Kupuj, gdy inni sprzedają, sprzedaj, gdy inni kupują
Większość ludzi postępuję dokładnie przeciwnie, widać to chociażby po odwracaniu się inwestorów od firm tradycyjnych, czyli zwykłych (produkcja, przetwórstwo, budownictwo), na rzecz snobistycznego forexu, parabanków i firm pożyczkowych oraz wyrafinowanych start-upów z branży gier komputerowych i aplikacji mobilnych.
Dobra akcja
Chcąc nie chcąc otworzyłem puszkę Pandory, szukając recepty na wybór portfela akcji czy obligacji gwarantujących w miarę „pewny” sukces na rynku papierów wartościowych. Zanim jednak poznamy wyszukane strategie wyboru takiego portfela inwestycyjnego, proponuję oprzeć się na starych, tradycyjnych i sprawdzonych metodach jego doboru.
Akcja to świadectwo własności, to dowód posiadania jakiejś części korporacji (spółki akcyjnej) a konkretniej, cząstka biznesu, który zajmuje się produkcją, wytwarzaniem czegoś potrzebnego, albo świadczeniem poszukiwanych przez nas usług. Kupując akcje danej spółki akcyjnej stajemy się jej współwłaścicielem. Co prawda, będąc właścicielem kilku czy nawet kilku tysięcy akcji nie mamy na nią prawie żadnego wpływu, dobrze jest jednak wiedzieć, czym się spółka zajmuje, czyli co produkuje, z czego żyje i ile zarabia. Pomoże nam to w odczytywaniu trendów cenowych, a z czasem, gdy zostaniemy dużym, poważnym udziałowcem, posłuży – być może – do przejęcia zarządzania firmą i zbudowania w ten sposób fortuny.
Uwaga:
Spółki, które nas interesują nie tylko muszą być akcyjne, ale ponadto muszą być notowane na giełdzie. Giełda to bazar, na którym właściciele spółek wymieniają je na pieniądze, albo właściciele pieniędzy wymieniają je na akcje. No, dobrze, ale spółek notowanych jest na rynku są tysiące, nie jesteśmy w stanie sprawdzić każdej. Zabraknie nam na to czasu. Czy zatem nie weszliśmy w ślepą uliczkę?
Otóż, nie. Starzy inwestorzy okryli sposób na proste i szybkie skomponowanie portfela inwestycyjnego. Opiera się on na spostrzeżeniu, że
firmy, które mają dobry produkt i doświadczenie w jego wytwarzaniu są z reguły dobrą inwestycją.
Dobry produkt to produkt cieszący się wzięciem konsumentów, czyli taki, który zaspokaja ich potrzeby. To równocześnie produkt stosunkowo tani, o odpowiedniej jakości, oraz wyróżniający się od podobnych produktów wytwarzanych przez konkurencję. Bez cienia przesady można rzec, że dobra firma wytwarza produkty dobre, czyli takie, które są: praktyczne, pożyteczne, ładne, wygodne, smaczne, kolorowe, pachnące, poszukiwane, podziwiane, potrzebne – słowem, produkty, które są chętnie kupowane/posiadane. A jeśli tak, można mieć niemal pewność, że produkująca je firma nie tylko nie ma problemów ze sprzedażą swoich wyrobów; nie tylko wie, jak pokonywać konkurencję, jak dotrzeć do konsumenta, ale co dla inwestora najważniejsze, potrafi na swojej działalności zarabiać pieniądze. Akcje dobrych firm są z reguły dobrą lokatą.
Polubić akcje
Biznesami, które posiadają wyżej wymienione cechy są firmy, które (a) zaspokajają ludzkie potrzeby, (b) mają zyski, (c) wypłacają dywidendę i (d) zwykle się rozwijają.
Po czym taki biznes rozpoznać? Po tym, co produkuje, a konkretnie, po tym, że nam się jego produkt /usługa podoba. Nie tylko nam, naszym znajomym, krewnym też się podoba. Przykładowo, lecieliśmy na wakacje linią lotniczą SkyFly, nie dość, że bilet na SkyFly był tańszy od biletów konkurencji, to na dodatek zachwycił nas jej serwis; samolot był czysty, wygodny, lot był spokojny, uśmiechnięta stewardessa dbała o nasz komfort, a do tego przylecieliśmy na czas i na bagaż nie czekaliśmy długo. Jeśli taka sytuacja powtórzy się w trakcie lotu powrotnego, a na dodatek, naszą opinię podzielił sąsiad z samolotu i kolega z pracy, który podróżował SkyFly wcześniej – możemy spółkę tę wpisać na listę „kandydatów” inwestycyjnych.
Analogicznie, jesteśmy zadowoleni z nowo zakupionych butów firmy Taba, a jeszcze bardziej, ze sklepu internetowego Zebra, który nam tę transakcję obsługiwał – to mamy kolejnych kandydatów na listę. Może się na niej znaleźć producent majonezu, lakieru do paznokci, telewizorów, pralek, smartphone, czy sieć supermarketów, z których jesteśmy zadowoleni.
