez działalność w biznesie, inwestowanie, sprzedaż, czy jeszcze w innych dziedzinach.
Uzyskanie dobrej edukacji wymaga nieco innego podejścia niż tradycyjna edukacja szkolna. Doskonałym narzędziem są książki wolnorynkowe, blogi przedsiębiorcze, portale społecznościowe, alternatywne szkoły biznesu, szczególnie zaś kontakty z ludźmi, którzy kochają własną, i szanują cudzą WOLNOŚĆ. Dlatego przychodźcie do nas. Czytajcie nas. Piszcie do nas. Spotykajcie nas. Wokół nas są ci, których szukacie.
Jeśli nawet przyszło nam żyć w trudnych czasach – jak pisze Doug Casey – to w gronie ludzi miłujących wolność i pragnących sukcesu łatwiej będzie trudności znieść, a potem je pokonać.
Jan M Fijor
P.S. asbiro.pl; fijorr@fijorr.com; kontestacja.com, menger.pl i in.
Świetny artykuł. Odniosę się do tego co napisałeś odnośnie obrotu ziemią. Na szczęście nie jest tak źle. Władzy ten zakaz nie wszedł – zresztą jak wiele innych nakazów i zakazów. W Polsce nadal nie rolnicy a nawet obcokrajowcy ( mam jednego takiego ) mogą nabywać grunty rolne i to robią. Wystarczy to co napisałeś – być świadomym i wziąć sprawy w swoje ręce ( albo mieć przy sobie specjalistów ) – a wtedy wszystko się da. Nie przerażać się informacjami medialnymi ale szukać sposobu i wierzyć we własną lub innych pomysłowość. Bo żaden polityk nie będzie tak pomysłowy jak 38 mln Polaków. Przykładem niech będzie Tadeusz Gołębiewski dla którego nie ma rzeczy niemożliwych przy budowie jego hoteli. Słyszałem nawet o przypadku gdy przedsiębiorca zbudował basen w domu mimo obostrzeń zakazujących takich budowli na tym terenie – po prostu nazwał go zbiornikiem retencyjnym. Na głupie i szkodliwe zakazy i nakazy Polacy zawsze znajdą sposób – nauczyła nas chyba tego historia 🙂
Robercie,
ja mam inne doświadczenia. Można kupować do 0,3 ha bez utrudnień.
Można kupować, gdy jest się rolnikiem oraz pochodzi się z gminy, w której się ziemię kupuje.
Zdarzają się przypadki zgody organu samorządowego na transakcję wbrew ustawie, ale
jak cię na tym przyłapią, to kara jest sroga. Transakcja nieważna i kary wysokie. Gołębiewski kupuje ziemię odrolnioną, ma warunki zabudowy, ale w Łebie mu nie sprzedali, bo rzekomo chciał zatamować drogę ptakom budując czteropiętrowy budynek. Jeśli znasz jakieś sposoby, to je podaj. Chętnie posłuchamy.
pozdrawiam