Moje rozważania na temat tego, co w trudnych czasach robić z kapitałem nie cieszą się wzięciem. Jaki jest tego powód? Przekonanie, że trudnych czasów nie będzie? Skromność? Wiara w to, że o nasz kapitał zadba ktoś inny? Ignorancja? Czy wszystko po trochu…?
Beztroska
Skąd w naszym społeczeństwie taka obojętność, czy wręcz nonszalancja w stosunku do własnych pieniędzy? Dlaczego, przeciętny Polak dłużej zastanawia się nad kolorem i fasonem spodenek kąpielowych, czy szansami Kubicy w kolejnym wyścigu formuły I niż nad swoimi własnymi finansami. Większą poczytnością cieszą się infantylne blogi doradzające, jak napisać książkę i zarobić na niej milion, niż webinary, Alberta Rokickiego, domorosłego, doświadczonego czempiona inwestowania na giełdzie, czy Macieja Wieczorka poligloty, przekornego praktyka i biznesmena. Chętniej wierzymy blagierom niż tym, którzy naprawdę wiedzą i chcą się swymi umiejętnościami i doświadczeniem podzielić. Ostatnie 10 tłustych lat prosperity na kredyt wyrobiły w nas przekonanie, że jest dobrze, i będzie tylko lepiej. Kapitału nie zabraknie, w razie czego pomoże rząd i Unia.
Dodatkowym elementem lekceważącego stosunku do doradców jest charakterystyczna dla nadwiślańskiego narodu niechęć do autorytetów. Nie wiedząc jak je rozpoznać, jak odróżnić tych, którzy naprawdę wiedzą i oddzielić ziarno od hochsztaplerki, w obawie przed kompromitacją nie wierzymy z zasady nikomu.
Tymczasem, fachowość doradcy można łatwo rozpoznać. Jak? Po owocach. Zanim komuś uwierzycie, zanim z góry obdarzycie go nieufnością, sprawdźcie jego/jej dorobek. Jak? Poproście o kopię zeznania podatkowego[1] za ostatnie 2-3 lata i sprawdźcie główne źródło dochodu doradcy. Jeśli są nim dochody kapitałowe, możemy być pewni, że osoba podążą drogą, którą wskazuje innym. Zwłaszcza, że gros maklerów, ekspertów, doradców finansowych czy kołczów stroni od tego, czego uczą.
Oszczędzać, nie ciułać
Najpewniejszym sposobem zachowania kapitału jest oszczędzanie i powściągliwość w wydatkach. Z lektury Sekretów amerykańskich milionerów wiemy już, że ludzie posiadający znaczny majątek wydają nie więcej niż 1/6 czy 1/5 tego na co ich stać. Nie chodzi jednak o to, aby ciułać, czyli nie wydawać, lecz żeby tworzony z oszczędności kapitał korzystnie lokować. Ktoś, kto tylko trzyma pieniądze w banku, majątku nie zbuduje. Problem w tym, że w czasach trudnych, a w takich właśnie żyjemy lokowanie w złoto, inwestowanie na giełdzie, czy inne wyrafinowane formy angażowania kapitału nie są wcale łatwe. Banki nas ograbiają z kapitału, płacąc na lokatach odsetki niższe niż poziom inflacji. Giełda jest w dużym stopniu ustawiana i manipulowana. Finansowanie start-upów wymaga głębokiej analizy i wiele czasu. Poza tym, nie każdy ma nerwy Sorosa, cierpliwość Michała Sołowowa, czy cash flow Buffetta. Doug Casey, amerykański spekulant, jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci świata finansów ma dla takich ludzi skuteczną i prostą radę:
- Potrafisz i chcesz oszczędzać? Rób to, ale nie w formie pieniędzy papierowych, czy nawet monet. Trzymanie kapitału w postaci banknotów, czy nawet monet to anachronizm, który może się skończyć tak, jak w Zimbabwe lub Wenezueli – z ręką w nocniku.
