„Kmiece państwo dobrobytu” karykaturą polskiej historii!
W PlusMinus („Rzeczpospolita” 30.11. – 2.12.2019) został opublikowany fragment z książki prof Andrzeja Nowak pt.: „Dzieje Polski: Trudny złoty wiek 1468 – 1572”. Redakcja nadała fragmentowi tytuł „Kmiece państwo dobrobytu”, w którym profesor opisuje, jak to pańszczyźnianym chłopom dostatnio żyło się w szlacheckiej Polsce. Pisze: „wartość kaloryczna podstawowych produktów żywnościowych spożywanych przez chłopów pracujących na folwarku wynosiła dziennie od 3500 do 4500 kilokalorii… Przypomnijmy, że dziś zaleca się, by mężczyzna w przedziale wiekowym 20 – 40 lat wykonujący ciężkie prace fizyczne utrzymywał swoją dzienną normę kaloryczną na poziomie 3400 kilokalorii. (…). Najwięcej jedzono chleba żytniego razowego, przeciętnie około kilograma, popijano ponad litrem piwa, do tego kluski, kasza jęczmienna, groch, jagły, kapusta, kasza tatarczana, olej, masło, ser, rzadziej coś z połci wieprzowych czy ryb.” Sielanka! Jednym słowem folwarczny chłop pławił się wówczas w dobrobycie! Wypijając dziennie litr piwa, niewątpliwie stale był na rauszu, konsumował więc więcej niż wypracowywał (?!)
Czyżby prof. Nowak nic nie napisał w swych „Dziejach Polski” o pańszczyźnie i ucisku chłopów przez szlachtę? Szlachta, która w Rzeczpospolitej była klasą panującą, na sejmie w Toruniu w 1520 r. uchwaliła, że każdy chłop musi co najmniej jeden dzień w tygodniu przepracować bez zapłaty w folwarku swego pana. Duży wzrost popytu na polskie zboże i inne produktu rolne ze strony szybko rozwijających się krajów Europy Zachodniej, a zwłaszcza Niderlandów i Anglii,sprawił, że ” już w II połowie XVI wieku, w wyniku dania szlachcie wolnej ręki w sprawie ustalania długości pracy przy pańszczyźnie, za powszechną normę w królewszczyznach uznawano 2 dni w tygodniu z łanu, a prywatni i kościelni zarządcy wymagali od chłopów więcej. W połowie XVII wieku pańszczyzna dochodziła do 4–5 dni, zaś w XVIII w. nieraz do 6–7 czy też nawet 10 dni. Sporadycznie zdarzały się absurdalne przypadki że z 1/3 łanu (ok. 6 ha) chłop musiał odpracować 12 dni w tygodniu (https://pl.wikipedia.org/wiki/Pa%C5%84szczyzna_w_Polsce)
„Szlachta miała też bardziej wyrafinowane metody podporządkowywania sobie chłopstwa. Jednym z wynalazków epoki była propinacja – przywilej szlachecki zakładający monopol na czerpanie zysków ze sprzedaży alkoholu chłopom. Ci ostatni zmuszani byli do zakupu wyznaczonego odgórnie minimum, tak że wydając pieniądze na wódkę, dodatkowo napędzali interes swego pana. Propinacja stała się jedną z głównych przyczyn alkoholizmu wśród polskiego chłopstwa”
Gdy w 1569 r. Polska weszła w unię polityczną z Wielkim Księstwem Litewskim, polska szlachta przybywała z terytorium Korony na Ukrainę, aby kupować tam tanią ziemię (oczywiście wraz z chłopami). Z kolei lokalna szlachta ruska, będąca w posiadaniu rozległych obszarów w tym regionie, coraz bardziej się polonizowała. W rezultacie duża część ukraińskiej ziemi uprawnej znalazła się w rękach polskiej lub spolonizowanej szlachty, czyli polskich panów. Zgodnie z obliczeniami Daniela Beauvois (urodzony w 1938 roku francuski historyk, pisarz, autor artykułów i tłumaczeń), już w czasach rozbiorów około miliona Ukraińców znajdowało się w posiadaniu siedmiu tysięcy polskich posiadaczy ziemskich, z których 200 najbogatszych posiadało aż pół miliona dusz. (https://culture.pl/pl/artykul/kolonializm-po-polsku-czyli-dlugi-cien-panszczyzny). Polscy panowie nie tylko uciskali i wyzyskiwali ukraińskich chłopów jak niewolników, ale też traktowali ich pogardliwie, jak przysłowiowych podludzi. Dla ukraińskiego chłopa Polak kojarzył się ze znienawidzonym panem-ciemiężcą. Ta nienawiść przeciw polskim panom doprowadziła do brutalnych i krwawych walk na Ukrainie przeciw Polakom, począwszy od powstania Chmielnickiego w 1648 poprzez XVIII i XIX wiek aż po masakrę na Wołyniu podczas II wojny światowej.
To, że austriackiemu zaborcy w 1846 r. udało się tak łatwo skłonić Jakuba Szelę do wywołania w Galicji krwawego powstania, w którym w okrutny sposób chłopi mordowali szlachtę, też wynikło z zadawnionych ran i urazów, jakich doznawali w przeszłości poddani chłopi od swych panów. Toteż nazwanie Polski szlacheckiej „kmieciem państwem dobrobytu” jest nie tylko zakłamywaniem historii, ale przede wszystkim karykaturą i kpiną z polskiej historii!!!
Leon Orlikowski
P.S. Powyższy tekst wyjaśnia wiele późniejszych faktów z życia post kmiecej RP, a może nawet łatwość, z jaką przyszło Sowietom przekonać naród w 1944 roku do „nowego porządku”.
Nie ma żadnych podstaw źródłowych, ani dokumentów, które potwierdzałyby ten komunistyczny bełkot. Za to jest wiele zapisów z dawnych ksiąg ziemskich, które potwierdzają, że wielu chłopów posiadało spore gosopodarstwa i jeszcze uznawane z ich własność.
Jak dowiadujemy się z uchwały stanów górno- i dolno-śląskich z 1652 roku:
„Kmiecie, zagrodnicy i im podobni poddani są uznawani za ludzi wolnych, stąd posiadają swoje gospodarstwa na własność i dziedzicznie, mogą je z korzyścią sprzedawać, zamieniać i dysponować nimi tak jak całym swym pozostałym majątkiem, zawierać umowy nie tylko z innymi ludźmi, lecz również ze swymi własnymi panami, występować przed sądem, a co więcej nawet władzę sądowniczą sprawować… i chociaż są obowiązani pełnić panom ze swych gospodarstw pańszczyzny i służyć, nie ujmuje to im nic z ich wolności…”