Uwaga:
To, co podoba się nam, zwykle podoba się także wielu innym osobom. Akcje takich firm rosną w cenie, są chętnie kupowane, nie ma problemu z ich zbyciem. Są dobra inwestucją.
I przeciwnie, jeśli zdarzy nam się, że buty się jednak rozkleją, sklep opóźni kolejną dostawę, ekran w smartphonie się zacina itp. wtedy takie firmy wykreślamy z naszej listy kandydatów do portfela. Dlaczego? Bo zły serwis, albo marny produkt obniża atrakcyjnośc akcji.
Akcje amerykańskiego przewoźnika lotniczego, United Airlines, w ciągu zaledwie kilku godzin po tym, jak siłą wyciągnięto z ich samolotu, bogu ducha winnego pasażera, który nie chciał ustąpić miejsca grupie pilotów United udających się do pracy, straciły na wartości niemal 800 mln dolarów. To tylko początek negatywnych konsekwencji, jakie dotkną nie tylko United Airlines, lecz także – a może nawet: przede wszystkim – jej akcjonariuszy, czyli posiadaczy akcji spółki United Air Lines, Inc. właściciela United.
Co prawda, w wyniku zmiany kierownictwa linii, po ukazaniu się przeprosin, a zwłaszcza po wypłaceniu przez dyrekcję firmy wielomilionowego odszkodowania ofierze incydentu, United ma szansę wrócić na inwestycyjne salony, jednakże zanim nowi inwestorzy im to zapomną minie trochę czasu i dolarów strat. Ale o tym przy innej okazji.
Kupujemy
Okres kwalifikacji mamy już za sobą. Wpisaliśmy na listę kandydatów 9 spółek. Cztery z nich nam podpadły w trakcie obserwacji. Mamy więc netto 5 „kandydatek”.
Nadchodzi chwila podjęcia decyzji. O wyborze właściwej agencji maklerskiej porozmawiamy później, na razie posłużmy się tanim, automatycznym serwisem oferowanym przez nasz bank. W tym, celu zatelefonujmy do biura obsługi konsumenta, aby dowiedzieć się, jakich formalności wymaga założenie sobie konta maklerskiego.
Przyjmijmy, że na start mamy do dyspozycji 6 tysięcy zł. Możemy się bez tych pieniędzy obyć, a jednak tracić ich nie chcemy. Tym bardziej, że dopiero zaczynamy, a praktyka uczy, że większości transakcji kupna akcji towarzyszy prawie natychmiastowy spadek ich ceny. Dla zminimalizowania skutków takiego spadku, zamiast inwestować jednocześnie całe 6 tys. zł., proponuję nasz kapitał rozłożyć na dłuższy okres czasu. Niech to będzie 12 miesięcy. Oznacza to 500 zł miesięcznie; po 100 zł na każdą ze spółek; 6000 zł rocznie.
Gdybyśmy zainwestowali jednorazowo w akcje 6000 zł, a ich cena spadła „średnio” o 6 proc., wtedy wartość naszego kapitału obniżyłaby się od razu o 360 zł. Inwestując 500 zł w I miesiącu, stracimy jedynie 30 zł, drugą transzę akcji za 500 zł, w drugim miesiącu, kupimy już o 6 proc. taniej, czyli za te nasze 500 zł nabędziemy ich ok. 6 proc. więcej. Załóżmy teraz, że obniżona cena będzie obowiązywać przez 6 miesięcy, później zaś wzrośnie do poziomu z dnia kupna I transzy, będziemy suma summarum „do przodu”, gdyż kupując przez 5 miesięcy o 6 proc. taniej, nabędziemy więcej udziałów (niż gdybyśmy je kupili jednorazowo), dlatego (mimo zerowego wzrostu portfela w stosunku do naszego debiutu) ogólna wartość naszego portfela wzrośnie.
Takie systematyczne inwestowanie bywa niekiedy mniej rentowne, na pewno jednak jest bezpieczniejsze. A o to, początkującemu inwestorowi chodzi najbardziej. W skali jego preferencji, zysk znajduje się za ryzykiem i za perspektywą straty. Uśrednienie inwestycji jest szczególnie zalecaną techniką inwestowania. Proponuję ją zwłaszcza w odniesieniu do akcji płacących dywidendę. W takim przypadku kwota dywidendy od istniejącego portfela, jest w każdym kwartale reinwestowana.
Innymi słowy, za dywidendę spółki XYX kupujemy akcje tej spółki, korzystając dodatkowo na fluktuacji ich wartości.
Cdn.
Jan M Fijor
Blog Milion Plus (Milionerstwo.pl)
Witam ponownie,
czyli jeśli dobrze rozumiem to chcą zamknąć drogę dla inwestowania na giełdzie za pomocą IKZE?
Ja wstępnie się zainteresowałem IKE i IKZE w M banku dlatego że chciałbym mieć dostęp do giełdy w USA.
Jeśli można wiedzieć Panie Macieju, z jakiego IKE/IKZE Pan korzysta?