Dobrze natomiast zainteresować się przedmiotami użytkowymi, które mogą z czasem zyskać na wartości. Nie chodzi wcale o wyspecjalizowane kolekcje monet, znaczków pocztowych, czy obrazów, lecz rzeczy przydatne codziennego, i mniej lub bardziej długotrwałego użytku.
Zamiast wkładać do banku 1000 złotych czy dolarów i obserwować, jak tracą swą siłę nabywczą, czyli wartość, można za nie kupić takie wyroby, jak olej silnikowy, żarówki, amunicję, mydło, cukier, suszoną fasolę, papierosy, alkohol itp. Nieżyjący już, teść mego przyjaciela, kupił w latach 50. ubiegłego stulecia, za ekwiwalent niespełna 300 dolarów (ok. 1000 zł) kilkaset litrów spirytusu, który pozwolił mu urządzić wesela czworgu dzieciom, i dwojgu wnuków.
Zwykła srebrna zastawa, za którą zapłaciłem 40 lat temu ekwiwalent ok. 200 dolarów, warta jest dzisiaj co najmniej 20 razy – z jednej strony srebro jest teraz droższe, z drugiej, dodatkowej wartości zastawie dodała patyna czasu i jej archaiczny dizajn. Kolekcja mebli gdańskich znaleziona w starej stodole i odświeżona 45 lat przez mego przyjaciela jest dziś warta co najmniej 30 razy tyle, co wtedy. Takich okazji może być wiele. Roją się od nich pchle targi małych miasteczek Mołdawii, Rumunii, ale i Wielkiej Brytanii, a nawet USA – zwykłe sklepy zresztą też.
Wystarczy pomyśleć, a grosz do grosza…
Cdn.
Jan M Fijor
milionerstwo.pl
[1] O mojej wrogości do podatków napiszę w kolejnym odcinku, dopóki jednak podatek jest faktem życia, trzeba go brać pod uwagę chociażby dlatego, że poborcy są mściwi i nieludzcy.
Janku a co sądzisz o pozbywaniu się długów jako sposobie na oszczędzanie? Chodzi mi zwłaszcza o kredyt hipoteczny (o kredytach konsumpcyjnych nawet nie wspomnę).
Regularne nadpłacanie może nie da spektakularnych wyników, ale i tak daje lepsze wyniki niż lokata w banku. W dodatku efekt widać niemal natychmiast, tzn. kolejnego miesiąca rata jest mniejsza lub jest bliżej końca kredytu (w zależności od sposobu nadpłaty). Dodatkowym plusem jest brak podatku belki.
Wydaje mi się to dobrą opcją dla człowieka, który ma już poduszkę finansową na czarną godzinę, ma niską skłonność do ryzyka, a nie ma pomysłu w co tu inwestować.
Policzyłem sobie tak na szybko, że przy kredycie na 30 lat na 300tys złotych, spłacenie kredytu w np. 6 lat, da naprawdę sporą stopę zwrotu rozumianą jako oszczędność w stosunku do normalnego spłacania, która powinna powinna dać około 100tys złotych. Następnym krokiem może być finansowanie kolejnej inwestycji i nadpłacanie kredytu na niej.
Amerykanie mają też pomysł taki żeby wykorzystać do oszczędzania polisę na całe życie. Nie wiem jednak czy taki produkt istnieje w Polsce. Temat do weryfikacji.
Jeszcze jednym pomysłem który stosuję w praktyce jest kupowanie na bieżąco opału na kolejny sezon grzewczy. A ten sposób gotówka mrożona jest w towarze, którego i tak będę potrzebował kolejnej zimy, zamiast w papierze.
Następnym sposobem, jeśli ktoś ma dom, może być inwestycja w panele podgrzewające wodę lub produkujące prąd. Zyski tutaj również nie są spektakularne, ale za to stałe, przez wiele lat i nie wymagają w zasadzie żadnej czynności oprócz początkowej inwestycji.
