Wiem, iż macie konserwatywne poglądy obyczajowe, dlatego mam dla was historię z mojego życia. Kiedyś na zajęciach WDŻ (wychowanie do życia w rodzinie- konserwatywne wydanie edukacji seksualnej) pani kazała nam zrobić pewne zadanie na lekcji. Najpierw nauczycielka snuła pewną opowieść- „otóż były dwie rasy żyjące na dwóch planetach- mężczyźni na Marsie, a kobiety na Wenus. Kobiety przeczuwały, że istnieje jakaś inna rasa na innej planecie, natomiast mężczyźni odnaleźli rasę kobiet za pomocą przyrządów optycznych, które sami zbudowali. Zbudowali również statek kosmiczny i postanowili odwiedzić planetę Wenus”. A nasze zadanie brzmiało, iż mieliśmy narysować spotkanie tych dwóch „ras”. Każdy grupa (chyba) miała zrobić rysunek. Pani oglądała pracę i jeden z dzieł przestawiał mężczyzn masturbujących się po wylądowaniu statku i zobaczeniu kobiet. Okazało się, że fragment wykonała nasza koleżanka, która po ubiorze można było stwierdzić, że słucha muzyki metalowej. Było jeszcze historii z udziałem naszej protagonistki, ale o nich nie wspomnę. Ale jeszcze jedną opowiem. Od matki usłyszałem, że moja koleżanka miała już dziecko (przypuszczalnie poczęcie nastąpiło, gdy miała 18 lat). Przed matką nie wyraziłem zainteresowania. Przejrzałem jej profil na facebooku i zobaczyłem ojca nowego przedstawiciela gatunku ludzkiego. Przeglądałem profile jego i jego rodziny (w różnych przedziałach czasowych) i zobaczyłem, ze wszyscy to lewacy. Ojciec jest pro-eko, a siostra ma skrzywienie feministyczne (widziałem nawet zdjęcie, jak walczyła na pikiecie o prawo do aborcji). Mam nadzieję, że zaciekawiłem was. No i oczywiście wszystkiego wolnościowego. Pozdrawiam 🙂
A propos twojej audycji dotyczącej o. Zięby i skręcania Kościoła w lewo. W tym roku byłem na spotkaniu młodych Lednica (słyszał Pan o tym, prawdopodobnie) i była Msza, a kazanie mówił pewien biskup (nie będę podawał nazwisk), który podczas tego opowiedział historię o chłopcu, co przysłał mu list, że należy do biednej rodziny i ten chłopiec opowiedział w tym liście historię o tym, że ludzie omijali pewnego menela, a on dał mu kanapkę i wprawdzie głodował, ale czuł się lepiej. Ta historyjka spowodowała, że nerwy zaczęły mi płonąć, aczkolwiek cała homilia była dobra. Później oczywiście śpiewy, modły, ogólnie fantastyczna atmosfera i wracamy. W autobusie ksiądz zapowiada człowieka, który miał dla nas świadectwo swego nawrócenia. Mówi swoje świadectwo i ksiądz zachęca go, czym zajmuję za granicą, bo gość pracował w WB. A on powiedział, że pracuje dla związku zawodowego jako tłumacz. Nastąpiło zniesmaczenie, ale sobie tłumaczyłem, że nie jest roszczeniowcem, bo zajmuje się tłumaczeniem umów o pracę. A ksiądz zachęcił go do wyjawienia swoich planów, bo okazało się że zamierza wrócić do Polski na stałe. A on mówił, że założy stowarzyszenie (lub coś w ten deseń), która będzie pomagać osobom oszukanym przez korporacje. Wprawdzie w warstwie merytorycznej brzmi dosyć libertariańsko, jednak ton głosu wskazywał na to, że osoba jest „wrażliwa społecznie”. Na koniec ksiądz-konferansjer spuentował ten monolog, że on „ma dla Polski plan gospodarczy”. Nie trzeba chyba dodawać komentarza. I jak żyć w tej rzeczywistości?
Jakub G.