Pomimo trwającego już prawie piętnaście lat (z krótkimi przerwami) boomu na polskim rynku nieruchomości, rosnących jak grzyby po deszczu składów z materiałami budowlanymi, firm budowlanych, biur architektonicznych, deweloperskich, remontowych, wnętrzarskich, agencji kredytowych i wielu innych branż obsługujących ten sektor brakuje wciąż ogniwa chyba najważniejszego, jakim na całym świecie są sprawnie działające, profesjonalne agencje pośrednictwa, słowem; brakuje pośredników.
Przekonałem się o tym, a właściwie przekonuję, usiłując od prawie roku sprzedać atrakcyjnie położone i wcale nie drogie działki pod Warszawą. Jako były zawodowiec na rynku nieruchomości, rozumiejąc jego sens i treść, wiem, że jeśli komuś zależy na kupnie mebli, to nie idzie do tartaku czy nawet do stolarza, lecz do składu meblowego, zasięgnąłem języka wśród znajomych, czy aby nie znają jakiejś godnej polecenia agencji pośrednictwa. I co się dowiedziałem?
Jeden z przyjaciół korzystał z „jakiejś agencji”, ale jej nie poleca, drugi, polecał agencję, która…przestała istnieć 10 lat temu. Większość moich kolegów od lat posiada swoje wymarzone gniazdka i nie widzą potrzeby zadawania się z agencjami. Nie lepiej było w Internecie; wynotowałem długą listę agencji pośrednictwa zlokalizowanych w pobliżu miejscowości, w której znajduje się moja działka i telefonowałem. Nagrywałem się na automatycznych sekretarkach i sekretarzach, zostawiałem swój numer telefon asystentkom i asystentom, pisałem na fejsbuka, na maile – bez większego skutku. W połowie przypadków moje wiadomości ignorowano. W kilku przypadkach, otrzymałem odpowiedź, jednak już po pierwszych zdaniach wiedziałem, że to nie ten adres. Trafiałem na właścicieli biur, którzy mi odmawiali, bo mają za dużo pracy, lub dlatego, że działki to nie ich domena. W końcu zatelefonował do mnie ktoś, zaoferował „profesjonalne usługi pośrednictwa”, był miły, znał okolicę i jej uwarunkowania, znał się na ziemi, nie zastanawiając się wiele, zaryzykowałem, podpisałem z nim umowę i odtąd…cisza.
Odzywa się tylko wtedy, gdy do niego napiszę. Zwykle ma wtedy jakieś „budujące” komentarze np. że zainteresowanie jest, ale nikt się nie decyduje na ofertę; narzeka na konkurencję, że ma niższe ceny, ale ceny mojej ziemi nie obniża; wiosną pisze, że to jesień jest okresem wzrostu zainteresowania działkami, jesienią, że to wiosna będzie nasza. Żadnych konkretów, sugestii, wysiłku sprawczego, zmiany strategii, mimo iż podniosłem mu prowizję do 8 procent. Na razie czekam, ale nie ukrywam, że zacząłem się rozglądać za kimś innym.
I poszczęściło mi się.
Natrafiłem na bloga „profesjonalisty działającego na rynku nieruchomości od 2006 roku”. Umówiliśmy się na lunch, w czasie którego przekazał mi ogromną porcję wiedzy. Był elokwentny, znał ludzi, znał przepisy, zna nawet treść ustawy, która ma wejść w życie wiosną 2020. Byłem pod wrażeniem. Na propozycję zajęcia się sprzedażą mojej działki, przystał bez wahania. Z wrażenia podniosłem mu prowizję do 10 procent. Kazał mi zaktualizować mapki geodezyjne, zamówić wyciągi z rejestru gruntów, sprawdzić plan zagospodarowania przestrzennego i coś tam jeszcze. Wszystko przygotowałem na czas, nagrałem mu się na telefonie, że jestem gotów, wysłałem też maila i messengera i….czekam. Po kilku dniach znowu się nagrałem. Znowu napisałem. Znowu cisza. Dwa tygodnie później odpisał: „Jestem bardzo chory, odezwę się, jak mi przejdzie”. Nie przechodziło. Co za pech! Zacząłem się nawet obawiać, czy to nie zaraza. Przestałem, gdy 2 tygodnie później, w drodze na rodzinne groby, spotkałem profesjonalistę w tym samym pociągu. Nawet się nie speszył. Przecisnął się obok mnie, bąknął pod nosem: „pamiętam, pamiętam” i tyle go widziałem. Szukam więc dalej.
3.
Gdyby mi to ktoś opowiedział, pomyślałbym, że nie wie, jak szukać pośrednika
i zrobiłbym mu wykład, w jak sposób pośrednika szukać. Jest przecież tyle agencji pośrednictwa w obrocie nieruchomościami!
Sprawa jest o tyle dziwna, że zawód pośrednika na rynku nieruchomości to profesja, a właściwie interesujący biznes, dający dużą niezależność zawodową, nie wymagający prawie żadnych inwestycji, a przynoszący dochody porównywalne z dochodami specjalistów korporacyjnych. Pracowity, rzetelny agent, bez większego przygotowania już po trzech, czterech miesiącach w zawodzie zarabia miesięcznie 10 -12 tysięcy złotych i kwota ta rośnie w tempie 10 – 20 procent na miesiąc. N.b. prowizja za wspomnianą na wstępie działkę sięga 150 tys. zł. Aby takie pieniądze zarabiać nie trzeba kupować maszyn, dzierżawić pomieszczeń biurowych, czy lokali w kosztownych galeriach, zatrudniać drogich specjalistów i kapryśnych robotników.
Bycie pośrednikiem, to czysty i wygodny biznes. Pośrednik jest swoim własnym szefem. Jeśli pracuje dobrze, nigdy nie straci swej pracy. Może pracować kiedy chce, ale może i pracować 24/7. On decyduje o tym, kiedy zarabia, i ile. Mimo iż nieruchomości mają swoje wzloty i upadki, ludzie muszą gdzieś mieszkać – także w czasach recesji, a nawet kryzysów. Wszystko, czego taki pośrednik potrzebuje, to dobry charakter; musi szanować ludzi, być rzetelny, punktualny, lojalny, uczciwy, pracowity i mieć pasję i żądzę sukcesu. Tego go na każdym kroku uczą. Tylko, tyle? Tak, chociaż z opisanych tu doświadczeń wynika, że spełnienie kilku tych wymagań nie jest wcale takie łatwe.
Jeśli zatem jesteście spragnieni sukcesu, jeżeli chcecie zostać milionerami, a przy tym potraficie kochać ludzi i być wobec nich lojalni, zgłoście się do mnie (fijorr@fijorr.com). Nauczę was tego pięknego i satysfakcjonującego zawodu, na który panuje nieustanny popyt i zapotrzebowanie. A jak już potraficie sprzedać dom, będziecie w stanie sprzedać cokolwiek.
Jan M Fijor
milionerstwo.pl
Janku napisz coś więcej na ten temat albo powiedz o tym w kontestacji, maila wysłałem.
Przypomnij mi tego maila, bo go znaleźć nie potrafię.
Dziękuję!
Bardzo chętnie dowiem się czegoś więcej na temat pracy pośrednika nieruchomości, jak wykonywać ten zawód i być skutecznym?
Świetny wpis, dziękuję!
Zapraszam na priv: fijorr@fijorr.com