Ksiądz biskup Antoni Długosz, w popularnym programie telewizyjnym, zamiast nauczać dzieci miłosierdzia i radości z własnego wysiłku, zachęca je do jałmużny.
– Cieszę się niezmiernie, że obecny nasz rząd tak bardzo troszczy się o rodzinę (wyrazem zatroskania rządu jest „500 plus”). – Czyż to nie piękne? – pyta swoich małoletnich rozmówców, biskup Długosz:
– Rząd bardzo się troszczy, daje dotacje na szkoły, na szpitale dla dzieci, kliniki dla dzieci, bo dziecko jest najpiękniejszym skarbem.
„Oburzeni internauci” mają za złe biskupowi, że uprawia agitację polityczną i że wspiera określoną partię. Problem jednak nie w tym, że agitacja biskupa ma charakter polityczny, i nie w tym, że biorą się za nią biskupi, lecz w tym że ma ona charakter ideologiczny i moralny. Niebezpieczne jest też to, że nie ma w Polsce siły, czy to politycznej (poza częścią Konfederacji), jakiejś innej czy społecznej, z minimalnymi wyjątkami, która by problem otrzymywania (jałmużny) oddzieliła od kwestii zabierania (redystrybucji).
Nawet dzieci to czują, a może i wiedzą, że żeby dostać prezent, ktoś musi ten prezent posiadać. Że posiadanie go wiąże się z wysiłkiem, pracą, z wyrzeczeniami, z siłą woli, a także charakterem. Nauczanie ich, że otrzymywanie prezentów przynosi radość, bez poprzedzenia go lekcją o tym, jak taką radość dawać, to stawianie ich na starcie dorosłego życia w pozycji żebraka. Jałmużna nie jest niczym złym, a filantropia, to jeden z najpiękniejszych odruchów ludzkich, pamiętajmy jednak, że zasadniczą kwalifikacją jałmużny/darowizny jest jej dobrowolność, szczerość, czystość moralna i bezinteresowność. Ksiądz biskup nawet się na ten temat nie zająknął. Co więcej, wmawia dzieciom, że mają się radować z prezentu, nie wspominając nawet, ze został on siłą zabrany innym, zmuszonym pod naciskiem władzy do przekazania go dzieciom.
Ksiądz biskup nie tylko demoralizuje dzieci, ale co gorsza, pozbawia je fundamentalnej wiedzy na tematy gospodarcze. To grzech zaniedbania, zwłaszcza, że gros Polaków nie wie, jak tworzy się praca. Skąd się biorą produkty potrzebne nam do życia, i pieniądze konieczne do ich wytworzenia. Podstawowym kalectwem Polaków jest brak umiejętności stworzenia sobie miejsca pracy, dzięki któremu mogą się utrzymać przy życiu. Ludzie są przekonani, że istnieje jakieś państwo, które ma swoje pieniądze i jeśli jest dobre, jak PiS, to się tymi pieniędzmi z narodem dzieli (500+), a jeśli niedobre, jak PO, to się nie dzieli. Politycy wszystkich nominałów chętnie ten durny mit utrwalają, bo lubią gdy naród jest im wdzięczny, i to zwłaszcza wtedy, gdy powodu do wdzięczności brak. Zwłaszcza w Kościele Katolickim nikt nie odważy się powiedzieć wiernym, że pieniądze, które to dobre i kochane państwo dzieciom rozdaje, zabierane są brutalnie pod groźbą uwięzienia, a nawet śmierci (patrz: https://kancelaria-skarbiec.pl/publikacje/fiskus-sie-zbroi-modernizacja-kas.html), innym wiernym, nierzadko nawet krewnym tych obdarowanych.
Mam nadzieję, że chodzi tu tylko o niewiedzę i zaniedbanie, bo w głowie mi się nie mieści, żeby kilkuset polskich biskupów i dziesiątki tysięcy zakonnic i księży nie było w stanie wytłumaczyć wiernym, że domaganie się od państwa pieniędzy, to kradzież, a więc grzech przeciwko siódmemu, dziewiątemu, a gdy się tak bliżej zastanowić, to właściwie czterem ostatnim przykazaniom bożym: od siódmego do dziesiątego.
Zamiast skupić się na tych, który pracują, aby dzieci miały co jeść, gdzie się bawić i uczyć, zamiast uczyć ich, jak zapracować na siebie i nie obciążać innych swoim lenistwem, marnotrawstwem, brakiem wiedzy i silnej woli, ksiądz biskup Długosz utrwala w młodych ludziach postawy, których wykorzenienie zabierze później kilka, kilkanaście, a może nawet całe życie. Jeśli już duchowny ma wychowywać nasze dzieci, niechaj czyni to odpowiedzialnie, a nie demoralizując, stawiając je na starcie w pozycji przegranej, z ręką wyciągniętą do innych.
I nie o politykę tu chodzi, lecz o przyzwoitość, mądrość, szczęście i sens, jakim jest miłość i służenie bliźniemu, a nie ograbianie go tylko dlatego, że sprawia nam to radość.
Jan Bereta
milionerstwo.pl
Bardzo dobry tekst, wielkie gratulacje Panie Janie. Zastanawiam się właśnie, czy wykorzenienie postawy roszczeniowej jest w ogóle możliwe, bo o ile dzieci i młodzi są otwarci na różne poglądy i można ich jeszcze kształtować, to przeraża mnie to jak ludzie dorośli są zatwardziali w swoich roszczeniach. Często staram się uświadamiać ludziom że, pieniądze na programy socjalne nie pochodzą z własnej kieszeni PiS, ale od nich samych, i często spotykam się wręcz z wrogą postawą. Co musi się stać, aby ludzie byli skłonni zrewidować swoje poglądy i zastanowić nad zasadnością swoich oczekiwań?