Obiecująca strategia (2) 

Mimo rekordowych notowań na większości amerykańskich, europejskich parkietów, zainteresowanie tematyką inwestycyjną jest dziś w kraju dziadów stosunkowo niewielkie. Podejrzewam, że przyczyną wstrzemięźliwości inwestorów jest aktualna sytuacja polityczna, która wzmaga lęk i podnosi ryzyko.

W drodze do milionów

Postanowiłem jednak swoje rady kontynuować, licząc na to, że z chwilą, gdy rynki zaczną się oczyszczać, do gry wejdą inwestorzy, którzy tylko czają się w oczekiwaniu na gwałtowną korektę, czyli na okazję.

Gros czytelników naszego bloga stanowią ludzie, których podstawowym źródłem dochodu jest własny biznes, rynkiem papierów wartościowych (a tamże nieruchomości) interesują się raczej z ciekawości i przezorności, wykorzystując je do dywersyfikacji lokowania nadwyżek kapitału.

Celem, jaki postawiłem przed blogiem Milioner plus jest doprowadzenie naszych Czytelników do statusu milionerów[1], siłą rzeczy propagujemy więc inwestowanie o perspektywie długoterminowej, zwracając szczególną uwagę na racjonalny poziom jego ryzyka. Taka strategia na rynku papierów wartościowych sprowadza się do poszukiwania portfela składającego się z akcji spółek raczej dużych, solidnych, dobrze zarządzanych i nie wymagających głębokiego angażowania mechanizmów analitycznych, którymi posługują się zawodowi analitycy techniczni i spekulanci, chcący zidentyfikować swoją wymarzoną spółkę, szybko kupić i jeszcze szybciej sprzedać.

Milioner przedsiębiorca na takie badania nie ma czasu. On chce w prosty i logiczny sposób znaleźć odpowiedni wehikuł inwe­stycyjny. Podobną strategią posługują się debiutanci i amatorzy.
Obie te grupy skupiają się na akcjach spółek, które nie tylko zyskają na wartości, ale ponadto można je kupić po rozsądnej, do tego, niskiej cenie. Wbrew pozorom taka strategia jest całkiem

możliwa.

Kryteria

Jak w sposób prosty i mało ryzykowny wybrać spółkę, która ma dobre fundamenty (wysoki potencjalny poziom zysków, stosunkowo niską cenę, właściwą politykę płac, umie zarządzać go­tówką, a równocześnie posiada niski współczynnik zadłużenia oraz wysoką rentowność)?

Jan M Fijor (z prawej) w rozmowie z Markiem Skousenem

Czy konieczne jest czasochłonne i żmudne analizowanie sprawozdań kwartalnych lub/oraz rocznych; liczenie dynamiki wskaźnika P/E[2], badanie statystyk produkcyjnych, czy innych raportów? Otóż, nie. Zdaniem Marka  raporty bieżące. Możecie zapomnieć o ankieto­waniu konsumentów firmy, jej dostawców, a tym bardziej dyrekcji w celu odkrycia ich umiejętności i doświadczeń produkcyjnych? W klasycznej pracy zatytułowanej Common Stocks and Uncommon Profits Philip Fisher wyszczególnia piętnaście elementów mających znaczący wpływ na cenę akcji i jej rokowania. Warren

Buffett wykorzystuje tuzin parametrów formalnych i dwa razy tyle nieformalnych, czyli intuicyjnych, które bierze pod uwagę przy wyborze swoich typów. W takich działaniach zatrudnia się wysokiej klasy statystyków, księgowych, aktuariuszy, bankierów, prognostów etc. Zwykłego inwestora na coś takiego nie stać. Tym bardziej, że nawet te wysoce profesjonalne grona popełniają szkolne błędy.

Dlatego, Mark Skousen, w swej rewelacyjnej książce zatytułowanej Inwestowanie w jednej lekcji proponuję genialną strategię opartą na jednym kryterium. Jej założeniem jest powiedzenie Douga Fabiana, że „inwestor jest waż­niejszy od inwestycji”. Ta prosta, praktyczna i skuteczna praktyka została wydedukowana na podstawie analizy poczynionej przez Je­remy’ego Siegela, który porównał rentowność[3] inwestowania w akcje IBM (elektronika, informatyka czyli wysoka technologia) oraz w akcje Standard Oil (ropa naftowa i energia średnia, czyli technologia średnia).

Pomimo większego tempa wzrostu – pisze Mark Skousen – staromodna spółka Standard Oil zarobiła, rok po roku, więcej niż spółka tech­nologiczna nowej ekonomii, IBM. Skąd taka różnica w zyskach? Wzięła się ona z dywidendy! Cena rynkowa IBM była po prostu zbyt wysoka na to, aby przewyższyć zyski płynące z solidnej dy­widendy wypłacanej przez Standard Oil/Exxon każdego roku.      Wysoka dywidenda wypłacana przez Standard Oil była źródłem jej przewagi pod względem wysokości zwrotu na inwestycji”.

I dalej cytuje Siegela:

– Pomimo mniejszego niż w IBM wolumenu sprzedaży i zysków, dzięki regularnym dywidendom Standard Oil pobił komputerowego giganta. Badania wskazują, że 97 procent aprecjacji wartości akcji pochodzi właśnie z dywidend.

O ile IBM ciągle odstawał od swej realnej wartości w rezul­tacie zbyt gorących emocji inwestorów podbijających cenę spółki powyżej średniej, o tyle Standard Oil/Exxon wyceniany był re­alnie i dlatego akcjonariusze tej spółki mieli stały, solidny dochód.

           Coraz więcej dowodów świadczy o tym,  że firmy płacące re­gularnie dywidendy

         wykazują się lepszymi wynikami długoter­minowymi i niższym poziomem ryzyka niż spółki

         niepłacące dywidend, nastawione na szybki rozwój.

 

]Ponieważ są to naj­częściej firmy ustabilizowane, o wysokiej lub średniej wartości kapitalizacyjnej, mające za sobą wieloletnią historię, wielkość dywidendy nie podlega jakimś ekstremalnym wahaniom, co ma miejsce właśnie w przypadku firm nastawionych na szybki wzrost, w tym także firm technologicznych. Te duże, solidne biz­nesy pożenione są zwykle ze swoją realną wartością.

Cdn.
Jan M Fijor

Milionerstwo.pl

 

[1]Przypominam, że w nomenklaturze stosowanej przez milionerstwo.pl milionerem jest ten, kto posiada zasoby (majątek) wartości co najmniej 1 miliona złotych w walutach takich, jak: dolar USA, euro, frank szwajcarski, funt lub polski złoty.

[2] P/E – stosunek ceny danej akcji do zysku, jaki przynosi. Im jest on niższy, tym – z reguły – atrakcyjniejsza cena akcji i wyższa jej rentowność.

[3] Zwrot na inwestycji, czyli stosunek  nakładu (wartość inwestycji) do całkowitego zysku na inwestycji.

Tags: Buffett, dywidenda, IBM, Siegel, Skousen, Standard Oil, strategia

Related Posts

Previous Post Next Post

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

0 shares