Coraz więcej faktów dowodzi, że to zaszczepieni powinni dbać o niezaszczepionych, a nie odwrotnie…
Reżim nie daje radę
Szanse osoby zaszczepionej śmierci na COVID wynoszą 1 na 137 000.
Śmiertelność z powodu grypy sezonowej jest co najmniej 100 razy większa. Prawdopodobieństwo śmierci w wypadku samochodowym jest ponad 1000 razy większe. Ataki psów, użądlenia pszczół, udary słoneczne, burze, wyładowania atmosferyczne i wiele innych zagrożeń, które akceptujemy jako normalną część życia, są znacznie bardziej śmiertelne niż ryzyko, które COVID stwarza dla zaszczepionych.
Co więcej, ryzyko śmierci osób zaszczepionych jest podobne do ryzyka wystąpienia niepożądanego efektu ubocznego szczepionki. I jak powtarzają nam niestrudzenie rzecznicy Big Pharma i reżimu przymusu sanitarnego niepożądaną reakcją nie ma się co przejmować, gdyż jest ona bardzo rzadka i z tego powodu nieistotna.
Tak więc, zgodnie z powyższym rozumowaniem, zaszczepieni ludzie nie powinni się martwić, że zachorują na Covid, gdyż przypadki zachorowania są równie rzadkie, co wystąpienie skutków działań niepożądanych.
A mimo to, zwolennicy przymusu szczepień próbują wywołać histerię na temat „ochrony zaszczepionych”, którzy ich zdaniem są w poważnym niebezpieczeństwie; ich zagrożeniem są niezaszczepieni!
Poziom mentalnej i logicznej niespójności tego wniosku jest ogromny. Nic jednak nie jest w stanie powstrzymać rozprzestrzeniania się go w mediach, polityce, a nawet w medycynie i innych naukach.
Tymczasem, jak wyjaśniła w zeszłym miesiącu (sierpień 2021) dr Walensky, prezeska Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom (CDC), mimo iż szczepionki przeciw COVID są niezwykle skuteczne w zapobieganiu poważnym przypadkom zachorowań i śmierci, „nie są one niestety w stanie zapobiegać przenoszeniu choroby”. Odzwierciedla to oficjalne stanowisko agencji, z powodu którego CDC wymaga teraz, aby również zaszczepione osoby stosowały w zamkniętych pomieszczeniach maseczki i praktykowały identyczny dystans sanitarny, co osoby niezaszczepione.
Oficjalne potwierdzenie faktów, że COVID jest jednak endemiczny, zaś szczepienia nie są w stanie powstrzymać transmisji wirusa, tym samym wyeliminować go w taki sposób, w jaki mogły to uczynić niegdyś w przypadku polio i ospy, sprawia, że reżim sanitarny staje dla wolnego społeczeństwa nie do zniesienia
Nauka a rzeczywistość
Cała argumentacja na rzecz obowiązkowych szczepień opierała się pierwotnie na twierdzeniu, że szczepionki mogą w sposób skuteczny i niezawodny zatrzymać transmisję wirusa i choroby, w ogóle. Tymczasem, coraz więcej osób zaszczepionych doświadcza łagodnej formy nosicielstwa. Rozprzestrzeniają chorobę, nie wiedząc nawet, że ją mają. Zaszczepieni, jak zauważył w zeszłym miesiącu brytyjski Evening Standard posiadają ponadto podobną liczbę wirusów, co niezaszczepieni.
Z jednej strony dowody wskazują, że szczepionki znacznie ograniczają liczbę hospitalizacji i zgonów, naukowcy są zgodni także co do tego, że osoby zakażone wariantem Delta mogą nadal posiadać podobny poziom wirusa, jak osoby niezaszczepione. Wcześniej myślano, że szczepienia powstrzymają rozprzestrzenianie się, ale teraz zostało to podważone. Rodzi się więc, siłą rzeczy, pytania dotyczące sensu stosowania paszportów szczepiennych, które opierają się przecież na założeniu, że ludzie po wzięciu podwójnej dawki są mniej skłonni do rozprzestrzeniania wirusa.
Po raz kolejny mamy dowód na to, że pogląd głoszący, iż zaszczepieni są narażeni na niebezpieczeństwo ze strony niezaszczepionych, jest fantazją aktywistów reżimu sanitarnego, a zwłaszcza przymusu szczepień. CDC jest logiczne do bólu zalecając, czy zmuszając zaszczepionych do noszenia maseczek. Dlatego powinniśmy mieć z tyłu głowy przypomnienie oficjeli z CDC, że „szczepienia nie powstrzymują rozprzestrzeniania się wirusa Covid” .
Pełne szpitale!
