Anegdota Buffetta

Przygoda Warrena Buffetta z  metalami szlachetnymi zaczęła się od nauk ojca, kongresmena, Howarda Buffetta, z Nebraski, który jako zagorzały zwolennik standardu złota upierał się przed wprowadzeniem „pieniądza papierowego” na rzecz pieniądza kruszcowego. Niewykluczone więc, że to upór ojca sprawił, iż na początku XXI wieku, syn sprzedał z ogromnym zyskiem, gromadzone przez lata zasoby srebra, a było tego 128 milionów uncji (ok. 39500 ton). Nie wiadomo, co prawda, po jakiej cenie Warren kupował swoje srebro, wiadomo jednak, że w najgorszym przypadku zarobił tyle, ile oszczędziłby na spadku siły nabywczej amerykańskiego dolara, czyli na inflacji, która tylko w ostatnich 20 latach XX wieku wyniosła ok. 30 procent.

Ten niewątpliwy sukces na rynku metali szlachetnych nie przeszkadza Bufettowi Juniorowi wybrzydzać na złoto, a nawet zeń szydzić. W jednej ze swych słynnych wypowiedzi, legendarny Buffett zwraca uwagę, że gdyby cały światowy zapas złota stopić, a następnie uformować go w sześcian, jego krawędź miałaby 21 metrów i byłby wart ledwie ok. 9 bilionów dolarów. Za te pieniądze – ironizuje legendarny inwestor – można by kupić komplet akcji takich spółek, jak  Apple, Disney, Google, Microsoft, JP Morgan, oraz Exxon Mobil, razem wziętych, a do tego przejąć własność wszystkich pól uprawnych w Stanach Zjednoczonych, oraz terenu, na którym zbudowano jedno z najdroższych miejsc na ziemi, Manhattan, i wciąż zostałoby nam w kieszeni prawie 1000 miliardów (bilion) dolarów.

Wszystko to racja, panie Warrenie, pod warunkiem, że przyjmujemy aktualne, a więc  zaniżone ceny kruszcu, zignorujemy przyszły wzrost ich wartości, a przede wszystkim, gdy założymy, że istniejące bańki spekulacyjne, czy to na Wall Street, czy na amerykańskim rynku nieruchomości nie pękną, czyli nie stracą na wartości. Bo tylko w takich warunkach za 9261 m sześciennych złota wart będzie „ledwie” 9 bilionów dolarów!  .

Błędne założenia

Pan Buffett w swej ironicznej wypowiedzi oparł się na błędnej teorii ekonomicznej, utrzymującej, że złoto niczego nie produkuje, nie płaci też dywidendy, stąd o wiele pożyteczniej jest inwestować w aktywa produktywne, takie jak przedsiębiorstwa, fabryki, pola uprawne itp. niż w bezproduktywną kupę metalu.

Czy aby na pewno?

Gdy się przytoczonej anegdocie przyjrzeć z bliska okaże się, że porównanie metali szlachetnych do – uchodzących za klasyczne wehikuły inwestycyjne – papierów wartościowych nie ma większego sensu, zwłaszcza że tylko niewielka część złota, która jest przetwarzana na wyroby jubilerskie, ozdoby, protezy dentystyczne, czy wykorzystana w przemyśle, to środki służące produkcji, a tylko w takie można inwestować[1]. Złoto generalnie nie jest inwestycją. Jest to rodzaj polisy ubezpieczeniowej na wypadek utraty wartości walut papierowych, a tym samym innych nośników wartości. Jeśli chcemy porównywać użyteczność metali i innych narzędzi inwestycyjnych, to znacznie poprawniej porównywać złoto do gotówki.

Utrzymywanie 9 bilionów dolarów w złocie ma znacznie więcej sensu niż utrzymywanie go w papierach wartościowych. Co prawda, rentowność złota wynosi zero, ale przecież rentowność lokowania majątku w walutę papierową obarczona jest zagrożeniem w postaci inflacji. W obecnych czasach, nawet konserwatywne banki szwajcarskie mają kłopot z dostarczeniem posiadaczom kont oszczędnościowych chociażby 0,5 procenta odsetek netto, czyli powyżej poziomu inflacji. W większości krajów Europy, USA, czy Japonii ciułacze na swych lokatach bankowych netto tracą! Jeśli nawet otrzymują jakieś odsetki, spadek siły nabywczej ich pieniądza (dolar, euro, jen) jest niższa niż te odsetki. Złoto tymczasem, jako tradycyjny schron przed inflacją, gwarantuje zero procent rentowności, czyli więcej niż wynosi stopa zwrotu w bankach.

Na rynku papierów wartościowych też nie jest różowiej.

