Drogi Janku,
wysłuchałem z uwagą Twojej audycji o nieruchomościach w czasach kryzysu. Miałbym kilka merytorycznych uwag co do tego tematu. Niezależnie od tego jak się zachowują nieruchomości w czasach kryzysu ( wysokiej inflacji ) ważne jest jeszcze to, jak się one zachowują PO okresie kryzysu, w czasach stabilizacji waluty. I tak w Polsce w roku 1924 wprowadzono celem stabilizacji waluty bardzo wysoki podatek majątkowy.
Powstało wtedy określenie „furgony Grabskiego” oznaczające wozy komorników transportujące zarekwirowane składniki majątku tych osób, które nie mogły tego podatku zapłacić. W pierwszej linii podatek majątkowy dotknął oczywiście posiadaczy nieruchomości. Inną niedogodnością dotykającą niektórych posiadaczy nieruchomości był dekret waloryzacyjny, zwany „Lex Zoll” w którym zarządzono zwaloryzowanie zaciągniętych kredytów o oprocentowaniu niższym niż inflacja. Jeżeli więc komuś udało się zaciągnąć niskooprocentowany kredyt i spłacił go pieniądzem inflacyjnym, musiał dopłacić wierzycielowi część swojego „zysku”. W Niemczech wprowadzono w tym samym 1924 roku specjalny podatek od wszystkich nieruchomości zbudowanych przed rokiem 1918 zwany Hauszinssteuer ( podatek odsetkowy od nieruchomości ). Uważano za wielką niesprawiedliwość, że posiadacze pieniędzy ponieśli straty związane z inflacją, a posiadaczom nieruchomości udało się wyjść z inflacji obronną ręką.
Posiadaczy nieruchomości postanowiono więc docisnąć tymże podatkiem.
Podatek ten był tak wysoki, że wielu z posiadaczy nieruchomości musiało je sprzedać, aby tenże podatek zapłacić. W wyniku tego wszystkiego średnie ceny nieruchomości w latach 1924-1927 spadły o około 50% i to mimo trwającego wtedy boomu gospodarczego tzw. złotych lat dwudziestych.
Obok podatków majątkowych, dodatkowym negatywnym czynnikiem powodującym spadek cen nieruchomości PO KRYZYSIE INFLACYJNYM, jest wiążący się z okresem stabilizacji waluty kryzys dezinflacyjny – z reguły ostra resesja gospodarcza, jak i bardzo wysokie oprocentowanie kredytów i ich niska dostępność. Wszystko to skutkuje niskim popytem na nieruchomości przy ich zwiększonej podaży na rynku.
Tak więc o ile przez okres inflacji ceny nieruchomości rośną, nadążając mniej więcej za innymi cenami lub nawet je wyprzedzając, to w okresie stabilizacji waluty zaczynają spadać.
Sam przeżywałeś to zresztą w USA, gdy po okresie szaleństwa inflacyjnego za Cartera, Volker zaczął stabilizować dolara i ceny nieruchomości w USA się znacząco obniżyły.
Tak więc, byłoby dobrze, jak sądzę, aby w Twoich audycjach poruszyć nie tylko temat „nieruchomości w czasach kryzysu” , ale i „nieruchomości w czasach pokryzysowych”.
Co z tego, że ktoś przechowa swój majątek w formie nieruchomości, nienaruszony w okresie wysokiej inflacji, gdy po okresie inflacji jego wartość w 2-3 lata obniży się o połowę?
Być może lepiej jest przechować majątek w innej formie ( metale , twarde waluty – o ile takie jeszcze są ) , a nieruchomość kupić okazyjnie w okresie stabilizacji waluty?
Może komuś taka rada się przyda i pozwoli uniknąć dużych strat? A nawet w przyszłości zrobić dobry interes?
Oczywiście moje skromne przemyślenia możesz użyć podczas swoich audycji lub podczas pisania bloga.
Pozdrawiam serdecznie
Zbigniew Lebiedź
Dziękuję za cenny wkład w strategię ochrony majątku w okresie obecnego kryzysu. Widać z niego, że rząd najchętniej karze nas za swoje własne błędy.