Fanatycy przymusu szczepień przypominają nam nieustannie, że nieszczepieni, wskutek swego niedbalstwa czy głupoty zajmują wszystkie łóżka na oddziałach intensywnej terapii, skutkiem czego osoby dotknięte innymi schorzeniami, którym rzekomo łóżka te należą się bardziej niż innym, nie mają gdzie się leczyć. Również ten argument jest niespójny. Opiera się on na założeniu, że ludzie, którzy w swoim życiu dokonują niezdrowych, nierozsądnych wyborów (takich jak np. nieprzyjmowanie szczepionki), powinni być traktowani jak obywatele gorszej kategorii.
Jak bowiem wytłumaczyć tolerancję ze strony przeciwników niezdrowego wyboru i ryzykownego życia wobec narkomanów, palaczy tytoniu, alkoholików, ludzi z dużą nadwagą, cukrzyków typu 2 i innych osobników tradycyjnie okupujących łóżka na OIOM-ach? Dlaczego im wolno dokonywać niezdrowych wyborów, a niezaszczepionym nie? Czyżby istniał tylko jeden naprawdę „niezdrowy wybór”, mianowicie niezaszczepienie się przeciwko Sars, Cov itd.? Dlaczego ktoś, kto zażywa metamfetaminę, heroinę, pije szklaneczkę za szklaneczką J&B czy wciąga nałogowo szluga marlboro zasługuje na swoje łóżka szpitalne na OIOM, mimo że dokonał zniszczenia własnego zdrowia, a niezaszczepiony nie zasługuje?
Zresztą, najnowsze dane epidemiologiczne poddają w wątpliwość dane dotyczące samej hospitalizacji. Wykazują bowiem, że prawie połowa (tj. 48 procent) hospitalizacji z powodu nosicielstwa covid w 2020 roku to były bardzo łagodne przypadki. Magazyn The Atlantic, pismo należące do obozu adwokatów reżimu sanitarnego, donosi, że od marca 2020 r. do początku stycznia 2021 roku – przed rozpowszechnieniem szczepień i przed pojawieniem się wariantu Delta – odsetek pacjentów z łagodną lub bezobjawową chorobą wynosił 36 procent. Dopiero od połowy stycznia do końca czerwca 2021 r. liczba ta wzrosła do 48 proc. Innymi słowy, badania sugerują, że mniej więcej połowa wszystkich hospitalizowanych pacjentów pojawiających się w statystykach COVID w 2021 r. mogła zostać przyjęta z zupełnie innego powodu lub miała tylko łagodny obraz choroby.
Zaszczep się, nawet jeśli miałeś Covid!
Dla zwolenników reżimu sanitarnego liczą się tylko zaszczepieni, tylko oni gwarantują dobro ogółu, dlatego rządy powinny być w stanie narzucić ci obowiązek szczepienia. Jak zatem wyjaśnić cyniczny slogan zwolenników aborcji oburzonych jej rządowym zakazem, który brzmi: „Zabierzecie swoje głupie prawa od naszego ciała”? Czy to odnosi się tylko do jednego przypadku? Tylko do aborcji? W każdej innej sytuacji nasze ciało należy do państwa?
To dążenie do szczepień, bez względu na wszystko, widać również w próbach szczepienia nawet tych, którzy już wyzdrowieli z Covida. Twierdzi się tutaj, że ci, którzy mają naturalną odporność, powinni zostać zaszczepieni, ponieważ mają większą częstość występowania reinfekcji – chociaż równocześnie przyznaje się, że przypadki reinfekcji są znacznie łagodniejsze niż w przypadku zachorowań pierwotnych. Lobby przymusu sanitarnego naciska na szczepienia, potwierdzając jednocześnie, że osoby nieszczepione są 2,34 razy bardziej narażone na ponowne zakażenie niż osoby zaszczepione. Ale przecież, jeśli 2,34 pomnożyć przez bardzo niewielką wielkość, otrzymuje się również bardzo niewielką wielkość.
Skoro przypadki reinfekcji u zaszczepionych są „niezwykle rzadkie” i prawie nieistotne, oznacza to, że dla nieszczepionych prawdopodobieństwo ponownej infekcji jest tylko ponad dwukrotnie większe niż jakaś nieistotna wielkość. Bez dyplomu z matematyki można wyliczyć, że 2,34 razy „prawie nic, czyli zero” to także „prawie zero”.
Niekonsekwentna jest matematyka tych, którzy twierdzą, że ryzyko ponownej infekcji u zaszczepionych jest znikome, podczas gdy ryzyko reinfekcji u już wyzdrowiałych jest ogromnym kryzysem zdrowia publicznego. Zgodnie z własnymi danymi organizatorów przymusu dążenie do ochrony zaszczepionych przed niezaszczepionymi nie ma żadnego sensu. Podejrzewam jednak, że będą się trzymać swego paradygmatu, a nawet go wzmacniać. Postarajmy się im to maksymalnie utrudniać.
- Opracowano na podstawie tekstu Ryana MacMaken
- zamieszczonego na blogu Instytut Misesa, mises.org