Obligacje skarbowe największych gospodarek świata, na skutek polityki zerowych stóp procentowych i sztucznego zaniżania wartości pieniądza nie tylko tracą na wartości, ale są coraz bardziej ryzykowne. Od ponad 2 lat rentowność indeksów giełdowych w całym świecie (poza Stanami Zjednoczonymi) spada. Amerykańskie parkiety wprawdzie rosną, ale ten wzrost obarczony jest ogromnym kosztem w postaci długu, i inflacji też. Wzrost PKB w USA od początku rządów prezydenta Donalda Trumpa wyniósł ok. 4 punktów procentowych, podczas gdy zadłużenie aż 9 procent. Innymi słowy, cena wzrostu gospodarczego była wyższa niż sam wzrost; wpływy w wysokości 2 bilionów osiągnięto dzięki zadłużeniu się na kwotę 3 bilionów!

Posiadanie aktywów produkcyjnych może być atrakcyjniejsze niż posiadanie gotówki, a nawet srebra/złota, ale tylko pod warunkiem, że takie aktywa produkcyjne zdołamy znaleźć.  Okazuje się bowiem, że stworzenie dobrego portfela akcji nie jest wcale łatwe. W sytuacji, gdy Dow Jones Industrial Average bije rekordy notowań, ponad 80 procent akcji spółek wchodzących w jego skład traci na wartości. Najlepszy dowód, że pan Buffett ma w swoim posiadaniu ponad 100 miliardów dolarów, których nie inwestuje, bo nie ma w co. Mógłby, co prawda, kupić miliony hektarów ziemi, ale nie robi tego, bo wie, że ziemia – nawet tak atrakcyjna, jak Manhattan bywa trudno zbywalna. Od lipca do października 2019 roku ceny najbardziej luksusowych, a więc najbardziej chodliwych nieruchomości Dolnego Manhattanu straciły na wartości ok. 6 procent.

Pieniądz nie robi pieniądza

Przekonanie, że pieniądz robi pieniądz jest z gruntu fałszywe. Trzeba się nieźle namęczyć, aby zaparkować swoje pieniądze na procent wyższy niż płacą banki. Pełne zainwestowanie kapitału wartości 100 miliardów kapitału zajmuje od 10 – 12 lat. Dużo łatwiej ulokować te walory w złocie, które od prawie 5000 lat utrzymuje swoją wartość. Mimo tradycyjnej niechęci do złota, o czym pisałem kilka tygodni temu, zauważyły to banki centralne Chin, Rosji, Turcji, Kataru, Kolumbii, a nawet Polski. Skupują one złoto, widząc, że jest ono bezpieczniejszą i lepszą alternatywą wobec posiadania dolarów, euro, czy nawet złotych. Proces lokowania pieniędzy papierowych w złoto nabiera przyspieszenia w kontekście rosnącego deficytu budżetowego USA, Japonii, Chin, i większości krajów rozwiniętych, celowego osłabiania walut świata, a także napięć w handlu międzynarodowym. Trzeba być niespełna rozumu, aby w takich warunkach decydować się na trzymanie 100 procent swoich aktywów w pieniądzu papierowym, i to nawet w dolarze uchodzącym za walutę rezerwową. Tym bardziej, że złoto nie powiedziało ostatniego zdania.

Czarno na białym

Mimo całej swej ułomności i nieproduktywności, złoto jest wciąż jednym z niewielu aktywów, którego trzymanie ma sens, i to sens coraz większy. Wracając do anegdoty Buffetta, może złoto nie jest „zasobem produkcyjnym”, jednakże jego cena w ciągu ostatnich 20 lat pokonała tempo wzrostu indeksów giełdowych, przewyższając rentowność najważniejszych indeksów i funduszy. O ile, w okresie od września 1999 roku do września 2009, indeks S&P 500 przyniósł imponujący zwrot w wysokości 229 procent, wliczając w to dywidendę, a cena udziałów spółki zarządzanej przez Buffetta, Berkshire Hathaway (BRK.B)  wzrosła aż o 536 procent, o tyle rentowność osiągnięta w tym samym okresie na lokatach w złoto była – czarno na białym – jeszcze wyższa, bo wzrosła ponad 591 procent!

Opr. Jan Bereta

Milionerstwo.pl

[1] Przypominam bowiem, że inwestycja to lokata w środki produkcji służącej wytwarzaniu wyrobów konsumpcyjnych.

Tags: banki centralne, Buffett, inflacja, zerowe stopy, złoto

Related Posts

Previous Post Next Post

Comments

    • Michał
    • 26 listopada 2019
    Odpowiedz

    Fantastyczne porównanie dające do myślenia, że w perspektywie lat nie trzeba mieć specjalistycznej wiedzy aby zarządzać papierami wartościowymi. Wystarczy odrobina zdrowego rozsądku aby pobić wynikami najlepszych (czyli inwestycja w złoto).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.

0 shares