Apropos kwestii mieszkań. Gdy wybudowałem dom i chciałem się do niego wprowadzić (lata 90te), sprzedałem mieszkanie, aby zakończyć budowę, ale byłem wtedy bez adresu zameldowania, który wówczas był obowiązkowy. Udałem się więc do urzędasów i powiedziałem, że chcę się zameldować w nowobudowanym domu. Usłyszałem, że chyba kpię, nie mogę się tam zameldować bo dom nie ma”odbioru” budowlanego i będzie grzywna za brak meldunku. Była zima.
Wyszedłem z pokoju tych cymbałów, zdjąłem kurtkę, czapkę i okulary i po 10 minutach wszedłem spowrotem – rozpoczynając, że… „jestem bezdomny i mam tylko coś w rodzaju domu nienadającego się do zamieszkania”. Usłyszałem: „proszę usiąść” i od ręki otrzymałem zameldowanie.
Tak to właśnie urzędasy zmuszali nas i zmuszają nadal, do stawiania się w roli obszczymurków na wzór tego co „sam własnymi ręcyma obalił tę komunę”. Trudno nam się wszystkim żyje, tym wszystkim z inteligencją odchylającą się po za trzecią sigmę rozkładu. Musimy się męczyć, codziennie patrząc na to stado baranów w rozmaitych urzędach z ego wybujałym jak łeb słonia, żerujących na naszych pieniądzach, grabionych w różnej podstaci podatków i składek ZUS.
To by wskazywało, że władza już wie jak zniweczyć, proponowaną tu i ówdzie, strategię łatwej spłaty kredytu w warunkach szalejącej inflacji.
Władza z każdym dniem wie więcej jak nam dokuczać. Tylko to im wychodzi. Opozycja się do tego dokłada i mamy
terror państwa opiekuńczego. Ta opiekuńczość dotyczy rzecz jasna polityków, urzędników – nimi się państwo opiekuje.
za naród się cieszy, tak jakby miał przed sobą jakieś drugie życie, które – w przeciwieństwie do obecnego – przezyje
GODZIWIE!
Bardzo ciekawy komentarz. Sprawa mnie interesuje z tego względu, że sam mam nieruchomość w kredycie i że się tak wyrażę, jestem bardzo zadowolony z tego jak do tej pory inflacja pomogła mi w zrzucenie ciężaru spłaty. Moje samozadowolenie trochę psuje fakt, że słyszałem iż w Meksyku po kryzysie finansowym podniesiono zobowiązania do wartości hipotek. Wielu dziś uważa, że udało im się łatwo ograć państwo i system bankowy, ale to się tak nie skończy.
Dzień dobry!
Pomimo koronawirusa ceny mieszkań dalej rosną jak szalone. W Warszawie za mniej niż 10 000 zł/m2 da się kupić w zasadzie tylko jakąś ruderę. Ceny ofertowe to jakiś kosmos, kawalerki na Włochach, Targówku czy Bemowie po 12-15k/m2, w dzielnicach bliżej centrum mamy mieszkania powystawiane nawet powyżej 20k/m2.
Jednocześnie robi się duży problem ze znalezieniem chętnych na wynajem mieszkania. Ceny powoli spadają, ale daleko im do zdrowych poziomów.
Bardzo mocno rośnie liczba wystawionych nieruchomości, po coraz wyższych cenach. Odnoszę wrażenie, że nikt już nie kupuje „pod wynajem”, ale wyłącznie w celach spekulacyjnych. Ludzie liczą, że ceny dalej będą rosły w tempie 10-20% rocznie, jak to miało miejsce przez ostatnie 3 lata.
Tymczasem NBP obniża stopy procentowe praktycznie do zera, utrzymuje głęboko ujemne realne stopy procentowe i przebąkuje o dalszych ich obniżaniu, jeżeli „koronakryzys” się pogłębi.
Panie Janku, czy Pana zdaniem to szaleństwo się kiedyś skończy?
Aby próba ochrony majątku miała jakiekolwiek szanse powodzenia, musi być przeprowadzona wyjątkowo rozważnie. Na pewno nie można bez namysłu wybrać się do notariusza i podarować wszystkie swoje aktywa najbliższej rodzinie.
Ma pani absolutną rację, zwłaszcza że darowizny przeważnie prowadzą do upadku
fortun i wielu konfliktów rodzinnych. Proponuję znakomitą książkę na ten temat:
Autor William Danko, tytuł „Prawdziwi milionerzy” Wydawca: Fijorr Publishing
Warszawa 2018.