To takich kilka pomysłów, które stosuję w codziennym życiu.
Oczywiście te metody nie zrobią z nikogo milionera, ale bardzo pomagają ograniczyć wydatki, a to dobry punkt wyjścia do tego żeby czuć się w życiu komfortowo pod względem finansowym.
Ciekawi mnie twoja opinia na temat tego typu drobnych, codziennych koncepcji oszczędnościowo-inwestycyjnych w skali mikro.
Ślę pozdrowienia.
Bardzo dobry pomysł. Wkrótce napiszę na ten temat więcej.
Ukłony
Witam,
nadpłacanie kredytu ma sense wtedy, gdy na tym korzystasz.
W sytuacji gdy twoje pieniądze zarabiają zero, a ty płacisz 4 – 6 proc. odsetki,
to ewidentne, że się opłaca. ale już na 2 proc. może być problematyczne, bo przecież
możesz tę gotówkę użyć do kolejnej inwestycji.
Zanim coś takiego uczynisz:
a. sprawdź czy twoja pożyczka nie zawiera klauzuli „prepayment penalty”
to znaczy kary za nadpłacanie;
b. powiadom bank, że nadpłata dotyczy kapitału;
c. sprawdź, czy bank nie wymaga, abyś spłacał regularnie określ
oną kwotę;
Przy skromniejszych funduszach warto zamiast jednej pełnej raty miesięcznie
spłacać co dwa tygodnie po pół raty.
Nadpłacanie kapitału na początku okresu spłaty jest bardzo efektywne.
Pamiętaj jednak, żeby nie zmieniać wysokości regularnej raty pożyczki.
Polisa na życie jest polisą na śmierć i powinna być tylko
polisą terminową. Polisa na życie/śmierć nie służy do inwestowania!!!
W razie śmierci polisa ma służy do spłacenia pozostałego do spłaty salda.
do niczego więcej.
Ukłony
Widze dla was nie ma różnicy czy oszczędzanie czy inwestowanie. Takie bajanie.
Oczywiście, że jest różnica. Jeśli jednak oszczędności są inwestowane przez firmę finansową,
to trudno mówić o oszczędzaniu. Oszczędzanie to minimum ryzyka. Inwestowanie to z definicji ryzyko.
Jeśli w tej uwadze chodzi o polisolokaty to pieniądze były inwestowane.
Ukłony
„Amerykanie mają też pomysł taki żeby wykorzystać do oszczędzania polisę na całe życie. Nie wiem jednak czy taki produkt istnieje w Polsce. Temat do weryfikacji.”
Istnieje. Zajmuję się tym zawodowo, nie nazwę tego jednak inwestycją, to ubezpieczenie z oszczędzaniem. Dobre bo 2 rzeczy na raz: ubezpieczenie na życie i oszczędzanie na emeryturę. Oczywiście za rozsądne pieniądze typu 200, 300 zł miesięcznie, nie więcej
pzdr
Z doświadczenia wiem, że łączenie polisy ubezpieczeniowej z tzw. oszczędzaniem
jest kosztowne. O wiele korzystniej jest kupić polisę ter,minową a różnicę zainwestować.
Ponieważ chodziło konkretnie o nadpłacanie polisy, a nie inne inwestycje w ogóle, polisa
nie daje żadnej korzyści. No, może poza jakąś dyscypliną, która jest dosyć kosztowna.
Poza tym w Polsce ubezpieczenia na życie są bardzo drogie. Znajoma chciała ubezpieczyć kredyt
hipoteczny polisą na życie; w Polsce oferowali jej składkę w wysokości 2700 zł rocznie (ubezpieczenie terminowe)
czyli ok. 630 euro, w Hiszpanii zaś 190 euro. Wzięła rzecz jasna tę drugą.